Nie chciałoby się nam nic, czy może zmienialibyśmy ciągle partnerów, pasje, pracę? Co by się stało, gdybyśmy wreszcie znaleźli „eliksir życia"? Czy życie przez wieki byłoby dla wybranych, czy dla wszystkich?
Marzymy o nieśmiertelności, ale stawiamy jej warunki. Bo inaczej, skrajnie zmęczeni konsekwencjami swoich wyborów, znudzeni i nasyceni, błagalibyśmy, żeby życie dobiegło końca.
Jako jedyna nieśmiertelna musiałabym patrzeć, jak odchodzą moi najbliżsi. Ile dzieci musiałabym urodzić, żeby wciąż mieć dla kogo żyć? Czy miałabym starzeć się powoli, coraz bardziej i bardziej?
Czy prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później, nie stałaby się normą? Skończoność życia sprawia, że musimy i chcemy robić w nim coś ważnego. Co jest więc złegow byciu śmiertelnym i umieraniu?
A mialam być wiecznie młoda i sprawna, nie zaznać jesieni życia. Czyli zawsze już musiałabym zmagać się z huśtawką nastrojów i napięciem przedmiesiączkowym... A jeśli wszyscy bylibyśmy nieśmiertelni? Jak duże mielibyśmy rodziny? Jak wyglądałoby grono znajomych i przyjaciół poznawanych na niekończącej się drodze życia? Gdzie zaczynałaby się nuda i wypalenie zawodowe?
Co ile lat musielibyśmy zmieniać swoje zainteresowania oraz pasje, żeby wciąż towarzyszyła im ciekawość? I jak miałabym bez żalu i poczucia zdrady opuszczać drogich mi ludzi, z którymi łączyła mnie poprzednia fascynacja – pracą, sportem, sztuką, podróżami?
Gdzie zmieściłabym wszystkie pamiątki kojarzące mi się z ważnymi zdarzeniami? Co miałabym budować, jeśli wszystko byłoby już zbudowane? Może szukałabym sensu w burzeniu i budowaniu od nowa. Bez sentymentów i odpowiedzialności.
To nie czas szybko mija, to my przemijamy. Jedyną gwarancją nieśmiertelności jest pamięć tych, którzy nas podziwiają, kochają albo... nienawidzą. Mamy skończony czas na to, żeby zrobić w życiu wystarczająco dużo dobra albo zła i tak zostać zapamiętanymi.
Ale gdyby ten naprawdę ostateczny termin nie istniał? Co by nas motywowało? Czy prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później, nie stałaby się normą? Skończoność życia sprawia, że musimy i chcemy robić w nim coś naprawdę ważnego. Co jest więc złego w byciu śmiertelnym i umieraniu?
To właśnie świadomość własnej skończoności i nieznajomość terminu śmierci każe nam podejmować wyzwania. Swoje postanowienia oraz sprawy traktujemy poważnie, bo wiemy, że musimy się zmieścić w terminie albo że szansa się nie powtórzy. – Moment śmierci nie powinien być w naszych rękach – podsumowuje prof. Łuków.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.