W każdym z nas są moce, o jakie się nawet nie podejrzewamy.
Kiedy Daniel Kish skończył pięć lat, zapragnął jeździć na rowerze. To normalne u chłopca w tym wieku. Sęk jednak w tym, że Daniel nie był taki jak jego rówieśnicy. Nie miał nawet roku, kiedy wykryto u niego siatkówczaka, a lekarze usunęli mu zaatakowane przez złośliwy nowotwór oczy. Mimo to nie miał zamiaru rezygnować ze swoich marzeń. Początki były bolesne. Po kilku upadkach Daniel wpadł na pomysł, by jeździć wzdłuż ściany. – Na początku wspierałem się o nią, żeby utrzymać równowagę, i jeździłem tam i z powrotem – opowiada. Z czasem odkrył, że potrafi oglądać świat uszami.
Ucho za oko
Daniel doszedł do tego przez przypadek – raz i drugi mlasnął językiem w czasie jazdy. I okazało się, że dźwięk odbija się od ściany, a kiedy wraca do uszu chłopaka, jego mózg potrafi określić na tej podstawie położenie w przestrzeni. Mniejsze obiekty brzmią „jaśniej” niż dźwięk wyjściowy, a fale, które się od nich odbijają, mają wyższą częstotliwość. Daniel doszedł do takiej wprawy, że nauczył się lokalizować przeszkodę z dokładnością nawet do kilku centymetrów! W miarę opanowywania tej metody, stopniowo oddalał się coraz bardziej od ściany i dziś robi sobie przejażdżki rowerem górskim za miasto.
– Tworzę sobie trójwymiarowy obraz otoczenia. Wiem, gdzie jest przeszkoda, jakiego jest rozmiaru. Potrafię na przykład określić, jak wygląda auto stojące przede mną: czy jest to półciężarówka (jej tył zwraca bardziej pusty dźwięk), czy terenówka (echo jest twardsze) – mówi Kish.
reklama
Ale to jeszcze nic, niewidomy Lucas Murray dzięki tej samej technice gra w koszykówkę. Mlaszcze, nasłuchuje i rzuca piłkę. Trafia „za trzy punkty” praktycznie za każdym razem… Choć trudno w to uwierzyć, nie ma w tym nic wyjątkowego. Pierwszy ludzką echolokację opisał XVII-wieczny francuski pisarz (i wielki encyklopedysta), Denis Diderot. W jednym z listów wspominał o niewidomym przyjacielu, który stukając laską o bruk, potrafił uszami rozpoznać, czy znalazł się w ślepej uliczce. Ale najsłynniejszym człowiekiem-nietoperzem w historii był XIX-wieczny brytyjski podróżnik James Holman. Zjechał on całą Europę, Afrykę, Australię i Azję, a na jego zapiski o florze ostatniego z tych kontynentów powoływał się sam Karol Darwin.
Geniusz Holmana w orientacji przestrzennej najlepiej oddaje historia, która przydarzyła mu się na Syberii. Pod Irkuckiem zatrzymali go carscy żołdacy, którzy nie chcieli uwierzyć w jego ślepotę i podejrzewali, że jest szpiegiem przysłanym przez króla Jerzego IV i odstawili podróżnika do granicy z Kongresówką…
Między nami Batmanami Aby posługiwać się echolokacją, nie trzeba mieć absolutnego słuchu muzycznego – wystarczy, że nie mamy większych jego ubytków. Nie wierzysz? Po prostu zamknij oczy i spróbuj. Nie rzucaj się od razu na głęboką wodę i zamiast – jak niewidomi bohaterowie filmu „Imagine”, który niedawno wszedł na ekrany – przechodzić na drugą stronę ruchliwej ulicy, pospaceruj „na słuch” w ciemnym pokoju. Mlaśnij kilka razy (dobre efekty daje też syczenie) i uważnie nasłuchuj. By nie wpaść w tarapaty, wystarczy średnio jedno mlaśnięcie na sekundę.
Początki zapewne nie będą łatwe, więc aby nie spotkać się ze ścianą albo nie przewrócić telewizora, stawiaj kroki rozważnie i powoli. Z czasem nabierzesz wprawy Ale po półgodzinnym treningu nie grozi ci już spotkanie ze ścianą ani krzesłem.
