Gdzieś w połowie butelki Monika, która właśnie obchodziła kolejne... hm... 50. urodziny i była w nastroju mocno remanentowym, ogłosiła, że od teraz przestaje opłakiwać drogę, którą poszła... Jest, jak jest. I dobrze.
Popijałyśmy już od kilku minut u niej w kuchni, zadając sobie pytania. Co nam się w życiu udało, a co nie. I planując – jak to zwykle w pierwszych dniach kolejnego nowego roku – co jeszcze mamy szansę zrobić. Bo choć jesteśmy już ciut po terminie ważności, to przecież jeszcze wciąż do spożycia!
Marysia na przykład zapowiadała się na sławną artystkę, a skończyło się na tym, że tylko wyszła za niespełnionego aktora. I to był największy błąd jej życia. Nie do naprawienia, bo dzieci, wnuki i dom do podziału...
Nie żeby jej ARTYSTA był pies na baby. Tu jest wręcz przeciwnie – niestety – bo wtedy miałaby problem z głowy. On się kobiet wręcz boi. Wyobraźcie sobie faceta, który spędza w łazience parę godzin dziennie i bez przerwy spogląda w lustro. Biega do kosmetyczki i wydaje majątek na różne osocza i inne kwasy, żeby mu cera zgęstniała. Musi mieć kogoś do nieustannego podziwiania albo ocierania łez, jak coś nie wypali. Na dom nie ma czasu, na seks nie ma czasu.
Marysia czuła się, jakby od 30 lat miała dziecko, które wciąż musi karmić piersią. Jednak gdy na to spojrzeć z drugiej strony, ona nie musi się martwić, że łysieje albo że przytyła. I tak wszyscy ją znają jako żonę „tego z telewizji". Więc mimo braków we własnym wyglądzie i talencie, czuje się spełniona.
Kuka pokiwała głową. Ona też ma poczucie sukcesu. A to dlatego, że od lat stosuje zasadę, że gdy coś się jej nie udaje, to obniża poprzeczkę. Być może dlatego, że nie ma wygórowanych wymagań ani wielkich marzeń i nie powtarza sobie co pięć minut: „Możesz mieć wszystko". Tylko cieszy się tym, co ma, wiele rzeczy daje jej szczęście. Na przykład, kiedy na starym meblu jest plama, to się nie martwi, jak ją usunąć, lecz kładzie na niej coś i uważa, że tak wygląda super.
reklama
Albo jej mąż. Miał zawał – a i przedtem ich życie seksualne przez lata ograniczało się do przypominania, żeby nie zostawiał pieprzonych skarpetek na środku łazienki, i do cmoka na dobranoc – więc po zawale nie oczekiwała niczego lepszego. A tu nagle jej ślubny zaczął biegać na siłownię, chodzić na spacery z psami, sprzątać w ogrodzie. Schudł, zaczął po sobie sprzątać i... – Bzykamy się jak dwie dekady temu, kiedy on miał jeszcze żonę nr 1, a ja czułam się w łóżku jak gwiazda filmowa. Dzieci nie ma, emeryturka... Do pracy nie musimy wstać skoro świt, więc leżymy w łóżku i robimy, na co mamy ochotę. Nareszcie!!!
Ewa tylko pokręciła głową: – Co wy z tym seksem, do cholery? Ważne to jest, żeby raty za mieszkanie spłacić na czas. Żeby było z kim przy obiedzie pogadać, a nie, co robię w łóżku. Jak mi tak gadacie o tym bzykaniu, to wam powiem, że kiedy mi się coś zdarzy, to czuję się jak na lekcji matematyki w liceum. Marzę, żeby to jak najszybciej już mieć z głowy.
Gdy byłam młoda, ta cała zabawa też była dla mnie tylko grą w dawanie komuś przyjemności. Nagadało się tym kobietom, że seks musi mieć pierwszeństwo, orgazm dla każdej siedem razy w tygodniu i inne głupoty. I teraz każda marudzi, że jej się wielka miłość nie zdarzyła, bo co to za miłość bez udanego seksu aż po grób. Mówię wam, dziewczyny, miałam niejednego faceta, ale najlepiej z tymi rzeczami radzę sobie sama. Seks dla zdrowia? Dla zdrowia to ja się muszę wyspać!
Popatrzyłyśmy po sobie, a potem zaczęłyśmy rytmicznie zbiorowo jęczeć, coraz głośniej i głośniej, aż do erupcji. – OOOCHHHHH, WAAAW, CUDOWNIE, kochany, TO BYŁO REWELACYJNE!!!!!!! Zupełnie jak Sally w scenie w pizzerii w filmie „Kiedy Harry poznał Sally". Jakaś pani siedząca przy stoliku obok mówi wtedy do kelnera, wskazując na talerz Meg Ryan: „Poproszę to samo".
W tym momencie w drzwiach pojawili się nasi panowie, ściągnięci odgłosami grupowego orgazmu, zajęci dotąd polityką, samochodami i koniakiem. – Co jest, dziewczyny, ćwiczycie przed nocą? – rzucił któryś, prężąc muskuły.
Pomyślałam, że mimo upływu lat seks mimo wszystko dla wszystkich jest ważny! Ważny tak samo jak wiele innych spraw, które muszą czekać na swoją kolej, żeby się życie jakoś układało. Byle nie był idealnym marzeniem, które powinno się spełnić. Nie wińmy nikogo, gdy nie rozbłyśnie wielka gwiazda, tylko ciepła iskra, bo i tak oświetli bycie we dwoje. A poczucie winy jest najmniej seksowną rzeczą, jaką znam.
Teresa Jaskiernyfot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.