Stary rybak popatrzył na mnie ze zdziwieniem. – Po co tam płynąć? – zapytał. – Możemy przecież zrobić wycieczkę wokół wyspy... Albo popłyniemy tam, gdzie łowi się kałamarnice. Zobaczysz, w tak wyrafinowany sposób łapie się je tylko tutaj, na Dżerbie – zachęcał przekonująco.
Najwyraźniej nie chciał płynąć do Bordż Kastil. Badał przenikliwym spojrzeniem, czy dam się odwieść od tego pomysłu. Wreszcie zrozumiałem, że jeżeli nie sięgnę do kieszeni po przekonujący argument, to nie namówię go na wyprawę. Rybak bez entuzjazmu schował do skórzanej sakiewki 50 dinarów i zasiadł do wioseł. Dopiero teraz zauważyłem, że wcale nie jest tak stary, jak na pierwszy rzut oka się wydawało. Miał nie więcej niż 50 lat. Postarzał go czarny zarost, długa galabia i misternie zawiązany na głowie turban. Wiosłował jednak długimi pociągnięciami ramion, sprawnie jak młodzieniec.
W oddali, na błękitnej tafli morza rysowały się kontury zniszczonej i zapomnianej twierdzy. W przewodnikach turystycznych zazwyczaj brak o niej wzmianek. Wiadomo tylko, że wybudował ją w XIII wieku Roger de Lor’a na polecenie króla Sycylii i Aragonii. Przez jakiś czas stacjonował tam kontyngent wojsk okupujących Dżerbę, ale wkrótce mieszkańcy wyspy przepędzili najeźdźców i fort opustoszał.
W XV wieku na krótko zagościli w twierdzy Hiszpanie, którzy nieco rozbudowali jej fortyfikacje. Od XVI stulecia nazwa Bordż Kastil nie pojawia się już na kartach burzliwej historii Morza Śródziemnego. Skądinąd trudno sobie wyobrazić, by tak imponująca budowla, wzniesiona w strategicznym miejscu, u wejścia do zatoki, przez całe wieki stała pusta i niewykorzystana...
dla zalogowanych użytkowników serwisu.