Biały dom

Od dnia ślubu marzyliśmy z mężem o własnym domu za miastem. A że pobraliśmy się w czasach, kiedy nie było łatwo o kredyt, musieliśmy liczyć na to, że kiedyś uzbieramy niezbędną sumę pieniędzy. Od rodziców i teściów dostaliśmy wstępny kapitał.

Po sześciu latach otrzymaliśmy klucze do własnego M4 na nowym osiedlu. Mieszkanie składało się z dwóch małych pokoi i jeszcze mniejszej kuchni, dla nas wyglądało jak apartament. Urządziliśmy się i byliśmy szczęśliwi. Każde z nas miało ciekawą pracę. Ja byłam redaktorem w wydawnictwie, mąż robił karierę w branży turystycznej. Wkrótce został dyrektorem dużego biura podróży. Coraz później wracał do domu, coraz częściej wyjeżdżał służbowo. Odbiło się to na jego zdrowiu. Za radą bioterapeuty mąż zaczął chodzić spać z kurami i wstawać o świcie. Przed pracą jeździł za miasto i chodził po polach, łąkach. „Zbierał energię”. Ja przeciwnie. Kładłam się grubo po północy i wstawałam, gdy już nie było go w domu. Nawet w weekendy mąż nie odstępował od swojego rytmu dnia. Tyle że z porannych wędrówek nie wracał wcześniej niż po południu.

Nadal marzyliśmy o domu. Już stać nas było na jego wybudowanie, toteż zaczęliśmy szukać działki niezbyt daleko od miasta. Ponieważ prowadziliśmy odmienny tryb życia, szukaliśmy równolegle, każde z osobna. Podzieliliśmy się nawet kierunkami. W tym czasie za namową przyjaciółki poszłam do wróżki. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale byłam w takim dziwnym stanie ducha… Czułam się coraz bardziej samotna.

reklama

Wróżka nic konkretnego mi nie powiedziała. Powtórzyła tylko kilka razy, że w moim życiu „wszystko zmieni się przez biały dom. I w sumie na lepsze”. Tyle to ja sama wiedziałam, przecież od lat dom był naszym celem. Może pod wpływem wizyty u wróżki przyśniło mi się wymarzone miejsce: biały dworek z kolumnami wokół ganku, zielonymi okiennicami i spadzistym dachem pokrytym gontem. Sen powtórzył się trzy razy. Uznałam, że to znak, by poszukać czegoś podobnego u pośredników sprzedaży nieruchomości. Żaden z pośredników nie miał w ofercie dworku ze snu, ale jeden powiedział, że niedawno taką nieruchomość widział. Rzeczywiście, pod wskazanym adresem znalazłam dom.

Długo patrzyłam z samochodu na białe kolumny, zielone okiennice i dach pokryty gontem. Dom wyglądał na zamieszkany. Pomyślałam, że jego lokatorzy muszą być bardzo szczęśliwi. Nagle drzwi domu otworzyły się. Wyszedł z nich mężczyzna w towarzystwie kobiety. Szli do furtki objęci, roześmiani. To był mój mąż i moja przyjaciółka, ta sama, która wysłała mnie do wróżki! Szybko odjechałam. Nie wróciłam już do mieszkania. Następnego dnia wynajęłam adwokata. Po rozwodzie wyjechałam do kuzynów mieszkających na południu Francji. Tam poznałam swojego drugiego męża. Kupiliśmy starą posiadłość, w której urodziły się nasze dzieci. I w ten sposób „przez biały dom” wszystko zmieniło się na lepsze.


Anna z Montpellier

Źródło: Wróżka nr 9/2009
Tagi:
Komentarzy: 1
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl