Po drugiej stronie lustra

Śpiączka jest dla rodziny chorego dramatem. Niektórzy pacjenci nie budzą się latami. Czasem jednak pobyt "po drugiej stronie lustra" ujawnia niezwykłe zdolności.

Po drugiej stronie lustra Klaudia była w śpiączce przez czterdzieści dni, nie reagowała na nic, nie jadła i nie piła samodzielnie. Tylko oddychała bez pomocy. Spała, ale czy był to sen? Lekarze w szpitalu w Lednicy nie wiedzieli, co stało się z pacjentką, dlaczego nie da się jej wybudzić ze śpiączki.

- Do Polski przyjechałam w 1981 roku, miałam wtedy 32 lata - opowiada Klaudia Szewcowa. - Mąż był rosyjskim wojskowym, całe dnie spędzałam w koszarach. Kobiety nie pracowały, wychowywały dzieci, robiły zakupy, zajmowały się domem, plotkowały, oglądały telewizję. Nie odpowiadał mi ten sztuczny świat. Poznałam grupę Polaków, którzy ćwiczyli hatha i radża jogę.

Z zapałem zabrałam się do ćwiczeń, szybko poczułam w duszy wielki spokój. Po trzech tygodniach intensywnych treningów przydarzyło mi się coś dziwnego. Mąż wyjechał do Moskwy, zostałam sama w domu. Nie umiem tego wyjaśnić, żyłam jakby w dwóch wymiarach: rozmawiałam z sąsiadkami, a jednocześnie widziałam te same osoby starsze, mające inne problemy. Byłam jakby w zawieszeniu, chyba wpadłam w pętlę czasową, dziś i jutro nałożyły się na siebie. Ten stan trwał ponad tydzień.

Ucieczka w sen

Tego, co stało później, Klaudia nie pamięta. Pewnego dnia do jej drzwi zapukała sąsiadka. Gdy nikt nie zareagował, zaniepokoiła się i weszła do środka. Zobaczyła Klaudię leżącą na podłodze. Potem okazało się, że była nieprzytomna już tydzień. W szpitalu, mimo różnych leków, nie dawało się jej wybudzić. - Gdzie byłam? Chyba w transie. Jakiś głos mówił mi, że otrzymam dar, który mogę wykorzystać lub odrzucić. Jeżeli go przyjmę, będę mogła pomagać ludziom jako jasnowidz. Zobaczyłam siebie w przyszłości, miałam mieć drugiego męża i dziecko. Wiem, że byłam tam szczęśliwa, ale musiałam wrócić.

reklama

Po czterdziestu dniach Klaudia nagle obudziła się. Początkowo wszystko wydawało się jej obce, z trudem poznała męża i przyjaciół. Pamięć wracała powoli. - Jak to możliwe, że przez tydzień przetrwała pani bez jedzenia i picia? W szpitalu podawaliśmy wyłącznie kroplówki, a nie straciła pani na wadze! - pytali lekarze. Klaudia czuła się dobrze, po dziesięciu dniach wypisano ją ze szpitala. W domu jednak dużo spała, nawet osiemnaście godzin na dobę.

- Dokuczała mi samotność. Mężowi nie mogłam się zwierzyć, wiedziałam, że mnie nie zrozumie. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam choroby psychicznej, może to były halucynacje? Gdy wyszłam z domu, spotkałam znajomą. Nagle zobaczyłam smutne sceny z jej życia. Kobieta potwierdziła, rzeczywiście przeżyła to, co zobaczyłam. Nikomu o tym nie mówiła. Pocieszyłam ją, że przyszłość będzie lepsza, opisałam, co ją prawdopodobnie czeka. Po latach dowiedziałam się, że przepowiednia sprawdziła się. Klaudia coraz częściej miała wizje z życia ludzi, gdy się skupiła, widziała ich choroby, wydarzenia z przeszłości i przyszłości. Przestała się obawiać, zrozumiała, że ma dar, ale jak go wykorzystać?

Pozazmysłowa diagnoza

- Wróciłam na Ukrainę, zaczęłam szukać zajęcia. Jako pielęgniarka zdecydowałam się na pracę w szpitalu pediatrycznym, chciałam pomagać dzieciom. Zorientowałam się, że gdy się skupię, zaczynam czuć, który organ niewłaściwie pracuje. Nie muszę o nic pytać pacjenta, zawsze stawiam dobrą diagnozę. Zamykam oczy i widzę, że np. źle pracuje wątroba i myślą uleczam ją. W ten sposób pomagam. Uzdrowicielka nie pracowała długo jako pielęgniarka, przybywało pacjentów wyleczonych jej własnymi metodami. Ordynator szpitala zaproponował jej współpracę. Sława Klaudii rosła z dnia na dzień, była oblegana przez chorych. Siedemnaście lat temu zdecydowała się znów przyjechać do Polski, chciała lepiej poznać kraj i ludzi. Nie myślała, że zostanie tutaj na stale i otrzyma polskie obywatelstwo.

Narzędzie w rękach Wyższych Sił

- Mój synek miał niedowład prawej nóżki, mimo rehabilitacji i leczenia szpitalnego jego stan się nie poprawiał - opowiada mama trzyletniego Marcina. - Po trzech wizytach u pani Klaudii zaczął biegać! Ukrainka nie umie wyjaśnić, jak pomaga pacjentowi. Przeprowadza coś w rodzaju bezdotykowego seansu bioenergetycznego, który trwa 2-3 minuty. Nie wybiera chorób, zdarza się jej, że leczy przypadki ocenione przez lekarzy jako niemal beznadziejne. Jeżeli po drugim seansie pacjent nie odczuje poprawy, a jej diagnoza to potwierdzi, dodaje wtedy trzeci bezpłatny zabieg, który nazywa "próbą przełomową".

- Przez dziesięć lat próbowałam zajść w ciążę, przeszłam dwie próby zapłodnienia in vitro i nic! - opowiada pani Alina z Poznania. - Uzdrowicielka po trzech zabiegach, podczas których czułam przenikające mnie ciepło, poprosiła żebym była dobrej myśli. Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, popłakałam się ze szczęścia. Klaudia ma pękatą teczkę z wpisami od uratowanych pacjentów. Nie lubi jednak podziękowań. Uważa, że została wybrana jako narzędzie w rękach wyższych sił. Przepływa przez nią tylko cząstka energii, która jest absolutnym zdrowiem i miłością.


Anna Forecka
fot. Fotokadr

Źródło: Wróżka nr 2/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl