Strona 1 z 2
Naukowcy od stuleci dociekają, czy to, co opisują ewangeliści, mogło się zdarzyć naprawdę. Jakimi dysponujemy dziś dowodami na prawdziwość ich przekazu? Czy wydarzenia tam opisywane znajdują potwierdzenie w tekstach historycznych i materiale archeologicznym?
Mury obronne Jerycha nie istniały, nie mogły więc istnieć trąby, których dźwięk miał je skruszyć. Nie ma śladów po Mojżeszu ani po wyprowadzeniu Żydów z Egiptu. Opowieść o czterdziestoletniej wędrówce Izraela po pustyni przeczy zdrowemu rozsądkowi. Archeologia Bliskiego Wschodu rozwiewa jeden starotestamentowy mit po drugim. Czy takie ultrakrytyczne stanowisko możemy przenosić do naszych rozważań o Ewangeliach?
Niemal wszystko, co wiemy o Jezusie, pochodzi z czterech małych książeczek zwanych Ewangeliami Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, z Dziejów Apostolskich, 21 Listów napisanych przez Apostołów oraz Objawienia świętego Jana, czyli Apokalipsy. Poszukiwania Jezusa historycznego i wszystkiego, co może potwierdzać to, o czym czytamy w Nowym Testamencie, wciąż więc trwają. Oto dowody i wskazania zebrane do tej chwili.
Teksty historyczne
Pierwszy przekaz o Jezusie poza pismami, które potem weszły w skład Nowego Testamentu, pochodzi od żydowskiego historyka Józefa Flawiusza urodzonego kilka lat po Ukrzyżowaniu. Dwa rozdziały z księgi XVIII „Dawnych dziejów Izraela” w nauce noszą nazwę testimonium flavianum. Flawiusz napisał: „W tym czasie (podczas rządów Poncjusza Piłata, 18-36 r. n. e.) żył Jezus, człowiek mądry, jeśli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem cuda. Był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmują prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jak również pogan.
reklama
On był Mesjaszem. A chociaż na podstawie doniesienia najznakomitszych u nas mężów Piłat skazał go na krzyż, nie przestali go kochać ci, którzy go wcześniej pokochali. Tym, którzy go od początku kochali, ukazał się trzeciego dnia żywy, jak prorocy Boga o nim to i mnóstwo innych przedziwnych rzeczy zapowiedzieli. I aż do dzisiaj nie zaginęło plemię chrześcijan, którzy się od jego imienia nazywają” (przekład Anny Świderkówny, „Rozmowy o Biblii, Nowy Testament”).
Wielu badaczy uważa ten tekst za przynajmniej troszkę „poprawiony” przez kopistów chrześcijańskich. Ich wątpliwości są tym większe, że inni historycy żydowscy, współcześni Jezusowi, piszący o sektach i ruchach religijnych tamtego czasu, jak Justus z Tyberiady czy Filon z Aleksandrii, nic o Jezusie nie wspominają. Robi to natomiast jeden z najwybitniejszych starożytnych historyków, Publiusz Korneliusz Tacyt. Piszący w połowie drugiej dekady II w. n.e. autor wie dużo o Jezusie i jego wyznawcach. Pojawiają się oni na kartach „Annales” („Roczników”) w kontekście pożaru Rzymu za panowania Nerona (54–68). Cesarz, którego obarczano
winą za pożar, znalazł sobie wygodnego kozła ofiarnego – właśnie chrześcijan. Tacyt opowiada przy tej okazji o założycielu nowej religii (zabobonu, jak wierny starym rzymskim zasadom autor myślał i mówił) i o jego śmierci. „(…) Nazwa ta pochodzi od Chrystusa. Człowieka tego za panowania Tyberiusza skazał na śmierć prokurator Poncjusz Piłat.
Zdławiony na krótki czas, ten obrzydliwy zabobon odżył na nowo i to nie tylko w Judei, gdzie to zło się narodziło, lecz również w Rzymie, dokąd wszystko, co najgorsze i najbardziej haniebne w świecie spływa i znajduje licznych zwolenników”. (przekład Anny Świderkówny, „Rozmowy o Biblii, Nowy Testament”). Przekaz Tacyta ma decydujące znaczenie dla uznania historyczności wydarzeń opowiadanych przez Ewangelie.
Urna Kajfasza Istniały wątpliwości co do sądu Jezusa przed Radą Żydowską – Sanhedrynem. Poza Ewangeliami nigdzie nie pojawiała się wzmianka o istnieniu Kajfasza, co zastanawiało tym bardziej, że był on najwyższym kapłanem.
Ale w listopadzie 1990 roku robotnicy pracujący w okolicy Jerozolimy, niedaleko Wzgórza Świątynnego, trafili na jaskinię wykutą w miękkim wapieniu. Znaleziono w niej dwie doskonale zachowane urny skrzynkowe. Jedna miała wypukłą pokrywę i bogate zdobienie: obramowanie z liściastych gałązek i dwa okręgi, wypełnione sześcioma rozetami każdy. Na bocznej ściance wyryto napis: „Yehosef bar Caiapha”, czyli „Józef, syn Kajfasza”.
Archeolog Zvi Greenhut i antropolog Joe Zias doszli do wniosku, że chodzi o Kajfasza z Ewangelii, który zdobył pozycję najwyższego kapłana być może dzięki małżeństwu z córką Annasza, przewodniczącego potężnego klanu wyższych kapłanów (Jan 18 : 13) i stał się liderem spisku zmierzającego do ukrzyżowania Jezusa. Niestety, grobowiec został sprofanowany już w starożytności, a szczątki Kajfasza i 63 innych ludzi wysypane z urn.
Inskrypcja Piłata Przed 50 laty podczas restauracji teatru rzymskiego w Cezarei Maritima (Nadmorskiej) odkryto inskrypcję potwierdzającą istnienie postaci bezpośrednio związanej z Ukrzyżowaniem. Napis jest dedykacją świątyni kultu cesarza Tyberiusza, którą wzniósł „Pontius Pilatus… praefectus Iudaeae”, czyli: „Poncjusz Piłat… prefekt Judei”. Cezarea Nadmorska zbudowana przez Heroda Wielkiego od 13 r. p.n.e. była stolicą rzymskiej prowincji Judei. W pałacu rezydowali tu kolejni rzymscy namiestnicy, w tym Poncjusz Piłat.
Nie cieszył się on popularnością wśród Żydów, którzy wreszcie w 36 r. n.e. doprowadzili do odwołania go z urzędu. Historia zna Piłata przede wszystkim z procesu przeciwko Jezusowi. Inskrypcja nie tylko potwierdza istnienie Poncjusza Piłata, ale w sposób bezdyskusyjny koryguje przekaz Ewangelii: Piłat był nie prokuratorem Judei, lecz jej prefektem, a zatem osobą stojącą wyżej w urzędniczej hierarchii Imperium Romanum.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.