Zejście z tego świata nie zawsze bywa smutne i dostojne. Czasem kapryśna pani z kosą przychodzi w najdziwniejszych momentach.
Śmierć nie baczy, że ludzie właśnie oddają się namiętnościom, kochają, ucztują albo załatwiają inne, bardziej intymne potrzeby. Zachowuje się wtedy tak jakby chciała, byśmy - obserwując jej poczynania - umarli ze śmiechu. Inna rzecz, czy obiekty jej poczucia humoru miały czas, by docenić te żarty.
Chcę, by wzięła mnie kostucha
w trakcie napełniania brzucha.
Niech na wieczny odpoczynek
legnę pośród win i szynek.
Wielu oddało Bogu ducha pomiędzy zupą a pieczystym. Jak przystało na znanego smakosza, Brillat-Savarin uczynił to w czasie wystawnego obiadu. Czując, że zbliża się śmierć wrzeszczał na lokaja - prędzej, prędzej, podawaj deser, bo umieram!
Pisarz Alfons Daudet tak łapczywie łykał zupę, że dopadł go wylew. Gdy władca Anglii Henryk I przejadł się na śmierć ukochanymi minogami, ciało nafaszerowane rybami wydzielało tak niemiły zapach, że posolono je obficie, zaszyto w wołową skórę i tak doprawione wysłano do Caen, gdzie grzebano królów Anglii.
Długo można by wyliczać żarłoków, którzy wykopali sobie grób własnymi zębami, czy za pomocą butelki. Bo byli i tacy, którzy odeszli delektując się kieliszkiem dobrego trunku.
Pisarz Antoni Czechow skonał sącząc szampana, kompozytor Johannes Brahms wychylając szklankę wina reńskiego, a papież Aleksander VI Borgia - wypiwszy przez pomyłkę zatrute wino, które wcześniej wysłał w prezencie pewnemu kardynałowi mając nadzieję, że ten wysączy je co do kropelki.
Przechodniu, nasz książę,
co tu leży w środku
tym tylko jest sławny,
że umarł w wychodku.
Śmierć siedzi przy stole. Nie zawaha się wejść także i tam, gdzie nawet król piechotą chodzi. Dzielnego Antoina de Bourbon, władcę Nawarry, kule omijały w walce, ale nie ominęły kiedy "oddawał urynę" za rogiem szańców. Mało brakowało, a podobnie zginąłby jego syn Henryk IV, zapędziwszy się przyparty potrzebą do chłopskiej obory. Tam został zaatakowany sierpem przez krewką staruszkę, oburzoną, że ulżył sobie do koryta jej świń.
Henryk Walezy, przez jakiś czas król Polski, zachwycony nowoczesnością toalet na Wawelu chciał podobne nowinki zastosować w Luwrze. Ale nim jego plan zrealizowano, korzystał z tradycyjnego krzesełka z otworem, ustawionego w sypialni. W tej wygodnej pozycji, z pludrami w okolicy kostek przyjmował gości. Tak dopadł go mnich-morderca i wbił sztylet w odsłonięte podbrzusze króla.
reklama
Caryca Katarzyna II do swojej toalety kazała wstawić przerobiony na klozet tron królów z Zamku Królewskiego w Warszawie. Na tym szlachetnym meblu, gdy zbyt napinała się w trakcie załatwiania naturalnej potrzeby, dostała wylewu. Dwa lata później także z powodu wylewu krwi do mózgu w... łazience zmarł jej były kochanek, Stanisław August Poniatowski.
Tu Margot spoczywa,
ładne miała lico
i dwu mężów miała,
lecz zmarła dziewicą.
Takie epitafium kazała wyryć na swoim grobie Małgorzata Austriacka, której dwaj mężowie nie stanęli na wysokości zadania.
Konsumując dziewictwo miał okazję umrzeć Ludwik VIII Lew. Lekarze włożyli słabującemu do łóżka młodą dziewczynę twierdząc, że taki okład przywróci mu zdrowie. Król odesłał jednak lekarstwo w stanie nienaruszonym, bojąc się popełnić grzech śmiertelny.
Podobnie chwalebną wstydliwość wykazała Izabela I Katolicka. Protektorka Kolumba zbyt długo siedząc w siodle nabawiła się wrzodu w tak intymnym miejscu, że wolała umrzeć, niż pokazać je lekarzom.
Z kolei brak wstydu przyczynił się do zgonu króla Francji Ludwika III. Goniąc w określonym celu wieśniaczkę, która bardzo mu przypadła do gustu, rozpalony nie dostrzegł zbyt niskiej futryny drzwi i tak walnął w nią głową, że zażył jedynie rozkoszy śmierci. Równie niskie drzwi musiała mieć wygódka, którą opuszczał gwałtownie Karol VIII na wieść, że na dziedzińcu rozpoczęto grę w futbol.
