Strona 1 z 2
Z dobrymi ludźmi dogaduję się bez problemów. To mnie przekonuje o słuszności mojej drogi. Spotkałam kiedyś księdza, który mi powiedział: „Ty to jesteś taką dobrą dziewczyną, misjonarzem dobra wśród niewierzących". Te słowa bardzo mnie wzruszyły, mówi piosenkarka Anja Orthodox.
WRÓŻKA: Kiedy zaproponowałam ci wywiad, uśmiechnęłaś się tajemniczo i powiedziałaś, że z pewnych względów bardzo chętnie... Masz w sobie jakieś moce?
Anja Orthodox: Nie chciałabym sprawiać wrażenia, że jestem jakąś nawiedzoną babą z kulą kryształową i czarnym kotem na kolanach. Jestem jednak przekonana, że istnieje coś więcej, poza tym, co postrzegamy. Miewałam i miewam z tym pewne interakcje. Oczywiście nie codziennie. Ale nie podniecam się tym, tylko traktuję to jako część rzeczywistości, którą nie wszyscy są w stanie zauważyć. Może ten ukryty wymiar sam wybiera, kto doświadcza jego obecność. Może też chodzi o duchowy rozwój, u mnie bardziej zaawansowany. Żyję z tym, znam ludzi, z którymi na ten temat rozmawiam.
Moja koleżanka medium mówiła, że te zdolności można rozwijać i pogłębiać. I że to niebezpieczne, bo cienka jest granica między byciem medium a znalezieniem się po ciemnej stronie mocy.
Ja wyraźnie widzę to rozgraniczenie. Czuję stronę czarną i białą. Jestem tzw. białą czarownicą. Oczywiście to duże uproszczenie. Gotyckie środowisko to subkultura, która gromadzi wielu tak uwrażliwionych ludzi. Każdy z nas odczuwa inaczej byty niewidzialne i inne ich cechy. Ja bardziej odczuwam emocje niż myśli. Nawet napisałam o tym utwór – „Pryzmat". Kiedy jestem obok drugiego człowieka – mocno czuję jego emocje. Nawet wtedy, gdy mówi coś innego.
To ułatwia życie?
Na ogół... Choć nie zawsze. Czasami wolałabym nie czuć, nie wiedzieć. Kiedyś do autobusu wszedł mężczyzna. Chociaż nie było tego po nim widać, czułam, że ma na sumieniu jakieś niesamowite uczynki. Cała się w sobie skuliłam. Tak bardzo się bałam, że domyśli się, że ja wiem... Trzy razy w życiu zdarzyło mi się minąć takiego potwora. Na szczęście spotykam też cudownych ludzi. Nic nie muszą mówić, czuję to dobro.
reklama
Jeśli masz taki dar, to dlaczego nie wierzysz w Boga?Właśnie dlatego, że mam ten dar – nie wierzę w Boga. Wiem, że go nie ma. Jakby był, to bym go czuła. Mówiąc to, nie zamierzam dyskredytować tych, którzy wierzą i czują jego obecność. Może i ja, i oni – mamy rację. Być może Bóg jest tylko dla wybranych? Wierzę w fizyczność świata, że jego powstanie zawdzięczamy prawom fizyki. Ale żeby je do końca poznać, ludzkość ma za małą wiedzę, a może i za mały rozumek. Natura może być bardzo prosta, ale my nie znamy kilku wartości, które składają się na jakiś banalny wzór, typu a=3b-c. A żeby coś zrozumieć, trzeba umieć to nazwać. Twardo więc stąpam po glebie i nie myślę o rzeczach, które są dla mnie zbyt dalekie. Mam mnóstwo bieżących, ważnych zajęć na tym malutkim okruszku, który nazywa się Ziemia.
A kiedy przychodzą trudne chwile, do kogo się zwracasz?Do nikogo. Sama z tym walczę. Gdybym czuła bóstwo opiekuńcze, które mnie kocha i pomoże – chętnie zwracałabym się do niego. Ale ponieważ nie czuję – to się nie zwracam. Kiedy niektórzy wierzący atakują mnie, że jestem bezczelna, odpowiadam: „Może taką mnie właśnie, w jakimś celu, stworzył twój Bóg".
Jesteś dobrym człowiekiem?Moimi nadrzędnymi wartościami w życiu są dobro, miłość i mądrość. Ale nie dochodzę do tego przez modlitwę, tylko drogą własnych przemyśleń. Nie wierzę w Boga. Ale przecież to nie oznacza, że jestem zła i pozbawiona zasad. Nie krzywdzę ludzi, gdyż mnie samą to boli. Oczywiście ideałem nie jestem i zdarza mi się czasem pobłądzić, ale najwyżej w mikroskali. (śmiech) Czynienie dobra buduje mnie, moją wartość. Mam mnóstwo znajomych – niewierzących, ale o pięknych duszach. Kiedy niektórzy „bogobojni" na nas plują, utwierdza mnie to tylko w przekonaniu, że droga przez Boga też czasem nie działa.
Z dobrymi ludźmi dogaduję się bez problemów. To mnie przekonuje o słuszności mojej drogi. Spotkałam w życiu księdza, który powiedział: „Ty to jesteś taką dobrą dziewczyną". Zapytałam go, czy wie, z kim rozmawia, że jestem wyklinana z wielu ambon. On na to: „Doskonale o tym wiem i uważam, że to błąd. Jesteś misjonarzem dobra wśród niewierzących". Zapamiętałam te słowa. Bardzo mnie wzruszyły.
Dobrze, że burzysz pewne stereotypy myślenia o ludziach typu Anja Orthodox – mrok, depresja, czarne msze, zło, ateizm, koty...A wiesz? Nawet kiedyś zanurkowałam w tę czarną stronę. Czułam się silna i dlatego skoczyłam na główkę w czarne morze i jakiś czas tam byłam. Wypłynęłam żywa, choć poraniona. Długo się regenerowałam. I raczej odradzam takie przeżycia osobom, które nie są bardzo silne. Po tamtej stronie jest ta mityczna moc – równie ogromna, co niszcząca, krzywdząca.
Jeśli nie wierzysz w Boga, to nie wierzysz też w Szatana?Oczywiście, że nie. W żadne bóstwa. Te niematerialne byty, o których mówiłam, których istnienia doświadczam – też nie są bóstwami.
Kto to jest? Osoby zmarłe?Nie wiem. Upraszczając bardzo – ja to odczuwam, jakby to było jakieś równoległe istnienie do naszego świata. Normalne istoty, też niedoskonałe, jak my. Też zwykłe. Ja nawet nie wiem, czy to istoty. A może to nadal nasza rzeczywistość, tylko niedostępna naszym zmysłom? A może to my sami – część naszej jaźni – której nie widzimy? Wyobraź sobie. Idę lasem. Widzę małą mrówkę ciągnącą patyczek, znacznie większy od niej, w stronę mrowiska oddalonego o kilkanaście metrów. Szkoda mi tej mrówki, więc podkładam pod nią listek i przenoszę wraz z kijkiem do mrowiska. Odchodzę w swoją stronę. Ta mrówka może uznać mnie za Boga, stworzyć całą religię i oddawać mi cześć. Albo że po prostu jakaś fajna siła jej pomogła. Słuszny jest wariant drugi, czyż nie? Na tej właśnie zasadzie tym bytom, które wyczuwam, nie oddaję boskiej czci, bo nie czuję tej boskości. Czuję normalność.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.