Strona 1 z 2
Chleb? Ma sztuczne polepszacze. Warzywa? Pryskane. Ryby? Zatrute. Bywa, że dążąc do zdrowia, doprowadzamy się do ciężkiej choroby!
Ortoreksja: choroba na eko-jedzenie
Po anoreksji i bulimii pojawiła się kolejna poważna choroba: ortoreksja. Zaczęła się wraz z modą na zdrowe życie. Ortorektycy czują obsesyjny lęk przed wszystkim, co konserwowane i przetworzone. Wierzą, że tylko ekologiczne jedzenie zapewni im długie życie i wieczną młodość. Z psychologicznego punktu widzenia ortoreksja jest podobna do anoreksji. Zapadają na nią ludzie skupieni na sobie i dążący do perfekcji. Restrykcyjny wybór tego, co jedzą, daje im poczucie kontroli nad własnym ciałem.
Moja znajoma, Grażyna, jedzenie kupuje tylko w dwóch sprawdzonych sklepach ekologicznych. Warzywa i owoce przywozi jej zaprzyjaźniony rolnik. Innych nie jada. Kiedy nie ma wyjścia i musi dokupić coś w osiedlowym spożywczym, godzinami stoi przy półkach i wczytuje się w etykiety. Panicznie boi się zjeść coś niezdrowego. Faszerowanego chemią albo z dużą zawartością tłuszczu lub cukru. Nigdy nie jada na mieście, bo nie ma przecież kontroli nad tym, co w restauracyjnej kuchni dosypią jej do zupy. Niewątpliwie cierpi na ortoreksję, choć nikt u niej tej choroby nie zdiagnozował.
Chleb, olej, warzywa? – toksyny i konserwanty!
Początki są niewinne – człowiek dochodzi po prostu do wniosku, że musi się zdrowo odżywiać i wyrzucić z jadłospisu to, co może mu szkodzić. Na pierwszy ogień idą fast foody, słodycze, jedzenie w puszkach i słoikach. Później zaczyna się wykreślanie z diety kolejnych pokarmów czy grup pokarmów – ze względu na ich rzeczywistą lub wyimaginowaną szkodliwość. W końcu pozostaje zaledwie kilka-kilkanaście dozwolonych produktów, których ortorektyk nie boi się jeść. Nigdy przy tym nie wiadomo, jakie one będą, bo myśleniem takiej osoby kierują jej tylko znane zasady.
reklama
– Jeśli pani znajoma przeczytała gdzieś, że tłuszcz jest niezdrowy, to tak mocno wbija sobie to do głowy, że nie poleje już oliwą sałatki ani nie zje chleba z ziarnami słonecznika czy dyni. A że w artykule chodziło o tłuszcz zwierzęcy, a nie roślinny?
To już nie ma znaczenia – podaje przykład Agata Białek, dietetyczka.
Grażyna przestała jeść chleb, kiedy usłyszała od znajomego – byłego pracownika piekarni – o sztuczkach, jakie tam się robi. Że dosypują chemię, barwią jaśniejszą mąkę barwnikiem lub karmelem i sprzedają pieczywo jako razowe. – Postanowiłam sobie, że więcej już chleba nie kupię – mówi. Z kolei obawa przed przytyciem kazała jej wykluczyć z diety wszelkie tłuszcze, a przy okazji także mleko i żółte sery. A potem warzywa – oczywiście te niewiadomego pochodzenia.
– Kiedyś przez prawie miesiąc nie tknęłam warzyw ani owoców, bo mój dostawca zachorował. Na bazarku boję się kupować, bo przecież nie wiem, czy marchew, szpinak albo ziemniaki nie były pryskane. Ziemniaków nie jem w ogóle. Gdzieś przeczytałam, że to sama skrobia, która nic nie daje organizmowi – wylicza Grażyna.
Już dawno zrezygnowała z jedzenia ryb, bo ktoś jej powiedział, że panga, którą tak lubiła, odławiana jest w brudnych i pełnych śmieci wietnamskich zatokach. Poszła jednak na całość i dziś ze strachu nie je żadnych morskich stworzeń – dowiedziała się, że mogą zawierać metale ciężkie.
W przypadku ortorektyków logiczne argumenty nie działają. Nigdy nie wiadomo, jak przeczytany artykuł czy wypowiedź fachowca wpłyną na sposób jego żywienia. Chcą żyć jak najczyściej, ograniczając ilość toksyn, konserwantów i produktów przetworzonych. Jeśli nie mają dostępu do ekologicznego jedzenia, wolą nie jeść wcale. I to jest właśnie największy kłopot z tą chorobą. Bo takie zachowanie może doprowadzić do skrajnego niedożywienia, a w konsekwencji nawet do śmierci.
– Dietetyk niewiele może pomóc osobie chorej na ortoreksję – tłumaczy Agata Białek. – My możemy jedynie wyjaśniać, jakie produkty warto jeść i dlaczego są one ważne dla zdrowia. Ortorektycy, podobnie jak osoby z anoreksją czy bulimią, powinny być leczone psychiatrycznie.
Jak rozpoznać ortorektyka? • Chory na ortoreksję nieustannie szuka wiadomości dotyczących zdrowego jedzenia. Kolekcjonuje przepisy, śledzi nowinki, a po pewnym czasie całe jego życie zaczyna się kręcić wyłącznie wokół zdrowego jedzenia.
• Przygotowywanie i kupowanie zdrowego jedzenia może takiej osobie zajmować nawet 3-4 godziny dziennie.
• Ortorektyk nigdy nie zje niczego, co jest w jego opinii niezdrowe. Nie przekonają go nawet łzy ukochanej babci nad niezjedzoną pomidorówką zabielaną śmietaną (którą kiedyś wnusia przecież tak lubiła!).
• W sprawach diety nie idzie na żadne kompromisy. W związku z tym nie chodzi do restauracji. Przecież nie może mieć pewności, czy sos, którym polano makaron, nie pochodzi z torebki, czy nie dodano do niego „Kucharka” lub innej sztucznej przyprawy.
• Osoba dotknięta ortoreksją unika spotkań towarzyskich, podczas których podaje się jedzenie. Najchętniej jada w samotności, przeżuwając kęs po kęsie. W efekcie coraz rzadziej spotyka się ze znajomymi.
• W skrajnych przypadkach ortorektyk może nawet rzucić pracę, jeśli uzna, że przeszkadza mu ona w konsekwentnym utrzymywaniu diety.
• Jakiekolwiek – nawet najmniejsze – odstępstwa od diety wywołują w chorym wielkie poczucie winy, co w efekcie prowadzi do jeszcze bardziej obsesyjnego jej przestrzegania.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.