Zioła sierpniowe przepędzą nieproszonych gości i… gniew.
Dziwne, jak tanio udało się nam wynająć ten uroczy góralski domek nad potokiem. Pewnie babcia szepnęła komu trzeba kilka słów – myślałam, urzeczona zapachem rozgrzanego w słońcu drewna. Szykuje się wymarzony długi weekend! Spojrzałam na naburmuszonego Maćka i westchnęłam. Prysznic i spać. Poprawiać nastrój wkurzonemu facetowi będę potem. Już nawet nie wiem, o co mu chodzi... – No to idziemy zbierać zioła! – babcia wsadziła nogę w drzwi łazienki. A ja, naiwna, miałam nadzieję odpocząć. – Chcesz spać w nawiedzonym domu bez ochrony? – sprytna wiedźma wiedziała, jak mnie podejść. Ciarki przeszły mi po plecach i zrozumiałam, czemu tu tak tanio…
Chwilę potem wspinałyśmy się polną ścieżką wśród łąk. We dwie. Maciek poszedł spać, mrucząc coś o zdrowych zmysłach, które jego zdaniem potraciłyśmy. – Dziewanna! – babcia uśmiechnęła się do żółtego kłosa kwiatów, rosnącego na samym skraju górskiej łąki, całkiem blisko domów. – Przypomina mi twoją matkę, zanim wyjechała na studia do miasta i zapomniała wszystkiego, czego ją uczyłam…
Czego to się człowiek nie dowie… Ot choćby, że babcia używała tej rośliny, poświęconej słowiańskiej bogini miłości, by zwabić do mojej mamy odpowiedniego mężczyznę. Zielicha zaśmiała się na to wspomnienie: – Gdy byłam u niej w mieście, to zaszyłam jej w poduszkę suszone kwiaty dziewanny. I jakoś kilka miesięcy później przyjechała z twoim ojcem, który poprosił o jej rękę. A teraz dziewanna nam powie, czy tej nocy pozbędziemy się nieproszonych gości.
reklama
Babcia stanęła nad kwiatkiem. Delikatnie zgięła go i przewiązała wiązką traw, by został w tej pozycji. – Powiedz mi, piękna dziewanno, czy uwolnimy dziś dom od duchów? Jak się podniesie, to znaczy, że się nam udało. Jutro przyjdziemy sprawdzić.
Porzuciłyśmy skrępowaną dziewannę, by poszukać krwawnika, który jest niezastąpiony przy wyganianiu złego. Zerwałyśmy na łące całe naręcza tych białych kwiatków o silnie pachnących łodygach. – Czego nie zużyjemy dziś, ususzysz i powiesisz w sypialni – da ci szczęście w miłości! Przynajmniej na jakiś czas… – Jak to: na jakiś czas?!
Babcia wybuchnęła śmiechem na widok mojej miny i opowiedziała, jak kiedyś dała bukiet krwawnika naszej dalekiej krewnej Majce w dniu jej ślubu. I ostrzegła ją, że zapewnia on miłość tylko przez siedem lat. W siódmą rocznicę należało więc wręczyć kolejny wiecheć… Ale Majka z mężem wyprowadzili się na drugą półkulę i nie dostali rocznicowego bukietu. Nie minął miesiąc, jak dziewczyna dzwoniła do babci, błagając, by znalazła jakiś sposób na przesłanie ziela, bo jej małżeństwo zawisło na włosku.
Babcia przerwała opowieść, by przemówić do właśnie napotkanego wrotycza: – Udziel mi swojej mocy, pozwól zerwać kilka gałązek, piękny. – Potrzebujemy jeszcze rdestu ptasiego – wymruczała, jakby sprawdzając, czy wiem, gdzie go szukać. Ale nie miałam pojęcia. Jak tylko go znalazła – nad niewielkim strumykiem – ruszyłyśmy wyżej.
Coraz więcej nieznanych mi roślin przykuwało mój wzrok. Zielicha czegoś szukała. W końcu z triumfalną miną zatrzymała się pod lasem, przy goryczce. – Mam cię, ślicznotko! – wyszeptała. – Ona jest pod ochroną! – jęknęłam. Babcia westchnęła. – Niech ci będzie. Ale nie znam lepszej rośliny do przełamywania klątw i uroków. Sama będziesz sobie winna…
Zamierzała chyba solidnie mnie postraszyć, ale nagle humor się jej poprawił, gdy jej wzrok padł na gęste zarośla, stromo wspinające się w górę. – O! Szakłak! Wrócimy tu za kilka dni po jego jagody, powinny już wtedy być dojrzałe. Przyciągają szczęście! Zasuszone nosi się je w woreczku albo po prostu trzyma w domu. No i zrobię ci wianek z gałązek – uśmiechnęła się tak chytrze, że zaczęłam główkować, o co może jej chodzić.
– Czy to tej rośliny prababcia Zosia używała, by zobaczyć elfy?! – olśniło mnie. Pamiętałam jej opowieści z dziecięcych lat. – Zaraz tam elfy! – prychnęła babcia. – Skrzaty, duchy natury. Oglądasz za dużo telewizji! – musiała pomarudzić. A mnie zaczęła palić ciekawość, co też takiego ujrzę, ustrojona w wieniec z szakłaka.
Wróciłyśmy polami, by po drodze wyłuskać jeszcze spomiędzy zbóż czerwony kurzyślad, a w wilgotnych zaroślach nad potokiem zerwałyśmy trochę kokoryczki wonnej o ślicznych białych kwiatkach. Maciek kipiał ze złości, że przepadłyśmy gdzieś na tak długo. Ja też – spocona i wykończona – byłam w niezbyt pokojowym nastroju. Zanim przyszło mi do głowy, by zrobić użytek z krwawnika, złapał swoją torbę i wybiegł na przystanek PKS. A ja padłam w ciuchach na łóżko. Ledwie zdołałam przymknąć oczy, babcia wparowała bez pukania i stanowczym ruchem kościstego ramienia zgarnęła mnie na ganek naszego nawiedzonego domu. Miałam jej pomóc szykować antyduchowe woreczki.
Owijałyśmy w kawałki płótna zmieszane ze sobą ziele kokoryczki, kurzyśladu i wrotycza, by we wszystkich rogach każdego pomieszczenia umieścić pakuneczek. Nad oknami powiesiłyśmy po kilka krwawników. Babcia przygotowała wywar z wrotycza i kazała w nim umyć ręce, a potem za pomocą kropidła z bukietu krwawnika spryskać tą „herbatką” ściany domu od zewnątrz. Sama splotła wrotycz i krwawnik w warkocz, zanurzyła rośliny w spirytusie i podpaliła. Powtórzyła to w każdym pomieszczeniu.
– Niech wszystko co złe stąd idzie i nie wraca – mruczała, obchodząc wszystkie kąty z zapaloną świeczką. Zadowolona z siebie, wyszła w końcu przed dom. Zgasiła świecę i podała mi kilka listków rdestu ptasiego. – A teraz powiedz mu, co cię trapi i zakop go. Rdest przejmie twoje problemy i będzie ci lżej na sercu. Posłuchałam jej rady. Gdy zakopałam zwiędnięte listki, poczułam się trochę lepiej. Ciekawe, jak minie nam noc i co jutro powie dziewanna?
* krwawnik pomoże nam uwierzyć w siebie
* wrotycz daje nieśmiertelność
* dziewanna odstrasza dzikie zwierzęta
* szakłak pomoże w sądzie
* kokoryczka chroni dom
* goryczka sprzyja miłościJustyna Rudzka
fot.: shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.