Tata zawsze odbierał mnie z lotniska w Batumi. Tego lata przybyłam na jego pogrzeb. Pod halą przylotów czekał na mnie Sergo, jego serdeczny przyjaciel od ponad 30 lat. Stał zgarbiony, nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Nie potrafił powstrzymać łez. Stracił przecież przyjaciela...
Już po pogrzebie któregoś dnia Sergo wstąpił do nas na kawę. Zaczęły się wspominki o tym, jak Lowik – mój tata – wspierał przyjaciela, kiedy jemu zmarł ojciec. Nagle zobaczyłam, że Lowik stoi obok nas, a z nim jakiś starszy mężczyzna. Byłam pewna, że to ojciec Serga. Nie wiedziałam, jak to powiedzieć i czy w ogóle mówić. Moje wątpliwości szybko się rozwiały.
– Zapytaj mojego syna, czy miałem granatową koszulę – powiedział starszy pan.
Nie miałam wyjścia. Zapytałam.
– Tak, miał, a dlaczego pytasz? – Sergo był wyraźnie zaskoczony.
– Właśnie mnie o to poprosił, jest tu z Lowikiem – wyjaśniłam niepewnym głosem z obawy, co sobie o mnie pomyśli.
– W takiej koszuli jest na zdjęciu, które kiedyś mu zrobiłem. Tak mi się podobało, że umieściłem je na nagrobku.
– Niech je poprawi – wtrącił starszy pan.
– Ojciec prosi, żebyś je poprawił...
– Jest krzywo przymocowane? – dziwił się Sergo.
– Ach, już rozumiem – wykrzyknął. – Na tym oryginalnym zdjęciu był w kaszkiecie. Poprosiłem fotografa, by zamiast czapki dorysował ojcu włosy. Szczerze mówiąc, trochę
artysta przedobrzył. Matka była niezadowolona, ale już zostawiliśmy, jak jest. Oczywiście, że spełnię jego prośbę. Sam nieraz się zastanawiałem, czy nie poprawić tego zdjęcia.
Nagle w mojej wizji pojawił się jeszcze jeden starszy mężczyzna. Powiedział, że ma na imię Fiodor.
– To mój dziadek – wykrzyknął Sergo.
– Prosi, by ci powiedzieć, że ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwy.
– Mam 54 lata, nie chcę zostać w życiu sam, mam nadzieję, że mi się uda – ucieszył się Sergo.
– Uda się – odpowiedziałam – ojciec i dziadek cię chronią i wspierają.
reklama
Widziałam, jak obaj wraz z moim ojcem odchodzą. Tata nie odezwał się ani słowem. On ich tylko przyprowadził.
Od jego śmierci często mam wizyty z tamtej strony. I właśnie tak było z Beatką, którą poznałam jakiś czas temu. Przyszła do mnie ostatnio w sprawie sprzedaży działki.
– Po śmierci mamy chcemy z bratem się rozliczyć. Mam już kupca...
– Sprzedasz – przerwałam jej – tylko nie temu człowiekowi.
– Jak to nie temu? – spytała zdziwiona.
– Czy twoja mama urodziła się w lutym?
– Tak, a o co chodzi?
– Stoi za tobą wysoka, ładna kobieta – opisałam ją dokładnie.
– To mama – Beata była wyraźnie poruszona.
W mojej wizji jej mama mówiła, że działkę kupi kobieta. I że ojciec Beaty wkrótce będzie miał operację nogi. A jej brat niebawem zostanie ojcem.
– Mama prosi, żebyś się wstrzymała ze sprzedażą działki do następnego miesiąca.
– Nic z tego nie rozumiem – mówiła zdumiona Beata.
– W przyszłym tygodniu mamy ustalić warunki transakcji. A teraz mam się wstrzymać? Coś wymyślę. A jeśli chodzi o brata, to właśnie dwa miesiące temu urodziła mu się córeczka. Może o to chodzi – zastanawiała się, wychodząc.
Wróciła po trzech miesiącach.
– Nie uwierzysz, co się wydarzyło – mówiła od drzwi. – Kupiec zmarł. Nie zdążyliśmy nawet podpisać umowy przedwstępnej. Miał rozległy zawał. Ale jego żona nie wycofała się, bo planowali kupić tę działkę dla córki. A bratowa myślała, że źle się czuje z powodu hormonów. Okazało się, że jest w ósmym tygodniu ciąży. Nie spodziewali się tak szybko kolejnego dziecka. I mama miała rację...
Znów zobaczyłam ją w mojej wizji – stała z bukietem białych kwiatów w kościele. Beata się uśmiechnęła.
– W niedzielę chrzcimy Zuzię. Teraz zastanawiam się, co z tą nogą taty? Rzeczywiście ma żylaki.
– To nie będzie nic poważnego – rzuciłam na pożegnanie.
Po wyjściu Beaty jeszcze przez chwilę czułam obecność jej matki. Na pewno była spokojna o rodzinę. Bliscy, którzy odeszli, na zawsze pozostają w naszych sercach. Jesteśmy połączeni z nimi miłością, bo dla niej nie ma granic pomiędzy dwoma światami. Przychodzą do nas w snach i wspomnieniach.
Aida Kosojan-Przybysz fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.