99 procent osób z uszkodzonym słuchem reaguje przynajmniej na bardzo głośne dźwięki. Badania dowiodły, że „słyszą” je „przez skórę”. Jak to możliwe?
Większość z nas – jeśli nie zajmujemy się zawodowo psychologią – nie wie, że istnieją ludzie, którzy mogą widzieć przedmioty przez skórę, mimo że mają całkowicie uszkodzony wzrok. Ba! Udowodniono, że nawet jeśli ktoś jest niewidomy od urodzenia, może dzięki skórze doznawać złudzeń wzrokowych! Te zjawiska psycholodzy nazwali widzeniem skórnym. Równie absurdalne wydaje się twierdzenie, że człowiek może przez skórę słyszeć dźwięki. A jednak...
„Poczuć” dźwięk
Jaki jest najstarszy zmysł? To pytanie brzmi trochę dziwnie, wygląda jednak na to, że istnieje „przodek wszystkich zmysłów”. Jest nim dotyk. Z niego prawdopodobnie u pradawnych zwierząt rozwinęły się inne zmysły – węch, smak, słuch, a być może nawet wzrok. Węch można potraktować jako odmianę dotyku.
W swojej istocie odbieranie zapachów polega bowiem na tym, że cząsteczka chemiczna wpada wraz z powietrzem do jamy nosowej i tam „przykleja się” do receptora węchowego – komórki nerwowej, która reaguje wtedy, gdy zostanie pobudzona przez odpowiedni związek chemiczny.
W gruncie rzeczy mamy tu więc do czynienia z dotykiem – związek chemiczny musi „dotknąć” receptora, aby wywołać jego reakcję. Podobnie działa zmysł smaku – zarówno narząd smaku, jak i węchu to te miejsca na skórze, które w toku ewolucji stawały się coraz to bardziej wrażliwe na działanie pewnych związków chemicznych. Gdy przyłożymy dłonie do radia, które głośno gra, poczujemy wibracje. Bez wątpienia mamy tu do czynienia z dotykiem.
reklama
Jeśli jednak radio gra bardzo głośno, a my mamy wrażliwą skórę, to poczujemy wibracje nawet jeśli tylko zbliżymy dłoń do głośnika, choć faktycznie go nie dotkniemy. Fale dźwiękowe odkształcą delikatnie naszą skórę, tak jak membranę bębna i wtedy „czujemy” dźwięk. Czy to jest jednak nadal dotyk, czy już słuch? W końcu wyczuliśmy dźwięk na odległość, bez dotykania, choć za pomocą skóry, a nie uszu.
W gruncie rzeczy na tym właśnie polega słyszenie – fala dźwiękowa odkształca bardzo wrażliwy kawałek „skóry” w naszym uchu środkowym – bębenek – który pod wpływem fal akustycznych zaczyna drgać. Prawdopodobnie właśnie w ten sposób u zwierząt pierwotnych wykształciła się wrażliwość na fale akustyczne – pewne miejsca w skórze stały się szczególnie czułe, w toku ewolucji ich budowa komplikowała się, aż zaczęły przypominać to, co dzisiaj nazywamy uszami.
Jest więc prawdopodobne, że ludzie pozbawieni słuchu mogą nauczyć się „słyszeć” przynajmniej niektóre dźwięki poprzez skórę. Czy mogą w ten sposób „słuchać” koncertów? Niestety nie, jednak bardzo głośne dźwięki są w stanie wyczuwać. W gruncie rzeczy oznacza to, że nie ma ludzi całkowicie głuchych. Rzeczywiście, 99 procent osób z uszkodzonym słuchem reaguje przynajmniej na bardzo głośne dźwięki. Dzięki temu, że zarówno nasze uszy, jak i skóra odbierają drgania, wszyscy ludzie mogą w niektórych sytuacjach poprawić swoje słyszenie. Tak właśnie robi wścibski sąsiad, gdy przykłada szklankę do ściany, a ucho do owej szklanki lub kowboj, który słucha nadjeżdżającego pociągu z głową przytkniętą do szyny kolejowej.
Ucho, które buczy W latach 70. badacze udowodnili, że u około 40 procent zdrowych ludzi z ucha wydobywają się dźwięki! Najczęściej przypominają one delikatne buczenie. U bardzo niewielu ludzi buczenie to jest na tyle głośne, że może je nawet usłyszeć „gołym uchem” inna osoba! Dzieje się tak dlatego, że uszy tych ludzi „starają się” poprawić jakość odbieranych tonów. Gdy do ucha wpada dźwięk, mózg próbuje go „wyostrzyć”. W tym celu kora mózgowa wysyła zwrotne impulsy do ucha wewnętrznego i wzbudza w nim dodatkowe drgania.
