Strona 1 z 2
Teorię żydowskiego spisku wzmocnił Napoleon. Kiedy porządkował państwo po rewolucji, konsultował się z przedstawicielami różnych wyznań. Żydów, z którymi się spotkał, nazwał Wielkim Sanhedrynem.
Obdzierają nas z pieniędzy i majątków, gdyby mieli moc zrobienia nam tego, co my moglibyśmy im zrobić, żaden z nas już by nie istniał – pisał Marcin Luter w swojej książce „O Żydach i ich kłamstwach". Wyjaśniał, że za pomocą złota, srebra i diamentów, które łapczywie zagarniają, chcą uzależnić od siebie chrześcijan i przekształcić ich w swoich pachołków. Bo to nie „pieniądz rządzi światem", ale ci, którzy ten pieniądz posiadają. Czyli żydowscy bankierzy i lichwiarze.
Ktoś wreszcie napisał to, o czym od dawna mówimy, komentowano w całej Europie. Bo każdy widział, że Żydzi mają kapitał i chętnie go dla zysku pożyczają. Dlaczego właśnie oni? Zmusili ich do tego sami... chrześcijanie. W żadnym kraju, w którym Żydzi osiedli po wypędzeniu z Palestyny, nie pozwalano im kupować ziemi ani pełnić funkcji publicznych. Nie mogli więc być rolnikami, urzędnikami, zawodowymi żołnierzami, a z czegoś żyć musieli. Jedni zajęli się więc świadczeniem usług i zdominowali takie zawody jak krawiec, lekarz, karczmarz czy jubiler. Inni skupili się na handlu i finansach.
Długi zaciągali wszyscy: chłopi na wódkę, arystokraci na wystawne życie, królowie na prowadzenie wojen. I wszyscy byli zadowoleni. Do czasu... Bo gdy nadchodził moment spłaty kredytu, uświadamiali sobie, że trzeba oddać nie tylko pożyczoną sumę, lecz także odsetki. Często bardzo wysokie.
Dla chrześcijan było to równie dokuczliwe, jak oburzające i grzeszne. Biblia mówi przecież jednoznacznie: „Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu (...) to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek". W innym miejscu dopowiada: „Nie będziesz żądał od brata swego odsetek z pieniędzy, z żywności ani z czegokolwiek, co się pożycza na procent. Od obcego możesz się domagać...". Kościół kategorycznie więc zabraniał wiernym uprawiania lichwy. Za złamanie zakazu groziła ekskomunika. Po śmierci na lichwiarzy czekało piekło.
reklama
Na obcych można zarabiać? Jak widać, od biblijnego zakazu istniał wyjątek. Odsetek nie wolno żądać od brata; obcych przepis nie obejmował. Dla chrześcijan nie miało to większego znaczenia, gdyż wszyscy wokół byli współwyznawcami, czyli braćmi. Natomiast dla Żydów niemal wszyscy byli obcymi, na których można zarabiać. Więc zarabiali, potwierdzając zarzut Lutra, że „odzierają chrześcijan z majątku". Bo chłop czy rzemieślnik, chcąc zarobić jakieś pieniądze, musiał ciężką pracą coś wyprodukować. A lichwiarz nawet nie pobrudził sobie rąk. Wystarczyło, że pożyczył np. pięć dukatów na 20 procent. I gdy nadszedł czas zwrotu długu, dostawał dodatkowego dukata "za nic".
Gdy spłata kredytu stawała się zbyt wielkim ciężarem dla zadłużonych królów, magnatów i dygnitarzy, rozwiązywali problem w brutalny, lecz skuteczny sposób. Kazali Żydom wynosić się z ich kraju. Dla zachowania pozorów oskarżali ich o uprawianie zakazanej przez Boga lichwy, deprawowanie chrześcijan i uporczywe odrzucanie prawdziwej wiary.
W rzeczywistości chodziło o uwolnienie się od długu i przejęcie majątków. Dlatego wypędzono Żydów z Anglii, Francji, Hiszpanii, Portugalii. Ponieważ na skutek tego rozproszyli się po świecie, wydawało się oczywiste, że ktoś musi nimi potajemnie kierować. Ci, którzy najwięcej zyskali na wypędzeniu Żydów, drżeli na myśl, że kiedyś wrócą, by upomnieć się o odebrane im mienie. Tylko z Hiszpanii wygnano ponad 200 tysięcy osób.
Oliwy do ognia dolał pisarz Francisco de Quevedo, który na początku XVII wieku postraszył rodaków, że do Salonik w zajętej przez Turków Grecji zjechała starszyzna żydowska z całej Europy. I na tajnym spotkaniu opracowała plan zemsty za wypędzenie z Hiszpanii i każdego innego kraju. Pierwszym krokiem miało być odzyskanie utraconych majątków, następnym – przejęcie władzy w chrześcijańskich państwach i zaprowadzenie własnych porządków.
Brzmiało to groźnie, lecz niezbyt przystawało do rzeczywistości. Bo większość Żydów to była biedota, która gnieździła się w zapyziałych mieścinach albo w zamkniętych dzielnicach wielkich miast nazywanych gettami. Nikim nie rządziła i ledwo wiązała koniec z końcem.
Antykościelna rewolucja I nagle wybuchła wielka rewolucja we Francji, która burzyła cały porządek świata. Ogłosiła bowiem, że wszyscy ludzie są sobie równi i wolni. A przecież z pałaców i ambon od wieków głoszono, że chłop nie jest równy szlachcicowi, rzemieślnik – duchownemu, kupiec – arystokracie. Rewolucyjna zasada równości obejmowała także Żydów. Żaden z przywódców rewolucji nie był jednak Żydem, więc na tę nowinkę nie zwrócono początkowo większej uwagi. Działy się bowiem rzeczy znacznie poważniejsze i groźniejsze.
Władzę we Francji przejmowali coraz więksi radykałowie, którzy każdego, kto się z nimi nie zgadzał, uznawali za wroga. Nastały rządy terroru – gilotyna pracowała non stop. Ze szczególną zawziętością zwalczano Kościół. Zniesiono wszystkie chrześcijańskie święta, na czele z Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Słynną katedrę Notre Dame w Paryżu zamieniono na magazyn win, monstrancje i lichtarze przetopiono.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.