Udziela się nam czyjś strach i radość, odwzajemniamy niechęć. Gdy przebywamy wśród ludzi wesołych, poprawia nam się nastrój. Ale czy potrafimy wywołać miłość w sercu człowieka, którego kochamy?
Ośrodkiem przetwarzania uczuć jest ciało migdałowate, niewielki element o kształcie migdała gdzieś głęboko w mózgu. Odpowiada za generowanie negatywnych emocji, agresji oraz reakcje obronne. Odgrywa ważną rolę w przetwarzaniu informacji, w kontaktach międzyludzkich.
Część emocji nie należy tylko do nas, przejmujemy je od innych osób, w pewnym sensie zarażając się nimi. Gdybyśmy znali mechanizmy, które zachodzą w ciele migdałowatym naszego mózgu, łatwiej byłoby nam budować dobre relacje z otoczeniem. I skuteczniej leczyć osoby autystyczne, mające problem ze zrozumieniem emocji drugiego człowieka. Także chorych psychicznie zbyt mocno odczuwających emocje pochodzące z otoczenia, jak w przypadku schizofrenii czy choroby dwubiegunowej afektywnej. Ważne, żeby opiekowały się nimi osoby, które potrafią stworzyć przyjazny im nastrój. Na Zachodzie personel szpitali psychiatrycznych przechodzi szkolenia, by chorym nie okazywać złości, tylko spokój i uśmiech.
Na przykład zatłoczony pociąg nagle zatrzymuje się w połowie drogi między stacjami. Starsza kobieta zaczyna się niespokojnie wiercić, mężczyzna obok niej szepcze coś o wypadku. Rusza lawina strachu. „A może to atak terrorystyczny? Jak uciekniemy z tej zamkniętej puszki?”. Wybucha panika, pasażerowie depczą się nawzajem w drodze do drzwi. Po kilku minutach z głośników pada komunikat o chwilowym braku zasilania elektrycznego… Wszyscy oddychają z ulgą.
Zarażanie się strachem narasta, jeśli nie wiemy, co nas może spotkać. Wybuchy paniki są bardziej prawdopodobne w tłumie. Wystarczy, że ktoś krzyknie „pożar” albo „ratunku” i już pojawiają się histeria oraz chaos. Bo wtedy mamy ograniczony dostęp do informacji. O co chodzi? Czy naprawdę wybuchł pożar lub ktoś potrzebuje pomocy? Jeśli łatwo znajdziemy racjonalne wyjaśnienie, to panice tak szybko nie ulegniemy.
– Strach jest pierwotną emocją, najlepiej widoczną w reakcjach człowieka – mówi dr Ewelina Knapska z Instytutu Biologii Doświadczalnej Polskiej Akademii Nauk, badająca emocjonalność szczurów. – Najszybciej ulegamy czyjemuś lękowi, on jest najbardziej zaraźliwy. Oto, co się dzieje, kiedy u kogoś na Facebooku pojawia się post o wojnie na Ukrainie z komentarzami, że Putin jest nieobliczalny. Niebawem wielka grupa pisze, że trzeba się przygotować do obrony cywilnej.
– Z pozytywnymi emocjami jest trudniej, są mniej uchwytne, ale i nimi się zarażamy – mówi dr Knapska. Jeżeli przebywamy wśród ludzi radosnych, poprawia nam się nastrój. Badając szczury, rozdzielamy na jakiś czas osobniki, które mieszkały razem. A kiedy wracają do siebie, widzimy, że się cieszą.
Dr Knapska uważa, że coś takiego może się skończyć rozczarowaniem. Osoba, którą prześladujemy maślanym spojrzeniem oraz westchnieniami, prędzej czy później zaczyna być z tego powodu sfrustrowana. I zacznie nas tą frustracją zarażać.
Siedziałam w pokoju, obok pochrapywała moja trzyletnia córeczka. Wtem usłyszałam odgłos, jakby coś spadło na podłogę. Spojrzałam w kąt pokoju, zamarłam. W moją stronę szedł największy czarny włochaty pająk. Miałam wrażenie, że... tupał, ale to z pewnością mój własny puls łomotał mi w głowie. Co zrobić? – myślałam gorączkowo. W ręku trzymałam książkę, więc cisnęłam nią w pająka. W tej samej chwili córeczka usiadła na łóżku z panicznym krzykiem. „Pająk, straszny pająk” – łkała z zamkniętymi oczami. A kiedy wybudziłam ją z koszmaru, długo nie mogłam się nadziwić, jakim cudem przekazałam jej przez sen nie tylko moje przerażenie, ale też obraz pająka.
– Zwierzęta przekazują sobie zwykle bodźce węchowe i słuchowe – wyjaśnia Knapska. – Szczury komunikują się w paśmie ultradźwięków. Do tego dochodzą ich specyficzne ruchy, postawa ciała, itd. Jeśli chodzi o ludzi, to w grupie możemy nie rozmawiać, nie patrzeć na siebie, ale podświadomie obserwujemy mowę swoich ciał. Docierają do nas te same dźwięki, zapachy. Tak powstają wspólne skojarzenia. Wtedy wydaje się nam, że przekazujemy sobie myśli.
Jak wyjaśnia Knapska, podczas rozmowy telefonicznej potrafimy określić po barwie głosu i sposobie mówienia, jak dana osoba się czuje albo w jakim jest nastroju. Możemy więc te emocje do jakiegoś stopnia przejmować. Najmniej niosą ich SMS-y oraz wpisy internetowe. Im mniej informacji zdobywamy, tym trudniej jest sobie wyobrazić, co dana osoba czuje czy myśli. Chyba że nam to jasno powie.
Karolina Olszewska
fot.: Shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.