Gdy ucho wewnętrzne jest wprowadzone w drgania – przekładają się one na kosteczki słuchowe, a następnie na błonę bębenkową, która emituje owo delikatne buczenie tak jak malutki głośniczek. Wygląda więc na to, że nasz bębenek w uchu działa nie tylko jako odbiornik, ale także – przynajmniej u niektórych ludzi – jak nadajnik.
Głuchy muzyk Beethoven w wieku 30 lat spostrzegł, że zaczyna tracić słuch. Był tym tak załamany, że rozmyślał nawet o samobójstwie – głuchy kompozytor to przecież groteska. Na szczęście nie popełnił samobójstwa, przeciwnie był pierwszym w historii muzykiem, który utrzymywał się ze swojej pracy jako „wolny strzelec”. Pod koniec życia był już głuchy jak pień starego drzewa. Mimo to właśnie wtedy stworzył swoje najgenialniejsze dzieła – na przykład IX Symfonię.
Znowu mamy tutaj dowód na to, że do słyszenia nie są niezbędne uszy. Gdybyśmy poprosili kogoś, aby przypomniał sobie nasz hymn narodowy, to w wyobraźni tej osoby pojawią się pierwsze takty mazurka Dąbrowskiego. Ta osoba „usłyszy” je w głowie niemal w takiej samej formie, jak gdyby faktycznie dotarły one do jej ucha. Dzięki temu, że możemy słyszeć dźwięki w wyobraźni, Beethoven, choć był głuchy, potrafił usłyszeć muzykę i zapisywać ją za pomocą nut.
Wytrawni muzycy umieją także zrobić odwrotnie – patrząc na nuty, „słyszą” je w formie brzmień w swojej wyobraźni, tak jak człowiek, który czyta słowa, może je „słyszeć” w swojej głowie lub „widzi” obrazy przez te słowa opisywane. Ponieważ wyobraźnia dźwiękowa działa względnie niezależnie od uszu, ludzie czasem słyszą rzeczy, których w rzeczywistości nie ma. W pewnym eksperymencie proszono osoby, aby słuchały zdania nagranego na taśmę.
Część wyrazu w zdaniu była całkowicie „zatarta” przez kaszel mówiącego. Mimo że tej części wyrazu nie było słychać, nikt z badanych tego nie spostrzegł, przeciwnie uczestnicy upierali się, że słyszeli całe słowo bez zniekształceń, a kaszel występował nie w tym momencie. W innym eksperymencie udowodniono, że gdy ludzie słyszą dźwięk szarpanych strun, ale widzą osobę grającą na wiolonczeli, widok grającego muzyka sprawia, że słyszane dźwięki są w odpowiedni sposób zniekształcane.
W jeszcze innym badaniu proszono ludzi, aby powiedzieli, skąd dobiega śpiew słowika. Ukryty głośnik montowany był na tle dużej fototapety. W normalnych warunkach większość ludzi potrafiła bezbłędnie wskazać miejsce, z którego wydobywał się dźwięk. Jeśli jednak fototapeta przedstawiała drzewo, a na nim słowika z otwartym dziobem, ludziom wydawało się, że dźwięk wydobywa się właśnie stamtąd, mimo że faktycznie głośnik umieszczony był w odległości nawet 15 stopni kątowych od owego miejsca.
Słuch absolutny W rezultacie wszystkich tych eksperymentów naukowcy doszli do wniosku, że człowiek najczęściej nie odbiera poszczególnych dźwięków osobno, niezależnie jeden od drugiego, aby potem „ułożyć je” w całość (na przykład w melodię). Przeciwnie, najczęściej dzieje się tak, że odbieramy dźwięki w relacji do innych dźwięków lub informacji.
Gdy przeciętna osoba słyszy akord gitary, w której jedna struna jest lekko rozstrojona, jej ucho tego nie wykryje – fałszywy dźwięk zostanie delikatnie zniekształcony tak, aby pasował do całego akordu. W rezultacie ucho przeciętnego człowieka nie wykrywa fałszu. Istnieją jednak osoby obdarzone tak zwanym słuchem absolutnym. Potrafią one odbierać dźwięki niezależnie jeden od drugiego i bez względu na ich relację do innych sygnałów. Te osoby z łatwością wykryją fałsz akordu, znajdą rozstrojoną strunę i bez problemu ją naprawią.
Marcin Florkowski
dla zalogowanych użytkowników serwisu.