Nad istotą kobiecej rozkoszy badacze pochylają się już ponad osiemdziesiąt lat. Jednak mimo zaangażowania wielkich zespołów naukowych i ogromnych środków finansowych nadal pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi.
Po opracowaniu błękitnych tabletek viagry koncerny farmaceutyczne na całym świecie rozpoczęły ostrą rywalizację o to, kto pierwszy opracuje taki specyfik dla kobiet. Co chwila ogłaszano, że od wprowadzenia do ogólnej sprzedaży „różowej viagry” dzieli nas tylko mały krok, a potem zapadała cisza. Wreszcie po ośmiu latach badań, które pochłonęły miliony dolarów, sygnał do odwrotu odtrąbił koncern Pfizer. Jego przedstawiciele przyznali, że nie uda się osiągnąć sukcesów na tym polu dotąd, dokąd wiedza o kobiecym orgazmie będzie tak nikła jak dotychczas. I ogłosili zamknięcie projektu.
To prawda, że w zdominowanych przez mężczyzn pracach naukowych nad istotą „drogi Ewy do raju”, jak nazywano kobiecy orgazm, zaczęto zastanawiać się o wiele później niż nad mechanizmami męskiej erekcji. Kiedy jednak badania wreszcie ruszyły, pochylono się nad nimi rzetelnie. Cóż z tego, skoro efekty były nadzwyczaj mizerne. Szybko okazało się bowiem, że kobiecy orgazm nie poddaje się prostym definicjom.
U mężczyzn sprawa była jasna. Cały problem skupiał się na właściwym ukrwieniu członka, a reszta, jak pisze, z przekąsem zresztą, Louann Brizendine w swojej pracy „Mózg Kobiety”, to kwestia mechaniczna. I choć stwierdzenie to wydaje się nieco uproszczone, to faktem pozostaje, że przez lata nikt nie wymyślił metody pozwalającej mierzyć fizyczne zmiany zachodzące w genitaliach kobiety. Pojawiły się więc pomysły, by badać stopień ich zwilgotnienia. Przeprowadzono nawet eksperymenty oparte na ważeniu tamponów, które uczestniczki badań zakładały na czas oglądania filmów erotycznych!
Tomograf w sypialni
Dopiero kiedy uczeni stwierdzili, że w przypadku kobiet nie jest to wyłącznie sprawą fizjologii narządów płciowych, zabrano się do badań mózgu. Prawdziwą sensację przyniosła jednak możliwość badania mózgów kobiet za pomocą tomografu przed aktem miłosnym, bezpośrednio po nim, i wreszcie w „tym” momencie. I cóż się okazało? W odróżnieniu od mężczyzny, kobieta, by uzyskać pełną satysfakcję seksualną, musi najpierw ożywić cały mózg, a potem go w przeważającej części wyłączyć, by w jednej sekundzie znów go uruchomić. Brzmi dość skomplikowanie, ale na szczęście można to zobaczyć.
reklama
Gdybyśmy podglądali mózg kobiety w chwili, gdy wybiera się do łóżka ze swoim partnerem, zobaczylibyśmy, że liczne obwody neuronów uaktywniają się nadzwyczajnie, nim jeszcze przekroczy ona próg sypialni. Kiedy jednak już przytuli się do swojego mężczyzny i zaczną się całować i pieścić, stwierdzimy ze zdziwieniem, że aktywne do tej pory obszary mózgu zaczynają zmniejszać swoją aktywność, zamiast – jak mogłoby się wydawać – jeszcze ją zwiększać. Poza jednym wyjątkiem. Obraz odpowiadający regionom odbierającym bodźce z genitaliów i piersi rozświetli się silnym jasnym światłem. Wraz z upływem czasu obszary mózgu na naszym obrazie zaczną czerwienieć, a w miarę intensyfikacji pieszczot jądra migdałowate – część odpowiedzialna za wrażenie lęku i niepokoju – nabiorą chłodnej niebieskiej barwy. To sygnał spadku aktywności tej części mózgu.
Gdy kobieta łączy się z partnerem, jądra migdałowate na chwilę „zamierają”, a ośrodki przyjemności, pulsując purpurą, dosłownie szaleją, by wreszcie fala czerwonego ognia ogarnęła na powrót cały jej umysł i ciało. Dochodzi do eksplozji reakcji neurochemicznych, w których wszystkie hormony biorą jednoczesny udział. I jest to doznanie o wiele intensywniejsze niż u mężczyzn. Okazało się bowiem, że cała sieć neuronów otaczających genitalia kobiety i jej piersi ma bezpośrednie połączenie z ośrodkiem przyjemności w mózgu. Nic więc dziwnego, że w momencie orgazmu mózg kobiety rozświetla się niczym wielowatowa żarówka, by powoli, bardzo powoli, wracać do normalnego stanu.
