Przez całe lato stoisz na brzegu, względnie brodzisz jak bocian, na przyjemnej, ale jednak płyciźnie? Dosyć tego! Woda nie gryzie!!
Skoro po osiemdziesiątce można wejść na Mount Everest, można też nauczyć się pływać w dojrzałym wieku. Jak oswoić lęk przed nieznanym? Trzeba znaleźć w sobie ten sam rodzaj odwagi, z jakim mierzymy się codziennie z szefem w pracy. Albo godzimy milion obowiązków. To wcale nie jest trudniejsze! Tylko że my boimy się rozluźnić, bo nie ufamy swemu ciału. A ono przecież dobrze wie, jak poruszać się w wodzie. W końcu wystarczy obejrzeć film o niemowlętach, których nikt nie uczył pływać, a jednak wcale się nie topią, tylko instynktownie machają rękami i nogami, mając jeszcze z tego mnóstwo przyjemności.
Od czego zacząć? Od oswojenia się z wodą! Do nauki najlepiej wybrać basen lub sprawdzone jezioro. Czarna Hańcza odpada. Bałtyk też. W morzu dobre jest przeskakiwanie przez fale, ale nie debiut pływacki. Teraz stopniowo rezygnujemy z roli rodzinnego bociana i wypuszczamy się na coraz większą głębinę. Na razie wystarczy, by woda sięgała nam do pasa.
Rzucanie się w odmęty i stopniowe oddalanie się od brzegu to pomysł ryzykowny. Rzadko kiedy się sprawdza i niesie niebezpieczeństwo interwencji efektownie umięśnionego ratownika, co samo w sobie nie jest złe, ale już tłum przypadkowych gapiów komentujących nie będzie niczym przyjemnym.
reklama
Żeby tego uniknąć, lepiej zastosować metodę ruchu odwrotnego.
Kroczymy w wodzie do momentu, aż sięgnie nam do pasa lub nieco dalej, ale tylko do miejsca, w którym czujemy się bezpiecznie. Potem robimy serię podskoków, wymachów ramion, kilkakrotnego zanurzania się po szyję i jeszcze innych wodnych figli, które pamiętamy z dzieciństwa.Co jest ważne? Żeby nos, uszy i całą głowę schować pod wodą! Na sekundę, potem dwie, trzy, cztery i coraz dłużej. Gdy zobaczymy, że woda nie gryzie, będzie nam szło coraz lepiej. Ale musimy obudzić w sobie lwa. W ostateczności może być foka.
Rozgrzane i oswojone z wodą, stajemy przodem do brzegu i próbujemy, robiąc wymachy rąk i nóg, jak najdłużej utrzymać się na wodzie. Gdy „dopłyniemy” do płycizny, operację powtarzamy. Tyle razy, ile damy radę. W pierwszej fazie nauki
skorzystajmy z podpory, tzw. makaronu, czyli piankowego węża, który składamy w kształt litery „U”. Możemy się na nim lekko położyć. Bez obaw! Uniesie nawet 80-90 kg. Kobiety, a zwłaszcza te, które mają trochę tłuszczu wokół bioder, to prawdziwe szczęściary. Tłuszczowa poduszka... zadziała niczym ponton. Ratownicy przysięgają na Neptuna, że jeśli tylko się rozluźnimy, a potem położymy na plecach, możemy się unosić do woli i nie utoniemy! Dobrze, by był ktoś obok i w razie czego podtrzymał pod brzuchem lub plecami.
Rezygnujemy z dmuchanych rękawków. Nagrzane na słońcu mogą pęknąć, co sprawi, że w najmniej oczekiwanym miejscu pójdziemy na dno. Z tego samego powodu
wypływanie w upalny dzień na materacu na środek jeziora jest mocno ryzykowne.
Jeśli znudzi nas „zdobywanie brzegu”, możemy próbować pływać wzdłuż jego linii.
Ćwiczymy codziennie, nawet przy kiepskiej pogodzie. Gdy jest chłodniej, w wodzie nie ma tłumu i łatwiej nam „rozwinąć skrzydła”. Łączymy pożyteczne z ładnym: codzienny trening daje efekty, a chłodna woda ujędrnia skórę. Gdy zaś sól albo chlor źle działają na nasze oczy, kupujemy
okularki pływackie. To świetny wynalazek: człowiek wszystko widzi, nic go nie piecze, a jeszcze zaczyna się czuć jak Otylia Jędrzejczak. Idealny podstęp dla psychiki:
gdy zaczynasz wyglądać jak mistrzyni, to i pływasz jak mistrzyni! ;)Kurs pływania dla dorosłych:1. Oswój się z wodą * W bezpiecznym miejscu zanurzaj ramiona, szyję i całą głowę. Rób to wielokrotnie.
* Naucz się odpowiednio oddychać: wdech, zanurzenie, spokojne wypuszczenie powietrza, bezdech, wynurzenie i znów zaczerpnięcie powietrza. Ważne, by wdech robić szybko, a wydech powoli.
2. Złap technikę * Leżąc na brzuchu (na początku z pomocą „makaronu” lub deski do pływania) rób nogami nożyce: wymachy na przemian w górę i w dół. Ruch zaczyna się od bioder, nogi w kolanach są wyprostowane, ale nie sztywne, stopy lekko skręcone do środka.
* Nie zadzieraj nosa! Zasada jest taka:
kiedy głowa idzie w górę, pupa i nogi opadają na dno. Dlatego łatwiej utrzymasz się na wodzie, gdy twarz będzie jak najmocniej zanurzona.
* Ćwiczenie: połóż się na brzuchu z wyciągniętymi przed siebie ramionami. Ręce nieruchomo, nogi jak do kraula (nożyce). Spróbuj przepłynąć kilka metrów tak, by broda była dobrze schowana w wodzie (dociskaj barki), a pupa lekko wynurzona.
* Gdy już zaczynasz pływać, nie nabieraj powietrza z uniesioną na wprost głową. Zawsze odwracaj ją na bok – odciążasz w ten sposób mięśnie szyi i grzbietu.
* Najpierw spróbuj nauczyć się kraula. Żabka jest trudniejsza. Po pierwsze wymaga lepszej synchronizacji rąk i nóg, a po drugie nie pracują one tylko w dwóch poziomach, co zwiększa stopień trudności.
3. Kup przydatne akcesoria * Hitem jest „makaron”, gruby wąż z pianki poliuretanowej, który możemy wyginać na różne sposoby. Nie pęka pod wpływem gorąca, jest lekki i świetnie utrzymuje ciało na wodzie.
* Okularki pływackie. Dostępnych jest wiele modeli, również takie ze szkłami korekcyjnymi.
* Silikonowe zatyczki do uszu (duży wybór w aptekach) ochronią przed napłynięciem wody do przewodów słuchowych. Niektórych właśnie to zniechęca do pływania.
Agnieszka Grussfot. shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.