Jak to działa? Badania rezonansem magnetycznym pokazują, że orientowanie się w przestrzeni za pomocą mlaśnięć albo innych dźwięków pobudza aktywność wzrokowej kory mózgu, natomiast ośrodek słuchowy funkcjonuje „normalnie”.
Ukryty siłacz W połowie kwietnia w maleńkim miasteczku gdzieś w amerykańskim Oregonie zdarzyło się coś, co do tej pory znaliśmy tylko z legendy o Samsonie. Jeff Smith remontował żaglówkę, gdy stary traktor, którego używał do podniesienia łodzi, nagle przewrócił się i przygniótł go do ziemi. 16-letnia Hannah i 14-letnia Haylee, słysząc krzyk, pobiegły w kierunku warsztatu. A gdy zobaczyły, że mężczyzna traci przytomność, zamiast tracić czas na wzywanie pomocy, własnymi rękami podźwignęły ciągnik!
Jak to możliwe, by dwie nastolatki uniosły ważącą 1,5 tony maszynę? Naukowcy twierdzą, że w każdym z nas drzemie ukryty siłacz, a wszystko to zasługa nagłego zastrzyku adrenaliny. Hormon ten w stresowych sytuacjach dostarcza do muskułów większą dawkę doskonale natlenionej krwi. W tym samym czasie układ nerwowy impulsem elektrycznym uwalnia nadludzką siłę drzemiącą w naszych mięśniach. W normalnej sytuacji Hannah i Haylee – choćby się nie wiem jak wytężały – niczego by nie wskórały.
Na dźwiganie zbyt dużych ciężarów nie pozwala nam bowiem znajdujący się w ścięgnach, a dokładniej w pobliżu przyczepu mięśni, narząd Goldiego. Gdyby nie on, porywając się na ciężary bez odpowiedniej dawki adrenaliny, nabawilibyśmy się ciężkiej kontuzji.
Leniwy geniusz Świat roi się od potencjalnych supermanów i supermanek. Wprawdzie brzmi to nieprawdopodobnie, ale od strony „technicznej” człowiek potrafi prawie wszystko. Każdy z nas jest w stanie nie tylko poruszać się w ciemnościach jak nietoperz, ale też unieść ciężar ważący kilkaset kilogramów albo dostrzec płomień świecy z odległości 30 km. Jest tylko jedno małe ale…
Cudowne moce wymagają od nas i naszego mózgu niesamowitej koncentracji. Tymczasem, choć wszyscy obok marszałkowskiej buławy nosimy w plecaku trykot superbohatera, to równocześnie jesteśmy superleniami. A bardziej od nas nie znoszą pracy chyba już tylko nasze mózgi… Ogłupiałe przez napływające zewsząd impulsy, chętnie poprzestają na wypełnianiu swoich podstawowych czynności. Jeśli więc im na to pozwolimy, możemy zjeść beczkę soli i nie zorientować się, jakimi niezwykłymi dysponujemy darami. Tym bardziej że są talenty, o których nie śniło się nawet filozofom.
Kolory, których nie widać Nie tylko zwierzęta widzą niewidzialne. Zdarza się to też ludziom. Najlepszym tego przykładem jest kobieta, która w świecie nauki funkcjonuje pod kryptonimem cDa29 (jej nazwisko zostało objęte tajemnicą). O tym, że potrafi odróżnić więcej kolorów niż reszta ludzkości, dowiedziała się przypadkowo podczas badania wzroku. Dodajmy, badania bardzo specjalistycznego, z wyjątkiem bowiem niektórych gatunków ptaków i owadów, cały nasz świat posługuje się paletą barw, które człowiek jest w stanie rozpoznać.
A jest ich mniej więcej milion. cDa29 dzięki temu, że w oku ma więcej receptorów niż zwykły śmiertelnik, dostrzega ich – bagatela – 100 milionów! Co ciekawe sama tego sobie nie uzmysławiała i… sądziła, że ma wadę wzroku. Badacze podejrzewają, że nie jest jedyna, a podobne zdolności ma ok. 12 proc. wszystkich kobiet. Jest więc spore prawdopodobieństwo, że jesteś wśród nich również i ty, droga czytelniczko.
Leszek Lato
fot. fotochannels, shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.