Czy przyjaciółki różnią się od przyjaciół? Czy można mówić o przyjaźni między kobietą i mężczyzną, ale nie mówić o miłości?
Podobno dzieci mają lepszą intuicję w stosunku ludzi. Dlatego przyjaźń z dzieciństwa lub wczesnej młodości jest zbudowana na szczerych emocjach, dobrym wyczuciu i braku wyrachowania. Wtedy albo do siebie lgniemy, albo nie. Wybory są dyktowane czymś pozazmysłowym, dzieją się „same”. I pewnie dlatego na przyjaciół z czasów szczenięctwa możemy liczyć zawsze. Jeśli ocaliliśmy najwcześniejsze związki, to w przyszłości nie zawiedziemy się na bliskich z podstawówki albo szkoły średniej. A przyjaźń zawarta potem… Różnie z nią bywa.
Rozważań o tym, czym jest prawdziwa przyjaźń, od czego zależy jej siła, nie da się prowadzić bez uwzględnienia miłości. Bo w gruncie rzeczy nie ma przyjaźni bez miłości, nie erotycznej, ale tej angażującej naszą sferę szczerych uczuć. Silny związek między przyjaciółmi nie ma płci. Dlatego pytanie o to, czy jest możliwa przyjaźń między płciami, czyli między kobietą i mężczyzną, jest bez sensu.
Czym innym jest lojalność, oddanie, bycie obok siebie w najtrudniejszym czasie, pomaganie sobie wzajemnie – czyli przyjaźń, a czym innym miłość oznaczająca związek dusz i ciał. Reszta jest taka sama. Dlatego ludzie mądrzy życiowo wiedzą, że przyjaciela się kocha jak bliską, ważną istotę. Wie się o nim często więcej niż o partnerze życiowym. Zna się jego sekrety i nie zdradza się ich nikomu.
Janusz, 43 lata, filolog angielski: – Moja mama mówiła mi zawsze, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną istnieje do momentu, kiedy jedna ze stron utrzymuje w tajemnicy swoją miłość do drugiej. A ja doświadczyłem w swoim życiu czegoś, co całkowicie przeczy tej zasadzie.
Poznałem Anię na studiach, na praktykach w Londynie. Oboje byliśmy w trakcie pisania prac magisterskich. Ania wrażliwa, ze świetnym poczuciem humoru i podobnym do mojego zamiłowaniem do literatury angielskiej. Wpadliśmy na siebie w bibliotece i od tej chwili przez cały staż w Anglii byliśmy nierozłączni. Poznaliśmy się doskonale i po powrocie do Polski nadal utrzymywaliśmy kontakt. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że miałbym na nią ochotę. Tak ceniłem sobie tę przyjaźń, że nawet nie dopuszczałem takiej myśli. Wiem, że szczerze wyznała mi to samo. To, co do niej czułem, na pewno było miłością. Taką, jaką obdarza się prawdziwego, lojalnego przyjaciela.
Byłem świadkiem na jej ślubie, a ona matką chrzestną mojej córeczki. I to mnie powiedziała jako pierwszemu, że ma złośliwego guza mózgu. To ja, na zmianę z jej siostrą i mężem, siedziałem nocami przy jej szpitalnym łóżku. To mnie trzymała za rękę, kiedy było już bardzo źle.
Po jej śmierci spotkałem Jurka, jej męża, bo zapisała mi w testamencie całą swoją wspaniałą bibliotekę z brytyjskimi białymi krukami. Przekazał mi to ze smutkiem, ale kiedy zapakowaliśmy ostatnie pudło z książkami, powiedział: „Nie wierzyłem, że możliwa jest przyjaźń między kobietą i mężczyzną. I uwierzyłem dzięki wam. A kiedy uwierzyłem, przestałem być o ciebie zazdrosny. Myślę, że kochaliśmy ją obaj, ale każdy inaczej”.
Mężczyźni często uważają, że tylko prawdziwa męska przyjaźń przetrzyma wszystko. I głoszą tezę, że kobiety między sobą prowadzą dziwaczną grę, w której rola „przyjaciółki” przypada przyczajonemu śmiertelnemu wrogowi. Uważają, że prawdziwe jest zdanie: „To jest moja przyjaciółka, więc jeśli chcę, żeby o czymś wiedziało całe miasto, muszę najpierw jej o tym powiedzieć…”. Na szczęście kobiety poza takimi „przyjaciółkami” mają też prawdziwe kobiece przyjaźnie, a tych ich faceci boją się jak ognia.
A przyjaciel, jakim jest nasza prawdziwa wybranka, nigdy nie zawiedzie i nie zdradzi. Jak rozróżnić „przyjaciółkę” od przyjaciela? Mężczyźni uważają, że jest to możliwe tylko w czasie wielkiej próby. I często mają rację.
Marta i Michał są małżeństwem od 4 lat. Oboje po trzydziestce, mają córeczkę. Zwykle są dość zgodni w wielu sprawach, w jednej jednak nie mają szans na porozumienie. W sprawie Karoliny, przyjaciółki Marty. Ich opinie co do jej osoby są skrajnie różne.
