Klientka spóźniała się już ponad godzinę. Pomyślałam, że coś nie chce, żeby do mnie dotarła...
Więź pomiędzy mną a osobą, która ma do mnie trafić, nawiązuje się, zanim ten ktoś przekroczy mój próg. Tak było i tym razem. Coś celowo chciało przeszkodzić naszej rozmowie. Czekałam, ale cały czas czułam zimno, jakby owiewał mnie przeciąg. Sprawdzałam nawet, czy okna są zamknięte. Wreszcie zadzwonił domofon. Kobieta przepraszała już od progu za spóźnienie.
– Byłam już kiedyś u pani – powiedziała. – Wtedy zwróciła mi pani uwagę, żebym zadbała o zdrowie córki. I zapytała, czy była operowana, czy ma blizny w okolicach piersi i problemy z hormonami. Wystraszyłam się, bo to ja jestem po mastektomii i pomyślałam, że Asia może to po mnie dziedziczyć, a wtedy miała dopiero 16 lat.
– Wtedy też zapytałam o syna, prawda – wpadłam jej w słowo. – I czuję, że dzisiaj przyszła pani w tej sprawie – dodałam.
– Ale ja nigdy nie urodziłam syna – wykrzyknęła. – Zdziwiłam się, kiedy pani mi parę razy z uporem powtarzała, że jednak urodziłam syna. Wprawdzie przed Asią poroniłam i może to był chłopczyk – tak to tłumaczyłam, ale pani jakby tego nie słyszała. Nawet powiedziałam, że Asia zastępuje mężowi syna, że godzinami siedzi z nim w warsztacie samochodowym...
– Ale próbowała popełnić samobójstwo – przerwałam jej, bo zobaczyłam w wizji ten tragiczny moment. – Ma problemy z własną tożsamością i bała się wam o tym powiedzieć...
– Już dwa razy próbowała odebrać sobie życie – potwierdziła kobieta. – Przyznała się, że chce zmienić płeć, że nienawidzi własnego ciała i od zawsze czuła, że jest chłopcem. Przeraziłam się, że ją coś opętało. Byłam nawet u egzorcysty. Nie pomogło. Asia przeszła już badania i jest zakwalifikowana do zabiegu zmiany płci. A podczas pierwszej mojej wizyty tutaj pani powiedziała, że widzi blizny w okolicach jej piersi i że mam mieć syna – przypomniała ponownie.
– I teraz chce pani wiedzieć, co będzie dalej?
– Boję się, że Asia nie przeżyje tego zabiegu. Nie obchodzi mnie, co myślą inni, już swoje wypłakałam. Mąż jest przerażony, że będą nas wytykać palcami. Że nigdy nie zostaniemy dziadkami. Ma pretensje do Boga, że nasze jedyne dziecko jest inne... A ja chcę, żeby żyło i było szczęśliwe. Będę je wspierać.
reklama
Wtedy znowu poczułam lodowate zimno. Zobaczyłam cień za plecami kobiety. Czasami tak daje o sobie znać Anioł Śmierci. Chciał zabrać tej kobiecie dziecko. Nagle za oknem zrobiło się ciemno i rozpętała się ulewna burza. A ja poczułam dziwne ciepło i kojący spokój. Cień stojący za kobietą zniknął.
– Niech się pani nie boi, wszystko będzie dobrze – powiedziałam. – Ten deszcz zmyje przeszkody na drodze pani dziecka do szczęścia...
– Tak pani naprawdę myśli? – zapytała z nadzieją w głosie.
– Kiedy wyjeżdżałam z Kielc, złapała mnie taka sama burza, dlatego się spóźniłam. W drodze cały czas się modliłam, żeby Pan Bóg nam pomógł.
Patrzyłam na zdjęcie Asi i widziałam osobę gotową do walki o nowe życie.
– Pomoże, pomoże – powiedziałam pewnym głosem. – Teraz też pomaga, daje wam siłę, żebyście walczyły i wygrały z bólem i swoimi lękami. Ześle pomocnych ludzi – zobaczyłam przy Asi lekarza w kitlu, z blizną nad brwią.
– Taką ma lekarz Asi – potwierdziła kobieta.
– Wszystko się ułoży, syn zamieszka w innym mieście. Szczęśliwy, bo wreszcie będzie sobą. Niestety w rodzinie niebawem pożegnacie na zawsze straszą kobietę. Przed wami dwa ciężkie lata, ale dacie radę.
Kobieta wyszła pełna nadziei.
Od tamtej pory minęły dwa lata. Parę dni temu znowu przyjechała, tym razem już z synem.
– Chciał panią poznać osobiście – tłumaczyła. – Miesiąc po tamtej wizycie zmarła teściowa. Mąż panicznie się bał, jak matka i jego bliscy zareagują na decyzję Asi. Babcia nie zdążyła się dowiedzieć, widocznie Bóg tak chciał. Krewni zaakceptowali Bartka.
– Przede mną jeszcze jeden zabieg – powiedział chłopak. – Dziękuję, że wspierała pani mamę. Niebawem wyjeżdżam na studia do Poznania. Wszystko dobrze się układa. Mam wspaniałych przyjaciół, którzy mnie cały czas wspierają...
Kiedy wychodzili, kobieta przytuliła się do mnie i powiedziała, że ma wspaniałego syna. I modli się, żeby mu się udało.
– Gdyby pani widziała, jak on walczy o nowe życie, ile bólu wycierpiał. Nawet mąż płakał, kiedy Bartek był po pierwszym zabiegu. I to Bartek go wspierał. Dogadali się. Kochamy go nad życie. Tylko to się liczy.
Ta kobieta nawet się nie domyśla, że to właśnie ona wyrwała swoje dziecko z ramion śmierci. Swoją bezgraniczną miłością i pełną akceptacją obezwładniła zło.
Aida Kosojan-Przybysz poetka, piosenkarka i jasnowidz w czwartym pokoleniu. Dar odziedziczyła po prababce.fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.