Po śmierci męża świat mi się zawalił, ale nie mogłam poddać się rozpaczy. Czułam, że Zbyszek stoi koło mnie i popycha mnie w stronę światła. Jakby mnie naprawdę dotykał – mówi wokalistka słynnego Tercetu Egzotycznego Izabela Skrybant-Dziewiątkowska.
Kiedy po raz pierwszy po jego śmierci miałam wyjść na scenę, wiedziałam, że nie będę mogła zaśpiewać naszego hitu, czyli „Pameli". Bo on to skomponował dla mnie, z miłości do mnie i nie dałabym rady jej zaśpiewać... Ale publiczność od razu zaczęła krzyczeć „Pamela, Pamela!". I naraz poczułam, jak on mnie szturcha i mówi: „No, matka, weź się w garść, śpiewaj!". I już nie miałam wyjścia. Zaśpiewałam.
Choć od śmierci Zbyszka minęło już ponad 10 lat, wciąż czuję jego obecność. Rozmawiam z nim, radzę się go w różnych sprawach i też czasami się kłócę. Niekiedy mi się śni. Widzę, jak staje w drzwiach i patrzy na mnie albo z zadowoloną, albo wściekłą miną, bo zrobiłam coś, czego nie powinnam. Zawsze byłam otoczona miłością i bardzo jej doświadczyłam właśnie po śmierci Zbyszka. Wtedy wszyscy chcieli mi pomagać, również ci, których wcześniej nie znałam.
To może bierze się stąd, że i ja podchodzę do ludzi z miłością. Wierzę, że kiedy daje się komuś pół palca, to otrzymuje się potem całą dłoń. Tylko to dawanie powinno płynąć z głębi serca, a nie z wyrachowania.
A w ogóle to sądzę, że Bóg mnie lubi. Przed laty jedna z moich córek ciężko zachorowała i lekarze nie dawali większych nadziei, że wyjdzie z tego. Dzień i noc się modliłam, żeby Bóg ją ocalił, a zabrał mnie. I stał się cud. Córka wyzdrowiała. Teraz obie – i Ania, i Kasia – są wspaniałymi, pięknymi kobietami, utalentowanymi muzycznie.
A ja zyskałam nowe siły do dalszej pracy. I chociaż mam już za sobą 50 lat na scenie, tyle, ile ma Tercet Egzotyczny, to wciąż występuję. Publiczność nas chce i wciąż domaga się „Pameli". W tej piosence są takie słowa: „Odnajdziemy szczęście swe daleko stąd". Jednak szczęście można znaleźć wszędzie. Z Tercetem jeździliśmy po całym świecie, mogłam zamieszkać w wielu krajach, ale zawsze wracałam.
Z domu wyniosłam, że najważniejsze to „Bóg, honor, ojczyzna". Dlatego tak cenię sobie odznaczenie, jakie niedawno otrzymałam – medal „Milito pro Christo", przyznany mi przez biskupa Józefa Guzdka. To odznaczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że piosenki, jakie śpiewamy, chociaż przez niektórych krytykowane, czynią wiele dobrego. Przynoszą ludziom radość, a to przecież bardzo dużo.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.