Karol II Zły, król Nawarry, cierpiał z powodu zimna i w chłodne noce kazał się zaszywać służącemu w nasączone wódką prześcieradło. Pewnej nocy przecinając nić sługa zbyt blisko przysunął świecę. Tak to król, cierpiąc z zimna, umarł z gorąca. Ironia losu, czy raczej śmierci wyprawiła w zaświaty Ajschylosa. Grecki poeta wygrzewał się na słońcu, a przelatujący orzeł wziął jego łysą jak kolano czaszkę za kamień i rzucił w nią upolowanym żółwiem, by go rozłupać. Pękła tylko czaszka.
Odważnego jak lew marszałka Brézé kostucha zaprowadziła do królikarni, gdzie umarł ze strachu. Panicznie bowiem bał się królików.
Zmarłem wśród miłosnego dzieła
w kobiecych ramion uchwycie
Szczęśliwy, że kończę życie
Tam, gdzie się dla mnie zaczęło.
Kto by pamiętał prezydenta Francji Faure'a, gdyby nie fakt, że śmierć zdybała go na kochance, w czasie aktu miłosnego, w pokoiku tuż obok prezydenckiego gabinetu.
Podobną sławą opromieniony został marszałek Lauriston, zgasły w łóżku urodziwej tancerki, która od owego wydarzenia zyskała imię "Religia". Rodzina marszałka zamieściła bowiem w gazetach nekrolog twierdzący, jakoby zmarły odszedł "w umiłowaniu religii".
Wszyscy zaśmiewali się na śmierć opowiadając sobie o ostatnich chwilach Kondeusza, księcia de Bourbon. Zakochał się on w młodej baronowej, która jeszcze nie tak dawno zarabiała ciężką pracą londyńskiej prostytutki.
Niestety 74-letni kochanek miał kłopoty ze skonsumowaniem swego uczucia. Ale baronowa, która z niejednego pieca chleb jadła, wiedziała co zrobić, by kochanek stanął na wysokości zadania: wieszała dziarskiego staruszka na zasuwie okna, co powodowało usztywnienie tej części ciała, która była im do miłości potrzebna. Książę tak zasmakował w zabawie, że pewnego dnia dał się przyduszać zbyt długo.
Barbarossa, władca Algieru, każdą noc spędzał w haremie z paroma świeżymi niewolnicami. Tam dopadła go śmierć w 70. wiośnie życia.
Być może tylko z tego powodu, że był papieżem, dużo wcześniej odwiedziła kostucha 26-letniego Jana XII znanego z rozpusty, gdy na figlach dopadł go pewien zazdrosny mąż i tak pobił, że papież nie tylko nie skonsumował damy, ale i nie dożył też rana.
Ciocia Luiza wpadła do studni
i leży sobie tam już od stu dni
Więc uważajcie moi złoci
by się przypadkiem nie napić cioci.
Choć zmarłemu raczej to już obojętne, dziwnie czasem toczą się losy ciała osieroconego przez duszę. Król Francji Ludwik IX Święty zmarł w Tunisie. Aby przetransportować szczątki do Paryża, króla pocięto na kawałki i gotowano w wodzie z winem tak długo, aż ciało oddzieliło się od kości. Królewski rosół wylano gdzieś do rowu, nierozgotowaną do końca skórę i serce przewieziono do opactwa Monreale na Sycylii, zaś kości do Saint-Denis we Francji, gdzie je pochowano. Na krótko, bo jako cenne relikwie wkrótce zostały rozkradzione.
Angielski władca Henryk V zakończył krótki żywot upalnego lata wojując we Francji, w zamku Vincennes. Ze względu na panującą wysoką temperaturę ciało pozbawiono wnętrzności i poćwiartowano, a następnie wrzucono do największego kotła, jaki był w zamkowej kuchni. Wywar pogrzebano z czcią na cmentarzu, a kości przełożone aromatycznymi substancjami zawieziono do Anglii.
Niesamowite były również losy ciała największego poety i bawidamka epoki, lorda Byrona. Gdy zmarł w Grecji nie tyle na malarię, co na skutek zespołowego wysiłku lekarzy, którzy leczyli go nieustannym puszczaniem krwi i środkami przeczyszczającymi, ciało wraz z wciąż ssącymi je pijawkami wrzucono do kadzi z alkoholem i tak przewieziono do Anglii.
Kapitan brygu Florida nie przegapił okazji i zbił niezły majątek sprzedając chętnym - po gwinei za kwartę - alkohol, w którym moczył się poeta. Również rodzina spieniężyła sławę Byrona. Ciało wystawiono w Londynie na widok publiczny, a każdy, kto nabył bilet, mógł je sobie pooglądać. Tłumy waliły takie, że ruch musiało regulować wojsko. Zapomnienie - oto prawdziwy całun zmarłych.
Blanka Kleszcz
dla zalogowanych użytkowników serwisu.