Życie Kasi, zamknięte w kręgu lęków, przypominało mi jej wisiorek – w zamkniętym kręgu literka K.
Kobieta, na którą czekałam, spóźniała się. Otworzyłam drzwi balkonowe, żeby wpuścić do pokoju trochę wiosennego powietrza. Potem poszłam do kuchni zaparzyć sobie herbatę. Kiedy wracałam z filiżanką do pokoju, o mało nie wypuściłam jej z rąk, podskakując z powodu huku zatrzaskujących się drzwi wejściowych. W progu stała wystraszona kobieta.
– Ale przeciąg, nie spodziewałam się, że będę miała takie mocne wejście. Jestem Katarzyna – przedstawiła się i podała mi bukiecik konwalii. Kiedy wkładałam je do wazonu, ona już zaczęła chaotycznie mówić o sobie, wyrzucając słowa z szybkością karabinu maszynowego:
– Jadąc do pani, tak się śpieszyłam, że zapłaciłam mandat. A potem nie miałam gdzie zaparkować. Ostatnio mam ciągle pod górkę. Kolejna wiosna za oknem, a ja wciąż nie mogę wybudzić się z kilkuletniego zimowego snu. Nie jestem w stanie z nikim się dogadać. Boję się każdego następnego dnia...
Widziałam, że jest bardzo zestresowana. Nagle poczułam, że ten stres i niepokój spływają na mnie. A ona ciągnęła dalej.
– W pracy jestem gnębiona i niedoceniana. Kilka miesięcy temu przyszedł nowy dyrektor. Zdegradował mnie. Dziewczyna, która była moją podwładną, teraz jest moją szefową. Całą robotę wykonuję ja, a ona podpisuje się pod moimi projektami. Nie mogę stamtąd odejść, muszę spłacać kredyt. Zawsze najważniejsza była dla mnie praca. Mam 40 lat i jestem sama. Czy jeszcze coś dobrego mnie spotka?
Zwróciłam uwagę na jej wisiorek – w zamkniętym kręgu literka K. Pomyślałam, że właśnie tak wygląda jej życie, zamknięte w kręgu lęków. Ona jakby czytała w moich myślach.
– Dostałam ten wisiorek od taty, na osiemnastkę. Zmarł dwa lata później – powiedziała z bólem w głosie.
Zobaczyłam w wyobraźni wysokiego blondyna, który tulił małą dziewczynkę, chroniąc ją przed krzyczącą i agresywną kobietą, najwyraźniej chorą psychicznie.
– Kasiu, męczą cię dawne żale i strachy, boisz się swojej matki – powiedziałam. – Wstydziłaś się jej. Zamknęłaś się w niewidzialnym kręgu, tak jak ta litera w twoim wisiorku. Schowałaś się przed światem, uciekasz od ludzi...
Zobaczyłam, jak drgnął jej policzek. Była zaskoczona.
– Mama od wielu lat choruje na schizofrenię. Podobno zapadła na nią zaraz po moim urodzeniu. Kilkakrotnie próbowała popełnić samobójstwo. Leczyła się w szpitalu psychiatrycznym. Nie miałam normalnego dzieciństwa. Tak, wstydziłam się jej. Nieraz krzyczała, że to ja sprowadziłam na nią ciężką chorobę i nieszczęście...
– To nieprawda – przerwałam jej. – Nie ma w tym twojej winy. Mama miała problemy psychiczne już jako nastolatka. Kochałaś swojego ojca. Masz żal, że matka żyje, a on zginął.
– Babcia, matka mojego ojca, wypominała mi, że to ja zniszczyłam mu życie. Gdyby matka nie była ze mną w ciąży, ojciec by się z nią nie ożenił. Nienawidziła mnie.
Widziałam, że życie Katarzyny składa się z ciężkich wspomnień, wyrzutów sumienia i uciekania w obowiązki.
– Ciągle chcesz być niezależna, odpowiedzialna i doskonała – powiedziałam. – Bałaś się, że zachorujesz jak twoja matka. Nie założyłaś więc rodziny i nie urodziłaś dziecka – prawda?
Była zszokowana tym, co usłyszała. Trafiłam w dziesiątkę.
– Samotność jest twoim wyborem, a nie przeznaczeniem – ciągnęłam. – Zmień nastawienie do siebie i do swojej przyszłości. Przestań się jej bać. Zacznij ją kreować, marzyć, a twoje serce samo znajdzie właściwą drogę.
Nagle poczułam, że jej ojciec jest przy nas.
– Powiedz Kasi, by przestała patrzeć na świat oczami cierpiącego dziecka – przekazywał mi telepatycznie. – Żeby zamknęła drzwi do przeszłości.
Powtórzyłam jej te słowa, a ona się rozpłakała. Powiedziała, że przyszła zmęczona pracą, a zrozumiała, że jest zmęczona swoim życiem. Wychodząc, przytuliła się do mnie. Teraz czułam w niej kobietę, która wychodzi z całkiem nowym nastawieniem do życia. Pół roku później przyprowadziła do mnie swoją przyjaciółkę Izę, którą poznała niedawno na wycieczce. Ucieszyłam się z wiadomości, że brat Izy, który odbierał je z lotniska, nie odstępuje Kasi na krok.
Ma na imię Marcin i sam wychowuje ośmioletniego syna. I niebawem zamierza się Kasi oświadczyć.
– Obudziłam się – powiedziała. – Zmieniam pracę.
A o Marcinie już pani wie – uśmiechnęła się. Kiedy wyszła, już nie usłyszałam trzaśnięcia drzwiami. Ale te do przeszłości na pewno się zatrzasnęły. Na dobre.
Aida Kosojan-Przybysz
poetka, piosenkarka i jasnowidz w czwartym pokoleniu, dar odziedziczyła po prababce.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.