Wymagająca chwila zapomnienia Jednocześnie pobudliwość seksualna u kobiet jest w większym stopniu niż u mężczyzn uzależniona od bodźców psychologicznych. To spora przeszkoda, ale i ogromna zaleta. Jest przeszkodą, bo właściwie wszystko może stanąć na „drodze do raju”; zaletą, bo bodźce psychologiczne w dużym stopniu zwiększają, pogłębiają i ogromnie urozmaicają sam orgazm, pozwalając, by za każdym razem był on nieco inny.
Badania z użyciem technik obrazowania wykazały, że zanim kobieta nabierze ochoty na seks, przede wszystkim musi czuć się ze swoim partnerem bezpiecznie. Przy czym określenie tego stanu bezpieczeństwa jest właściwie trudne do jasnego określenia. Kobieta wyczuwa to intuicyjnie, a na owo poczucie może wpływać nawet najdrobniejsza rzecz. I nie zawsze potrafi określić, co jej „przeszkadza”.
To oczywiście czasami budzi irytację mężczyzn, ale kobiety naprawdę nie zawsze są w stanie określić słowami to, co odbierają w tym momencie całym swoim organizmem. Niekiedy na drodze do orgazmu stają – z męskiego punktu widzenia – drobiazgi, które nie mają nic wspólnego z namiętnością czy uczuciem do partnera. Zapach, ślina, niezręczny ruch kolana, dłoni lub języka, słowo wypowiedziane w nieodpowiednim momencie – cokolwiek. Najmniejszy drobiazg wystarczy, by jądro migdałowate, zmieniając kolor, wznowiło pracę i zamknęło drogę do orgazmu. Gwałtownie i prawie zawsze bez uprzedzenia.
Równie trudną barierą do pokonania w drodze do „raju” mogą być wspomnienia i dawne doświadczenia seksualne, podświadoma tęsknota lub ucieczka od nich. Według badań około 40 procent kobiet ma w pamięci jakieś nieprzyjemne przeżycia o podłożu seksualnym, za sprawą których seks w dorosłym życiu jest dla nich stresującym doświadczeniem. Niemożność osiągnięcia orgazmu jest w takim przypadku jednym z najpowszechniejszych objawów.
Jak wykiwać strażnika? Naukowcy nie bardzo wiedzą, dlaczego strażnik orgazmu jest taki czuły i tak drażliwy. Być może ma to związek z naszym ewolucyjnym rozwojem. Może kiedyś dla pierwotnej Ewy warunek bezpieczeństwa był jedynym gwarantem wychowania potomstwa? Może właśnie dlatego wszelkiego rodzaju sposoby „wyeliminowania” tego strażnika, jak na przykład alkohol lub środki uspokajające (oczywiście w rozsądnych ilościach) czasami znacznie ułatwiają osiągnięcie orgazmu? Czasami, bo jak wszystko w drodze do kobiecego orgazmu, tak i to nie poddaje się żadnym regułom!
Jedno pozostaje w miarę pewne Najlepszym sposobem przekonania jądra migdałowatego kobiecego mózgu, żeby zechciał nam nie przeszkadzać w tym jednym, jedynym momencie, jest sprawienie, by kobieta poddała się dobremu nastrojowi. Dobry nastrój jest bowiem dla kobiety podstawowym warunkiem dobrego seksu i gwarancją osiągnięcia orgazmu. Ona przed pójściem do łóżka potrzebuje relaksu, uspokojenia, zaufania. Jak twierdzą specjaliści od terapii seksualnej, dla kobiety grą wstępną jest wszystko, co dzieje się w ciągu 24 godzin przed stosunkiem. Mężczyźnie wystarcza 3 do 5 minut.
Ponieważ wiele obszarów kobiecego mózgu uaktywnia się niemal natychmiast, ważne jest, by właściwy nastrój, rozluźnienie i dobre relacje z partnerem istniały na długo przed pójściem do łóżka. I o tym, panowie, warto pamiętać, przynajmniej do momentu, kiedy naukowcy zorientują się tak naprawdę, na czym ta droga do raju naszej Ewy polega. Pamiętajcie o kwiatach i miłych słowach. To działa! Jeśli macie ochotę na dobry seks, nie rozpoczynajcie dnia od sporów. Chyba, że chcecie na kolejną porcję rozkoszy czekać kolejne 24 godziny...
Jerzy Gracz Na podstawie książki Louann Brizendine – „Mózg Kobiety”. Autorka jest neuropsychiatrą i neurobiologiem. Obecnie pracuje na University of California w San Francisco.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.