Marta: – Karolina zrobiła na mnie nieziemskie wrażenie. Piękna, miała niesamowity styl, świetne buty i nienaganny makijaż. Kompletne moje przeciwieństwo, bo jestem typem trapera i kobiety trampka. Jestem, tak mówi Michał, ładna, ale ja uważam, że raczej podpadam pod typ dziewczyny ekologicznej, z czystymi paznokciami, ale nigdy pomalowanymi. Zawsze samotnica, nie miałam zbyt wielu koleżanek, wolałam książkę niż plotki.
Ona wkroczyła do mieszkania na bajecznie wysokich obcasach – a ja w płaskich balerinkach. Po butelce wina znalazłyśmy wspólny język. I od tamtego czasu coraz więcej miałyśmy wspólnego. Karolina burzliwie zrywała z narzeczonym, więc godzinami gadałyśmy o tym przez telefon. Mój Michał był moim drugim chłopakiem i od razu został moim mężem. Karolina kosiła facetów jak sierpniowe zboże. Już wtedy była łamaczką męskich serc.
Michał: – Karolina mnie drażniła. Marta gadała z nią godzinami przez telefon, a ona dzwoniła nawet, kiedy się kochaliśmy. I Marta odbierała ten telefon, bo przecież Karola ma problem! A kiedy wpadała do nas z kolejnym osobistym gościem na posyłki, próbowała nawet buntować moją żonę przeciwko mnie.
Na ten temat
Marta: – Karolina z czasem stała się moją przyjaciółką. Nauczyła mnie chodzić na obcasie i porywała do klubu na babskie szaleństwa. Wiedziała wszystko o mojej pracy i o moim szefie. Kiedy miałam problemy, dzwoniłam najpierw do niej. Nie chciałam, żeby Michał o tym wiedział. Tylko jej powiedziałam, że marzę o dziecku. I wreszcie byłam w ciąży. Michał też wyglądał na szczęśliwego. Kiedy lekarz powiedział, że muszę leżeć, bo ciąża jest zagrożona, byłam gotowa odciąć się od świata. Czasem wpadała Karolina, ale sprawy ciąży jej nie wciągały. To nie były jej klimaty.
Michał: – To był trudny okres w naszym życiu. Marta leżała i często płakała. Pracowałem, zajmowałem się domem, czego nie znoszę. Odsunęła się ode mnie, bo lekarz zalecał zero seksu, który zawsze oboje tak lubiliśmy. To musiało się tak skończyć. Wpadłem na Karolinę w czasie przerwy lunchowej. Też chciała pogadać, temat był oczywisty: nasza Marta. I nagle zobaczyłem, że jest fajna. Miała jakieś ciężkie zakupy, zaproponowałem, że ją podrzucę i wniosę wszystko do domu. Powiedziała, że spadłem jej z nieba.
Marta: – Dość szybko zorientowałam się, że stosunki między Karoliną i moim mężem się poprawiły. Nawet chętniej o niej rozmawiał, ona częściej do nas wpadała i było mi z tym lepiej. Przy porodzie byli oboje, byłam zachwycona.
Michał: – Rzuciliśmy się wtedy na siebie już w jej korytarzu. Piękna, pełna seksu, absolutnie boska. Nie czułem wyrzutów sumienia wobec Marty. Ona leżała i wariowała, a Karolina… no cóż, dobrze wiedziała, czego pragnę. Była moim szaleństwem. Nie przeszkadzało nam, że spotykamy się w domu, obok Marty. Całowaliśmy się w przedpokoju, na balkonie, w kuchni, bo wiedzieliśmy, że do niej nie wejdzie. Nie traciła na tym, bo byliśmy przy niej częściej i wyglądała na szczęśliwą.
Marta: – Kiedyś karmiłam małą, a Michał nachylił się nad nią i wyszeptał do mnie: „Karolinko…”. Potem udał, że się przejęzyczył, a ja poczułam silne ukłucie w sercu. I zaczęłam być czujna. Szybko ich nakryłam. Byłam w szoku. Moi najbliżsi mnie zdradzili!!!
Nie rozstaliśmy się z Michałem, dałam mu szansę, w końcu mamy córkę i nie mogę pozbawić jej ojca. Z Karoliną nie mam kontaktu. Podobno jest w Londynie, wyjechała z jakimś kolejnym supermenem. Nie wierzę już w damską przyjaźń. Myślałam, że przyjaciółka jest zawsze lojalna, ale okazało się, że nie jest, i to boli mnie do dzisiaj.
Michał: – Głupio wyszło, ale próbuję to naprawić. Byłem idiotą, bo jeśli już musiałem skoczyć w bok, to mogłem z każdą, byle nie z przyjaciółką żony.
Marta: – Wróciłam do mojej pasji i czytam w każdej wolnej chwili. I całkiem niedawno przeczytałam takie zdanie: „Przyjaciele są jak ciche anioły, które podniosą nas, kiedy nasze skrzydła zapomniały, jak latać”. I zrozumiałam, że ja po prostu jeszcze takiego anioła nie znalazłam...
Tekst: Zofia Kleiberg
Ilustracja: Ruth Niedzielska
dla zalogowanych użytkowników serwisu.