Koszmar pierwszej randki

Ręce drżą, ciało się poci, w głowie pustka. Brzmi znajomo? Nie, to nie matura. To egzamin z obycia, swobody i poczucia własnej wartości.

Koszmar pierwszej randki Pamiętacie Bena Stillera, partnera Jenifer Aniston, w filmie „Nadchodzi Polly”? Na filmowej Polly zależało mu tak bardzo, że zgodził się na pierwszą randkę w marokańskiej restauracji, choć wiedział, że jego żołądek buntuje się przeciwko arabskim specjałom. Po kolacji wpadli do niej. Na herbatę. Pół wieczoru okupował łazienkę.

Papier toaletowy wykorzystał do ostatniego kawałka. Na koniec pozostało mu już tylko użyć ręcznie haftowanej serwety zdobiącej pralkę. Pech chciał, pamiątki po babci. Przetykanie klozetu skończyło się powodzią. Wyglądało na to, że kolejnej randki nie będzie. Bo gorzej być nie mogło. A jednak stało się inaczej. Dokładnie tak, jak u Małgosi, kosmetyczki.

Ideał w zasięgu ręki

Adama, obecnego narzeczonego, Małgosia poznała na ślubie koleżanki. Stał po drugiej stronie kościelnej nawy. Wysoki, ciemne oczy, kaszmirowy płaszcz. W ręku trzymał gustowną wiązankę. Tyle zdążyła dostrzec, zerkając na niego dwa razy. Poczuła, że nie powinna się tak bezczelnie gapić w stronę… ideału.

– Jest kardiologiem – szepnęła jej do ucha Basia, przyjaciółka panny młodej. – Podobno ciężko go uwieść. Niejedna już próbowała. Z kościoła Małgosia uciekła szybko, ale o Adamie myślała dzień i noc. Los chciał, że dwa tygodnie później przywiozła na kardiologię swoją mamę. Miał dyżur.

– To pewnie niewłaściwe miejsce i pora, ale widziałem panią na ślubie moich znajomych – powiedział, gdy po badaniu okazało się, że z mamą nie jest źle. – Chciałem zaprosić panią na kawę, ale wyszła pani tak szybko – dodał. Nie wierzyła we własne szczęście. Ten wyśniony facet zaprasza ją na kawę! Nosiła rozmiar 40, a jej twarz przypominała rumiane jabłko. Jak mogła mu się podobać? Ona, niebywała w świecie kosmetyczka, która nosiła ciuchy z wyprzedaży w H&M?

reklama


Kozaczki od Jacobsa


Na pierwszą randkę od zamożnej koleżanki pożyczyła wiśniową sukienkę i kozaczki Marca Jacobsa. Trochę ciasne, ale pocieszała się, że przecież nie będzie w nich długo chodzić. Czuła, że płoną jej policzki, kiedy podjechał po nią swoim samochodem. Zabrał ją do kawiarenki, gdzie podobno podaje się „najlepsze tiramisu w Gdyni”. Bała się odezwać, bo czuła, że wszystko, co ma do powiedzenia, jest głupie. Cały czas myślała tylko o tym, że on na pewno naśmiewa się po cichu z jej pucołowatej twarzy.

– Tak się zachowują osoby, które chorobliwie boją się oceny – tłumaczy psycholog i psychoterapeuta Jacek Borkiewicz. – Sądzą, że ich prawdziwe „ja” jest do niczego, myślą, że są beznadziejni. Dlatego starają się „sprzedać” kogoś zupełnie innego niż osoba, którą są w rzeczywistości. Kontrolują swoje zachowanie tak bardzo, byle tylko nikt nie odkrył ich prawdziwego wnętrza. Są zestresowani, bo pierwsza poważna randka, która służy nie tyle pójściu do łóżka, co nawiązaniu głębszej relacji, to „obwąchiwanie się” partnerów, badanie wzajemnej atrakcyjności.

