Listopadowe noce mają magiczną moc. Szczególnie ta andrzejkowa. Z 29 na 30 listopada możemy spojrzeć w naszą miłosną przyszłość.
Na przełomie jesieni i zimy, kiedy nie było prac polowych, na wsiach zwyczajowo kojarzono pary. Bo choć małżeństwa aranżowano wówczas na mocy porozumienia między rodzinami i młodzi mieli niewielki wpływ na decyzje, które w ich imieniu podejmowali rodzice, to ożenek pozwalał wyzwolić się spod kurateli „starszych”. Stąd też olbrzymie zainteresowanie wróżbami matrymonialnymi.
Początkowo miłosne przepowiednie traktowano śmiertelnie poważnie. Poprzedzano je postem i gorliwą modlitwą. Uważano, że przed Adwentem duchy błąkają się po ziemi na potęgę.
I to właśnie dzięki nim przepowiednie zyskiwały wtedy największą moc. Święcie wierzono na przykład, że jeśli zerwane przez narzeczonych gałązki drzew owocowych zakwitną do Bożego Narodzenia, będzie to dobrze wróżyć małżeństwu. Bo jak mówi przysłowie: „kto się zalecał w Adwenta, będzie miał żonę na święta”.
Najstarsze zapiski o listopadowych nocach pełnych miłosnej magii pochodzą z kronik z XII wieku. Do Polski zwyczaj ten przywędrował 400 lat później. Z czasem Andrzejki stały się okazją do ostatniej przedadwentowej hulanki, a indywidualne wróżby przybrały formę zbiorowych zabaw. Zgodnie z tradycją andrzejkowe przepowiednie były przeznaczone wyłącznie dla panien i nie mogły w nich uczestniczyć mężatki ani mężczyźni. Wieczór kawalerskich wróżb wypadał cztery dni wcześniej – w wigilię św. Katarzyny (z 24 na 25 listopada).
Dziś w Andrzejki leją wosk wszyscy: panny, kawalerowie, wdowy i rozwodnicy, a nawet mężowie i żony. I choć bez tego nie sposób wyobrazić sobie udanej imprezy, to gdy już poparzymy sobie ręce, czujemy lekki wróżbiarski niedosyt. Na szczęście tradycyjnych andrzejkowych wróżb jest o wiele więcej. Przypominamy niektóre z nich.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.