Trujące ogórki i wybuchające arbuzy. Informacje o rolnictwie, które dotąd nie nudziły tylko fachowców, brzmią dziś jak kroniki kryminalne.
Kiedy kilka tygodni temu Liu Mingsuo wyszedł na pole, nie wierzył własnym oczom. Zamiast rosnących w karnych szeregach arbuzów chiński rolnik zobaczył krajobraz po bitwie. I to dosłownie, bo kilkaset owoców wyglądało, jakby wysadzono je w powietrze. Początkowo podejrzewał, że to sprawka dzieci sąsiadów. Gdy jednak do wieczora na jego polu nie został „przy życiu” żaden arbuz, pomyślał, że ktoś musiał rzucić na niego klątwę. Oprócz Mingsuo plaga wybuchających arbuzów dotknęła również 19 innych rolników z chińskiej prowincji Jiangsu. Kiedy lepka pulpa pokryła w sumie ponad 115 hektarów pól, władze wszczęły śledztwo. Znalezienie winnego nie było nazbyt trudne. Okazało się bowiem, że rolnicy z Kraju Środka bez umiaru stosowali forchlorfenuron, środek przyspieszający wzrost roślin. Nabuzowane pestycydem arbuzy rosły więc jak na drożdżach. Aż do momentu, kiedy ich skórki nie wytrzymały ciśnienia pęczniejącego miąższu i wybuchły.
Eksplodujące arbuzy – jakkolwiek zabawnie to brzmi – to tylko czubek góry lodowej afer, które mnożą się w nowoczesnym rolnictwie. O wiele poważniej brzmią oskarżenia o sprzedaż ryżu skażonego kadmem, obecność arszeniku w sosie sojowym czy używanie silnych środków wybielających przy przemysłowej uprawie pieczarek. Ostatnio na czarną listę trafił słynny hiszpański ogórek, którego oskarżono o śmierć 48 osób. Jak się okazało – niesłusznie. Po kilku tygodniach obwiniania Bogu ducha winnych rolników króla Jana Karola I, wyszło bowiem na jaw, że warzywa z ich upraw były czyste jak łza, a nowy, wyjątkowo zjadliwy szczep bakterii pałeczki okrężnicy EHEC nie jest potomkiem pestycydów, ale samej przyrody. Według Komisji Europejskiej to efekt uboczny wyhodowanych w niemieckim gospodarstwie ekologicznym kiełków kozieradki.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.