Strona 1 z 3
Tylko czarownice mogą patrzeć prosto w słońce bez obawy o własne zdrowie. My musimy zachować umiar i rozsądek! Ale spokojnie, słońce jest dla ludzi!
Do znanego dermatologa przyszła kiedyś kobieta, którą zaniepokoił ciemny pieprzyk na czole. Lekarz uznał, że takie znamię u osoby dojrzałej, która przez całe życie korzystała ze słońca, jest w zasadzie normą. Ale żeby nie przekształciło się w raka skóry, od razu je usunął. Kobieta po 10 latach zgłosiła się ponownie – z kolejnym problemem skórnym, który znów okazał się niegroźny. Lekarza zaniepokoiło natomiast co innego.
Pacjentka była blada, zgięta w pół, skarżyła się na ból ręki, którą – jak mówiła – złamała już trzy razy. Tknięty instynktem doktor zapytał kobietę, kiedy ostatni raz była na słońcu? Wtedy przyznała się, że od czasu, gdy wyciął jej pierwsze znamię (czyli od 10 lat!), nie opalała się ani razu! Tak bardzo bała się raka skóry… Chowając się w cieniu przez tyle lat, doprowadziła do tego, że poziom witaminy D (wytwarza się w skórze pod wpływem promieni słonecznych) w jej organizmie był skrajnie niski, a to boleśnie odbiło się na jej kościach i całej kondycji.
Gwiazda o szczególnej mocy
Lekarz, któremu przytrafiła się ta historia, to holenderski dermatolog Han van der Rhee od wielu lat zajmujący się wpływem promieniowania słonecznego na nasze zdrowie. Jako autorytet w tej dziedzinie wielokrotnie zabierał głos w mediach, przeważnie po to, by ostrzegać przed zgubnymi skutkami plażowania. Jednak, jak sam przyznaje, zweryfikował nieco swoje poglądy – głównie pod wpływem odkryć naukowych, ale też z powodu przypadków (jak ten wyżej opisany), których w swojej praktyce lekarskiej ma coraz więcej.
reklama
Lekarz wydał niedawno książkę pod wiele mówiącym tytułem „Zonnen mag!”, czyli „Opalanie dozwolone!”. I jak zapewnia, nie ma w tym żadnej prowokacji czy ironii. Jest natomiast sporo rzetelnej wiedzy i refleksji na temat pozytywnych i negatywnych skutków opalania. Można podsumować je słowami: Słońce jest największym darem, jaki otrzymaliśmy od natury. Mamy prawo (i obowiązek) z niego korzystać. Jeśli zrobimy to mądrze (przede wszystkim z umiarem), będzie nas wspierać, uszczęśliwiać i chronić. Ale każdego, kto jest na nie zbyt zachłanny albo wyrzeknie się go całkowicie – może spotkać kara. Bo słońce potrafi być dla nas jednocześnie bogiem i demonem…
Skąpani w boskich promieniach Gdy przebywasz na słońcu, od razu poprawia ci się humor, dostajesz zastrzyk energii do działania – to zasługa tzw. hormonów szczęścia, które organizm wytwarza wtedy jak szalony. A przy okazji spada poziom hormonów stresu i zwiększa się ilość tlenu we krwi (można odetchnąć pełną piersią!). A co z chorobami? Te omijają nas szerokim łukiem – i nie tylko dlatego, że promienie UV działają antybakteryjnie, ale ze względu na poprawę odporności w ogóle – naświetlany organizm produkuje bowiem więcej przeciwciał niszczących drobnoustroje chorobotwórcze.
Jeśli chodzi o udział słońca w wytwarzaniu witaminy D – tutaj jego rolę naprawdę trudno przecenić! Witamina ta jest kluczowa nie tylko dla zdrowia kości (wspomaga przyswajanie wapnia), ale także dla serca i mózgu, a nawet – jak pokazują najnowsze badania – pomaga leczyć stwardnienie rozsiane. Gdy jej zasoby są wystarczające, organizm lepiej broni się przed nowotworami. Nawet wyjątkowo groźny rak skóry – czerniak – u pacjentów z wysokim poziomem witaminy D jest łatwiejszy do pokonania. Brzmi to paradoksalnie, bo przecież słońce jest jednocześnie przyczyną czerniaka! I właśnie nad tym lekarze każą nam się ostatnio zastanowić.
W świetle najnowszej wiedzyCzy tego typu stwierdzenia, którymi karmiono nas przez całe lata, są prawdziwe, skoro dane statystyczne wyraźnie mówią, że: 1) ludzie pracujący na powietrzu rzadziej chorują na ten nowotwór niż np. pracownicy biurowi; 2) czerniak atakuje też miejsca, których prawie nie opalamy (pośladki, pachwiny, podeszwy stóp), a nawet narządy wewnętrzne; 3) rak skóry najczęściej diagnozowany jest w krajach skandynawskich, gdzie słońca jak na lekarstwo, natomiast na gorącym południu Europy – występuje bardzo rzadko.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.