Między starym a nowym rokiem na chwilę przestają obowiązywać prawa rządzące światem. To, co było, przestało istnieć, to, co będzie, jeszcze nie nastąpiło.
W jednym z tomów opowieści o Mary Poppins, ekscentrycznej i niesamowitej niańce angielskiego rodzeństwa, jej podopieczni trafiają na tajemniczy bal. Są tam postaci z baśni, legend i wierszyków dla dzieci, a wszyscy bawią się zgodnie i radośnie. Gdy dzieci dziwią się, widząc wspólne tańce wilka i jagniąt, słyszą: „Jest tylko jeden czas, gdy wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Nazywamy go Szparką”. Szparka to czas między pierwszym a dwunastym uderzeniem zegara w sylwestrową noc.
Idea Szparki bardzo dobrze odpowiada kulturowemu rozumieniu Sylwestra i Nowego Roku. Jest to czas pomiędzy – pomiędzy starym a nowym – czas graniczny, nieopisywalny i niedefiniowalny. Stąd jego niesamowitość, otwarcie na magię, wróżby, wizyty gości z zaświatów.
Zasłony, oddzielające różne światy, odchylają się, pozwalając nam zajrzeć w przyszłość, a duszom zmarłych umożliwiając chwilowy powrót do bliskich. Między starym a nowym rokiem na chwilę przestają obowiązywać prawa rządzące światem. Wynika to stąd, że jest to czas początku – od niego zależy kształt przyszłości – a także czas przesilenia zimowego.
Od zarania dziejów w większości kultur otaczano specjalnymi obrzędami dni oznaczone w naszym kalendarzu jako 23-25 grudnia. W kulturze chrześcijańskiej takim świętem jest Boże Narodzenie wraz z Wigilią, jednak również Nowy Rok i poprzedzający go Sylwester należą do tego samego cyklu świętowania. Stąd zresztą wiele zwyczajów ludowych jest identycznych dla Wigilii i Sylwestra.
Przesilenie zimowe to moment, od którego dzień zaczyna się wydłużać – jest to symboliczne, ale też dostrzegalne gołym okiem zwycięstwo dnia nad nocą, światła nad ciemnością, a co za tym idzie życia nad śmiercią, dobra nad złem. To początek nowego cyklu wegetacyjnego i nowego roku obrzędowego.
reklama
Jako że jest to święto początku, od jego kształtu zależy, jaki będzie cały następny rok. Dlatego też Nowy Rok to najlepszy czas na składanie obietnic odmiany swojego życia. Jest to też czas sprzyjający spełnianiu się życzeń. Zwyczaj nakazuje pomyśleć je lub wypowiedzieć o północy w Sylwestra. Mogą to być ogólne życzenia powodzenia, szczęścia i pomyślności, mogą mieć one charakter bardziej osobisty, mogą to wreszcie być prywatne intencje dotyczące naszego życia, które wypowiadamy tylko w myślach. Niektórzy spisują je wcześniej na karteczce, palą, a popiół wrzucają do kieliszka szampana. Rozpuszczone w szampanie życzenie należy wypić między pierwszym a ostatnim uderzeniem zegara – czyli w owym osobliwym momencie bycia „pomiędzy”.
Skoro noworoczny czas początku ma stanowić o tym, jaki będzie nadchodzący rok, ważne jest, jak spędzimy moment przełomowy – Sylwestra – i dzień noworoczny. W dzisiejszych czasach pomysłów na jego uczczenie jest wiele, jednak łączą je pewne cechy. Przede wszystkim powinno być to przeżycie wspólnotowe. Oczywiście wspólnota może składać się z dwóch osób, a może to być wielotysięczny tłum na Polach Elizejskich, krakowskim rynku czy placu Konstytucji w Warszawie.
Osoby samotne często włączają telewizor, stając się tym samym częścią wspólnego świętowania łączącego zgromadzonych w telewizyjnym studiu i widzów przed ekranami. Czy jednak chronimy się w zaciszu własnego domu, czy gromadzimy się tłumnie w jakimś punkcie, czy wreszcie włączamy w zbiorowość połączoną oglądanym w telewizji programem – większość z nas potrzebuje w Sylwestra i Nowy Rok poczucia wspólnoty.
Przeżycie wspólnotowe jest ważne, bo czas tak osobliwy jest zarazem niebezpieczny – wszak nigdy nie ma pewności, czy po końcu nastąpi nowy początek, czy świat trwać będzie dalej. Grozę Sylwestra bardzo dobrze widać w chrześcijańskiej legendzie osnutej wokół jednego z proroctw Sybilli. Głosiło ono, że w roku 1000 nastąpi koniec świata za przyczyną skrzydlatego, ognistego smoka Lewiatana. Od IV wieku, gdy papież Sylwester I zakuł go w łańcuchy i uwięził w lochach Watykanu, miał on czekać na dogodny czas, by się uwolnić i spalić świat.
