Czy nasz koniec na tym świecie to niefortunna pomyłka natury, czy fantastyczna przygoda i kolejny etap w niekończącej się wędrówce?
Od setek lat najtęższe umysły rozmyślają nad słowami Biblii, które dają człowiekowi nadzieję na szczęście po drugiej stronie. Ale nie brakuje naukowców, którzy podważają tezę o nieśmiertelności ducha. Nadal więc nie jesteśmy pewni tego, co z nami będzie, gdy przyjdzie kres ziemskiego życia.
Jezus był przekonany, że ono istnieje po śmierci człowieka. Koronnym dowodem na to miało być jego zmartwychwstanie. Tak naucza Kościół. Po śmierci duch oddziela się od ciała, ale potrafi również ponownie w nie wstąpić. I jak w przypadku Syna Bożego, może je nawet wskrzesić. Ale czy na pewno? To jest chyba największa tajemnica Biblii.
Każdy z nas ma duszę, to nie ulega wątpliwości. Materia, z której zbudowane jest ciało – białko i woda – sama z siebie nie jest zdolna do życia i, co najważniejsze, do myślenia. Bo to właśnie dusza jest miejscem, gdzie rodzi się myśl. Amerykański neurochirurg, zajmujący się na co dzień pracą naukową, w książce „Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył Niebo” (więcej znajdziesz tutaj) opisał to, co działo się z nim, gdy zachorował.
reklama
Zapalenie opon mózgowych spowodowało „odłączenie” od świata. Ale dr Eben Alexander nie stracił kontaktu z własnym duchem. Barwnymi opisami swoich przeżyć po śmierci klinicznej stara się przekonać, że życie na Ziemi jest tylko etapem metafizycznego bytu. – To nie były sen czy halucynacje, to była „hiperpamięć”, coś, co uświadomiło mi jasno, że nie jesteśmy nigdy sami – przekonuje Eben Alexander. – Lekarze, którzy się mną zajmowali, potwierdzą, że mój powrót do zdrowia po siedmiu dniach śpiączki jest poza jakimkolwiek medycznym wyjaśnieniem.
Metafizyczne doznania tego typu nie muszą być oszustwem, wymysłem religijnych fanatyków czy osób niezrównoważonych. Udowadnia to prof. Sam Parnia z Southampton General Hospital w Anglii. Przebadał on 63 osoby po śmierci klinicznej. Siedem spośród nich pamiętało, co się działo w ich umysłach, gdy byli nieprzytomni. – Ich serce przestało pracować, jednak nadal zachowali zdolność logicznego myślenia i zapamiętywania – wyjaśnia profesor Sam Parnia.
Także profesor Pim van Lommel z Hospital Rijnstate w Arnhem przebadał 344 osoby, które przeżyły śmierć kliniczną. W relacjach pacjentów powtarzały się te same elementy: opuszczenie ciała, unoszenie się nad nim, wędrówka w zaświaty, spotykanie bliskich dawno zmarłych i światło w tunelu. Każdy, kto pamiętał, co działo się z nim podczas śmierci klinicznej, przestawał bać się śmierci, pogodził się z losem, stał się bardziej uczynny. I przede wszystkim uwierzył w życie po życiu. Mimo tych dowodów prof. Pim van Lommel uważa, że dotychczasowe wyjaśnienia przeżyć z pogranicza życia i śmierci nie są wystarczające.
Dusza, chociaż niematerialna, ma podobno energię i masę. Dzięki mikroanalitycznemu hermetycznemu urządzeniu stwierdzono, że człowiek w chwili śmierci traci na wadze 21 gramów. W „Księdze Rodzaju” duszę opisano jako odrębną od ciała inteligencję.
Materialny świat, w którym przyszło nam żyć, jest więc być może jedynie formą przejściową, przystankiem w wędrówce, którą przez wieczność ona pokonuje. I chociaż racjonalny umysł broni się przed tym, czy nie powinniśmy się zwrócić ku mądrości intuicyjnej, jak wielkie religie i wybitni myśliciele. Albert Einstein, tłumacząc kiedyś, co zainspirowało go podczas pracy nad teorią względności, odparł: „W odkrywaniu tych podstawowych praw rządzących wszechświatem nie posługiwałem się racjonalnym umysłem”. Po śmierci przebadano jego mózg. Ważył 1230 gramów, czyli poniżej średniej, ale jego płaty ciemieniowe, kluczowe dla rozumowania matematycznego, były o 15 proc. szersze niż u większości ludzi. Brakowało w nim też bruzdy Sylwiusza biegnącej przez płaty ciemieniowe. Bez tej przerwy komórkom nerwowym łatwiej się kontaktować. Być może dlatego rozwiązując problemy, działał bez użycia słów, jakby poza rozumem, posługując się obrazami.
Wielkiego fizyka fascynowały teorie filozofów wskazujących na inne niż rozum metody poznania. Wedle jednego z nich, Williama Jamesa, różne poziomy rzeczywistości pozostaną tak długo przed nami ukryte, jak długo ich nie uznamy. Może warto intuicyjnie przyznać, że są w nas: świadomość, czysty umysł, jaźń, która wędruje w czasie i przestrzeni.
A gdy opuszcza ciało, istnieje nadal. Przy takim podejściu śmierć, zamiast być wrogiem i niefortunną pomyłką natury, stanie się kolejnym etapem przemiany i fantastyczną przygodą.
Andrzej Gumulak
dla zalogowanych użytkowników serwisu.