Dieta roślinna czy bazująca na mięsie? Bezglutenowa, a może bez cukru? Moda dietowa zmienna jest jak żurnalowa. Co sezon coś nowego... Ale żeby schudnąć i wyzdrowieć, wcale nie trzeba stosować konkretnego menu. Chodzi o właściwe podejście! Wystarczy spełnić siedem warunków, by dieta zadziałała!
Można się pogubić! Tyle jest rodzajów diet! W księgarniach półki uginają się od tytułów, które obiecują zgrabną figurę i końskie zdrowie. Dołączają do tego czasopisma, na wyścigi proponujące menu, w których nie tylko są przedstawione potrawy, ale również wartości kaloryczne, a także ilościowe i procentowe kompozycje poszczególnych składników odżywczych. A im więcej liczymy, tym gorzej na tym wychodzimy.
Jakby tego było mało, apteki wypełnione są kolejnymi obietnicami szczupłej sylwetki i zdrowia w postaci tabletek, po których „na pewno" schudniesz, a jeśli nie ty, to z pewnością twój portfel...
Która dieta jest najlepsza?
Co lepsze: dieta roślinna czy bazująca na mięsie? Bezglutenowa, a może bez cukru? Moda dietowa zmienna jest jak żurnalowa. Co sezon coś nowego. I naprawdę było tego już trochę. Diety: Atkinsa, Kwaśniewskiego, Montignaca, South Beach, Diamondów, Duncana, kapuściana, jabłkowa, ryżowa, a nawet oparte na gotowych preparatach, które wystarczyło robełtać z wodą i wypić. Są jeszcze głodówki. A niektóre z nas aż zaczęły hodować w sobie długachne „zwierzątko". Tasiemca! I co? Jojo! Bo jak długo można jeść trociny, śmieci albo nie jeść wcale?
Najgorsze, że i specjaliści od żywienia są pogubieni jak dzieci we mgle... Na przykład: suplementy. Zalecać czy nie zalecać? Nie ma jednej odpowiedzi. W zależności, gdzie ucho przyłożyć, różne opinie się słyszy. I jak w tym wszystkim ma się odnaleźć zwykły człowiek?
Jak wybrać dietę dla siebie?
Najprościej byłoby słuchać własnego ciała. Wiem, łatwo powiedzieć. Ale naprawdę twoje ciało dobrze wie, czego mu potrzeba i w jakich ilościach. Jesteś pierwszą osobą, która dowiaduje się, czy karmisz je właściwie, czy byle jak.
reklama
Jeśli zwracasz uwagę na to, co na talerzu – promieniejesz! Twoja skóra jest pełna blasku, a ty sama masz masę energii. Gdy jednak traktujesz swój żołądek jak śmietnik, twoje ciało skarży się bólem, bezsennością, a czasem straszy widmem choroby. Albo ostrzega banalnym wypryskiem na twarzy, który sprawia, że ją „szpachlujesz", co wcale nie rozwiązuje problemu. Bo przecież po tym, jak zmyjesz „tynk", będzie jeszcze gorzej.
Denerwujesz się? Że jednak dążę, wbrew temu, co napisałam na początku, do zaprezentowania kolejnej diety cud? Wiem, wiem. Nie z tobą te numery.
Umiar. Myślę, że to słowo, które jest dobrym kołem ratunkowym w oceanie kalorii. Drugie, które przyszło mi do głowy, to urozmaicenie. Tak oto, rozmyślając nad nudą w kuchni oraz egzystencjalną, zorientowałam się, że intuicyjnie użyłam dwóch słów na literę „U". Ale jest ich więcej. Zebrał je profesor Stanisław Berger, założyciel Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka SGGW w Warszawie. Zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania można sprowadzić do siedmiu słów:
–
urozmaicenie – nasze podniebienia lubią różnorodność na talerzu. To również obfitość witamin, składników mineralnych i wszelkiego dobra, które jest potrzebne, aby zdrowo funkcjonować;
–
umiarkowanie – powtórzę: twoje ciało wie, czego potrzebuje. Każdy z nas jest trochę inny i ma inny metabolizm. Ilościowa dieta wyczytana w jednym czy drugim poradniku nie jest dla ciebie; dana dieta jest do wszystkiego, czyli do niczego;
–
uregulowanie – choć chaos jest twórczy, uporządkowanie ma sens. Istotne są stałe pory posiłków. Twoje ciało nie lubi też pośpiechu, ciesz się więc posiłkiem, niech to będzie spokojna przyjemność;
–
uprawianie – zdrowej aktywności fizycznej, rzecz jasna! Bo przecież twoje ciało uwielbia ruch i pięknie ci się odwdzięczy, jeśli zaspokoisz tę jego elementarną potrzebę;
–
umiejętność – przygotowywania potraw. Warto umieć co nieco i wiedzieć, że na przykład smażenie jest absolutnie niezdrowe, gdyż wysoka temperatura tłuszczu prowadzi do powstawania rakotwórczych związków, które skutecznie przyklejają się do twojego schabowego albo smażonej chińszczyzny. Twój brzuch naprawdę woli gotowane i duszone potrawy, musisz tylko przekonać do tego swoje kubki smakowe. Poza tym gotowanie daje poczucie niezależności i może sprawiać wiele satysfakcji;
–
unikanie – na przykład używek. Dobrze wiesz, co mam na myśli. Przecież czasami lubimy sobie pofolgować, ale naprawdę niech to będzie tylko czasami. Poza tym zawsze unikaj nadmiaru. Nie oszukujmy się, przecież dobrze wiesz, kiedy jedząc, masz już dość;
–
uśmiech – nic dodać, nic ująć.
Czyż te zalecenia nie są rozsądne, logiczne i oczywiste? Uderzają ich prostota i piękno. A zatem moda czy rozsądek? Z pewnością najpierw uśmiech.
Beata Rudzińska dietetyczka roślinna, wegetarianka z wegańskimi skłonnościami, pisarka fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.