Histeria sięgnęła apogeum, gdy w 999 roku kolejny papież przyjął imię Sylwestra II. Lecz gdy o północy na przełomie lat 999/1000 nic się nie stało, rozradowane tłumy zaczęły świętować, pijąc wino na ulicach Rzymu, Sylwester II zaś wygłosił błogosławieństwo urbi et orbi, błogosławiąc Wieczne Miasto i cały świat na nowe tysiąclecie. Ów gest Sylwestra II powtarzają do dziś papieże, a rozradowane tłumy wypełniają ulicę w noc nazywaną od tamtego czasu sylwestrową.Potrzeba wspólnoty może wyrażać się poprzez wspólną ucztę. W wielu krajach właśnie uroczysta kolacja jest najważniejszym wydarzeniem nocy sylwestrowej. Spożywa się ją w gronie najbliższych, uznając, że moment przełomowy najlepiej dzielić właśnie z nimi.
A jeśli nie sama noc sylwestrowa, to przynajmniej Nowy Rok jest czasem spotkania w rodzinnym gronie. Najwyraźniej widać to za naszą wschodnią granicą, gdzie promowany poniekąd przez władze Związku Radzieckiego Nowy Rok przejął jednoczące, rodzinne funkcje Wigilii. Jednak to coś więcej niż propaganda – sylwestrowe i noworoczne ucztowanie znane było na Słowiańszczyźnie już wcześniej. To czas niebezpieczny: przecież nigdy nie ma pewności, czy po końcu nastąpi nowy początek, czy świat trwać będzie dalej…
W dawnej Polsce wieczór sylwestrowy przypominał Wigilię – bez postu, za to z dużą ilością dań mięsnych. Także Nowy Rok miał swoje potrawy – głównie wypieki. Znane są kurpiowskie twarde ciastka korzenne, zwane fafernuchami, zwierzątka z ciasta, pieczone w północno-wschodniej Polsce czy bułeczki smarowane bryndzą, popularne na Podhalu, Pogórzu i w Beskidzie. Wspólne ucztowanie – dzielenie się jedzeniem – to jeden z najbardziej archaicznych gestów kulturowych, wskazujących na zawiązanie świątecznej wspólnoty.
Nieodmiennie towarzyszy mu także używanie substancji transogennych, pomagających przełamać bariery nie tylko między ludźmi, lecz także między tym światem a zaświatami. Dlatego świętowaniu Sylwestra nieodmiennie towarzyszy alkohol. Obowiązkowy jest przynajmniej toast wznoszony o północy – jego moc łączenia ludzi i światów zwiększa szansę na spełnienie się wypowiadanych wtedy życzeń.
Jako czas początku tak Sylwester, jak i Nowy Rok są momentem szczególnie sprzyjającym wróżbom. Są to często wróżby podobne do wigilijnych – głównie mówiące o miłości i małżeństwie. A więc nasłuchiwanie, z której strony pies szczeka (z tej nadejdzie narzeczony) czy liczenie polan (parzyste gwarantują zamążpójście). Z kolei od tego, jak przebiegnie dzień noworoczny, zależy cały nadchodzący rok. Tradycyjnie w Polsce myło się rano zimną wodą, a do miski wkładano srebrną monetę, co miało gwarantować zdrowie. Za dobry znak uchodziło, jeśli pierwszym gościem w domu był mężczyzna. Cały dzień powinno się przeżyć zgodnie i szczęśliwie. Ważne, żeby nie zabrakło obfitego jadła – chleba, kapusty z grochem, kiełbasy i mięsa.
Istotne było wówczas okazywanie gościnności – a dawniej w ten dzień składały wizyty różne grupy przebierańców: kolędnicy z szopką, herody, chłopcy z turoniem, dziady żywieckie, ślachcice... Ich występom towarzyszyła zawsze muzyka i taniec, a gospodarze winni im byli poczęstunek. ,Dziś, choć raczej nie lejemy wosku i nie oczekujemy wizyty turonia, staramy się w Nowy Rok robić to, co dla nas ważne, przyjemne, czego chcielibyśmy doświadczać w ciągu najbliższych miesięcy. Może to być rodzinny obiad, lenistwo na plaży, górska wspinaczka, symboliczne wykonanie czegoś, co wiąże się z naszą pracą.
Wiele zależy od naszego temperamentu i oczekiwań wobec życia – czy wolimy, by symboliczny czas początku był spokojny, bezpieczny, czy też pełen egzotyki, niezwykłości i niespodzianek. W tym sensie nie ma nietradycyjnego Sylwestra – czy podkreślimy niezwykłość tego czasu, przeżywając go w igloo, jaskini lub pod wodą, czy skupimy się w świąteczną wspólnotę w gronie najbliższych. Nietradycyjnie byłoby tylko go przespać. Ale chyba nie warto. Do siego roku i dobrej zabawy!
Zuzanna Grębecka
dla zalogowanych użytkowników serwisu.