Jest słoneczny poranek, lato 1972 roku. W przydomowym ogrodzie na przedmieściach Chicago bawią się dwie pięcioletnie dziewczynki. Układają puzzle, budują zamki z klocków, organizują przyjęcia dla lalek i... prawie przy tym nie rozmawiają.
Wydaje się, że mają specyficzny sposób porozumiewania. Wystarczy, że jedna tylko spojrzy, to druga zaraz biegnie do drugiego pokoju po brakujący element puzzli. Pewnego dnia rodzice, zaniepokojeni dziwnym zachowaniem córek, pytają je, dlaczego nie chcą się do siebie odzywać.
– Mamo, my po prostu znamy nasze myśli – zgodnie odpowiadają dziewczynki. – Wiemy, co która z nas potrzebuje. Po co więc mamy się o to pytać?
Debra i Amy nie zdają sobie jeszcze sprawy, że zjawisko to nazywa się telepatią i czasami przytrafia się bliźniaczkom. I nie dowiedzą się tego jeszcze długo, bo w szkole podstawowej coraz rzadziej przekazują sobie myśli na odległość. Są wtedy całkiem zwyczajnymi uczennicami: jeżdżą na wycieczki, chodzą do kina, startują w zawodach sportowych i mają dużo koleżanek.
– Ostatni raz użyłyśmy telepatii w wieku 14 lat – wspomina Debra. – Amy zdawała egzamin z matematyki i rozwiązywała przy tablicy jakieś równanie. Pomyliła się i przesłałam jej informację, że trzeba zastosować inny wzór. Odczytała ją i dostała najwyższą ocenę.
reklama
Co było potem? Każda z sióstr poszła inną drogą. Debra skończyła psychologię na uniwersytecie w Nowym Jorku, Amy zrobiła doktorat na wydziale kulturoznawstwa. Ale po latach ich losy znów się połączyły. Debra po studiach zaczęła pracę jako kurator sądowy. Opiekowała się tak zwaną trudną młodzieżą. Pewnego dnia uświadomiła sobie, że gdy rozmawia z dziećmi, to czasem w jej głowie pojawiają się obrazy z ich życia. Na przykład widzi nastolatka, który kijem bejsbolowym rozbija szyby samochodu sąsiada.
Postanowiła zapytać chłopaka, dlaczego to zrobił. A on twierdzi, że nigdy coś takiego nie przyszło mu do głowy.
– Nie wypieraj się, Mark – powiedziała Debra. – Chciałeś się zemścić, bo pan Poe śmiał się z twoich rodziców. Nazywał ich „nieudacznikami”, „głupkami” i „czarnuchami”.
– Skąd pani wie? – spytał chłopiec. – Nienawidzę tego faceta! Wydaje mu się, że wszystko mu wolno, bo jest bogaty!
Z miesiąca na miesiąc pani kurator była coraz bardziej lubiana przez swoich podopiecznych i ich rodziny. Ludzie wiedzieli, że ich nie ocenia, że chce tylko pomóc. A ona cały czas zastanawiała się, jak to się dzieje, że tyle wie o ich życiu.
Pewnego dnia obudziła się rano i próbowała przypomnieć sobie sen. Jakiś głos cały czas powtarzał w nim: Lakszmi. Nie wiedziała, co to oznacza. Gdy sen się powtórzył następnej nocy, postanowiła zapytać o tajemnicze słowo swego kolegę, Tony’ego.
– To hinduska bogini urodzaju i dostatku. – odrzekł. – Pojedźmy do księgarni i kupmy książki na jej temat.
Za ladą stała piękna dziewczyna niewielkiego wzrostu, o śniadej skórze.
– To zabawne, bo ja nazywam się Lakszmi – powiedziała. – Rodzice nadali mi to imię, abym w życiu zaznała tylko tego, co dobre. To nie może być przypadek, że się teraz spotkałyśmy. Pani też będzie w życiu szczęśliwa.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.