W środku lata spotkałam Różę. W Kruklankach, w miasteczku nad jeziorem Gołdopiwo. Szła z małym sznaucerem. Bez smyczy. Nagle podbiegł do mojego syna i złapał go za nogę.
Zrobiło się zbiegowisko. Jasiek płakał, sznaucer szczekał, Róża krzyczała na psa, a ja na nią. Rana okazała się powierzchowna, w pobliskiej aptece ją przemyłam. Róża przysięgła, że pies był szczepiony. I dała mi wizytówkę. Okazało się, że Róża jest z Warszawy i że jesteśmy prawie sąsiadkami. Dwa tygodnie później wpadłyśmy na siebie na ulicy. – Muszę pokazać pani to zaświadczenie o szczepieniu – uparła się. – A przy okazji wypijemy u mnie dobrą kawę.
Mieszkała bardzo nowocześnie, w stylu skandynawskim. Duża przestrzeń, ściany białe, meble jasne, na ścianach grafiki-erotyki, mnóstwo kwiatów i wielka biblioteka. – Jestem tłumaczką – odpowiedziała na moje zainteresowanie książkami. – Miałam sześć lat, gdy po rozwodzie rodziców razem z matką wyjechałam do Szwecji. Kiedy ojciec ciężko zachorował, przeniosłam się na studia do Warszawy. – Znam książki Stiega Larssona, Camilli Läckberg, Lizy Marklund – pochwaliłam się. – Nie tłumaczę kryminałów – zgasiła mój entuzjazm. A potem zaparzyła kawę i zaczęła opowiadać o… swoim małżeństwie. Może skłoniła ją do tego moja obrączka? Ona nie miała nawet pierścionka.
– Rozwiodłam się trzy lata temu – powiedziała. – Namówiła mnie do tego... wróżka. Stwierdziła, że nie kocham męża na tyle, żeby tracić szansę na wielkie uczucie, które wkrótce pojawi się w moim życiu. I że mamy z Frankiem przeciwstawne energie.
– Uwierzyła pani?
– Na początku nie. Ale nie mogłam zapomnieć jej słów. Zaczęłam się przyglądać sobie, mężowi… i odkryłam, jak bardzo oddaliliśmy się od siebie, że co innego nas bawi i cieszy. Franek, jak to lekarz, ciągle w szpitalu lub przychodni, a ja w domu przy komputerze. On wstawał świtem i kładł się z kurami, ja pracowałam do rana…
reklama
– Kto polecił pani tę wróżkę? – zainteresowałam się.
– Mój mąż. Podobno jego pacjent bardzo ją chwalił.
– Ale dlaczego uznał, że powinna pani pójść do wróżki?
– Miałam trudny okres, wydawało mi się, że wszyscy mnie okłamują. Chodziło o drobiazgi, ale złościło mnie to. Potrzebowałam chyba neutralnego głosu…
– Za radą wróżki powiedziała pani mężowi, że już go nie kocha?
– To stało się niedługo po tym, jak poznał mnie ze swoim przyjacielem z młodości. Wystarczyło kilka wieczorów, żebym zakochała się w Jakubie. Był takim mężczyzną, o jakim zawsze marzyłam: zabawnym, namiętnym i tajemniczym. Przeciwieństwem solidnego i nudnego Franka. Wie pani, nawet nie miałam wyrzutów sumienia, że go zdradzam.
– Mąż się jednak dowiedział – wtrąciłam.
– Do dziś nie wiem, od kogo. Przez moment podejrzewałam ojca, który był i jest fanem Franka. Widział mnie i Jakuba wychodzących z hotelu… Ale ojciec zaprzeczył. Tamtego dnia powiedziałam mężowi, że odchodzę, bo nie mogę zrezygnować z prawdziwej miłości, że to wszystko najwyraźniej jest zapisane w gwiazdach. Sam przecież wysłał mnie do wróżki…
– Łatwo zgodził się na rozwód? – zapytałam.
– Tak, ale z orzekaniem o mojej winie. Musiałam zostawić dom, który kupiła nam matka. Wyprowadziłam się jeszcze przed rozprawą. Wynajęłam to mieszkanie – rozejrzała się po prawie 40-metrowym pokoju. – Zabrałam swoje książki. Byłam jak zaczarowana: liczyła się tylko moja miłość do Jakuba.
– Ale jego już tu nie ma, prawda? – ośmieliłam się na taką uwagę, nie widząc w domu Róży śladów mężczyzny.
– Przez tę moją miłość nie mogłam pracować, nie mogłam żyć. Czy miałam powody do zazdrości? Może tak, może nie. Rozstałam się z Jakubem, żeby ratować siebie.
– Czy to także doradziła pani wróżka?
– Nie. Powiedziała mi tylko, że odtąd będę sama. Dodała, że to może być kara od losu za podeptane uczucie Franka.
Opuszczałam dom Róży z przeświadczeniem, że coś w tej historii nie gra. Kara za męża? Postanowiłam odszukać tę dziwną wróżkę. A jeśli będzie trzeba, pójść do niej na seans… Okazało się, że nikt o niej nie słyszał. Ale sprawdziła się i tym razem stara mądrość, że słowa, zwłaszcza słowa wróżby, są na wagę losu. Czy życie Róży byłoby takie samo, gdyby nie podpowiedzi tajemniczej wróżki? Jedynym sposobem na rozwikłanie tej zagadki był tarot. Zaprosiłam Różę.
– Kolejna wróżka? – popatrzyła na mnie wyraźnie zaskoczona. Rozłożyłam karty. I opowiedziałam Róży jej własną historię, tyle że… od kulis. Nie mogła uwierzyć, że jej mąż i kobieta z nim związana wymyślili całą intrygę: Franek chciał się uwolnić od żony, zachowując majątek, ale winę za rozpad małżeństwa zrzucić na Różę. Poznanie jej z Jakubem też zaplanował. – Nie przewidział tylko jednego – że Jakub się w pani zakocha. – Czy mamy z Kubą… drugą szansę? – zapytała po chwili. – Jeszcze będzie przepięknie – odpowiedziałam słowami piosenki.
PS Róża złożyła niezapowiedzianą wizytę byłemu mężowi. Otworzyła „wróżka”, która jej doradzała, obecnie… żona Franka.
Anna Złotowska
fot. shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.