Gdy ktoś się nam podoba, idealizujemy go. I nie chcemy tego ideału odstraszyć. Nie chcemy zawieść oczekiwań, pokazać się od złej strony. Przy czym to my sami definiujemy, co jest tą „złą stroną”. Co jest „złym strojem”, „złym makijażem”, „nieciekawą osobowością”. A może Adam, kardiolog, lubił właśnie dziewczyny o okrągłych twarzach?

Małgosia wtedy tak o tym jednak nie myślała. Była wściekła na kelnerkę, że namówiła ją na ciastko z kruchym spodem! Kiedy mocniej na nie nacisnęła, poleciało prosto na jego marynarkę. Zerwała się zbyt gwałtownie, żeby ją wyczyścić i wylała herbatę. On błyskawicznie osuszył serwetkami stół. Cały czas się uśmiechał i zapewniał, że nic się nie stało, ale ona i tak umierała z zażenowania. Jakby tego było mało, do kawiarni wpadła jej koleżanka, straszna plotkara. Bardzo atrakcyjna plotkara. Małgosia niechętnie przedstawiła jej Adama. Widać było, że ją olśnił i chętnie zagięłaby na niego parol. Zamiast tego wykrzyknęła niby z zachwytem: – Śliczne kozaczki. Pożyczyłaś od Kaśki? Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, plotkara rzuciła: – To pa, muszę lecieć!

– Czułam się tak niezręcznie, że nawet nie pomyślałam o jej chamstwie, tylko o tym, że głupio zrobiłam, pożyczając te buty. Chwilę później miałam się przekonać, że to był najgorszy z pomysłów – wspomina – bo Adam zaproponował mi spacer. Bulwarem.

Marzyłam tylko o tym, żeby zdjąć kozaki i obejrzeć bąble. Prawie się do niego nie odzywałam, bo z bólu musiałam zaciskać zęby. Byłam pewna, że wysadzi mnie przy domu i nigdy więcej się nie odezwie. Zadzwonił na drugi dzień. Pytał, jak moje stopy i czy nie przywieźć mi plastrów z opatrunkiem. Trzy tygodnie później Małgosia usłyszała od Adama, że ma piękną twarz.

– Często coś, co dla nas jest wadą, którą próbujemy ukryć, dla drugiej osoby bywa niezauważalne lub wręcz przeciwnie, stanowi atut – dodaje Jacek Borkiewicz.

Kiedy zaczyna się gra


Marta zaprosiła kolegę na kolację. Wszystko przygotowywała w ciemnej kuchni. Nie mógł się nadziwić, że ona nie zapala światła. A jak miała to zrobić, skoro całą kuchnię widać było z pokoju?

– Kiedy byłam odwrócona tyłem, patrzyłby cały czas na mój wielki tyłek – tłumaczy jak coś najbardziej oczywistego na świecie. – On sądził, że jestem przesadnie oszczędna, a ja dopiero rok później dowiedziałam się, że pupa w rozmiarze większym niż ta Jenifer Lopez to jego ideał. Przez to moje ciągłe „chodzenie tyłem” spotkanie kompletnie się nie udało.

– Prawdopodobieństwo, że na pierwszej randce nie wypadniemy dobrze, jest niestety wysokie – tłumaczy Jacek Borkiewicz. – Denerwujemy się tak bardzo, że brak nam swobody, dystansu do siebie. A wtedy bardzo łatwo o fałszywy ruch, faux pas.

Czasem boimy się nie tyle oceny własnego wyglądu, co życiowej sytuacji, braku wiedzy, oczytania. Wstydzimy się tego, co robimy naprawdę. Tak jak Maciek, właściciel eko-zieleniaka. Martę poznał na plaży. Opalony i muskularny, bez piętna brokułów, poczuł się jak zdobywca nowej ziemi.

– Kobiety potrzebują Bondów – wyjaśnia, tłumacząc, dlaczego udawał oficera straży pożarnej. – Co miałem jej powiedzieć? Że na co dzień noszę skrzynki z marchwią? Wszystko wydało się dwa miesiące później. Stęskniona Marta odwiedziła go w Warszawie.

Źródło: Wróżka nr 2/2010
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl