Strona 1 z 2
Brała go za rękę, żeby poczuć tętno. Żeby sprawdzić, czy jeszcze żyje. Miłość Lisy i Patricka Swayze, została wystawiona na najcięższą próbę...
Teraz stoję po drugiej stronie tej bitwy, wypluta przez los, sama, szukając odpowiedzi na pytanie, jak mam dalej żyć? – przyznaje Lisa już na początku książki, którą zaczęła pisać w 2010 roku, sześć miesięcy po śmierci Patricka.
Poznała go, gdy miała zaledwie 14 lat. Oboje byli Teksańczykami, choć przodkowie Lisy pochodzili z Finlandii. Spotkali się w szkole tańca, prowadzonej przez znaną choreografkę Patsy Swayze, matkę Patricka. Sam Patrick nie zrobił na Lisie dobrego wrażenia. Nie był w jej typie. Ona – śliczna, jasnowłosa i zbuntowana. Innymi słowy: hipiska, odpalająca jednego papierosa od drugiego, niestroniąca od marihuany. A przy tym nieśmiała i wycofana. On to „ideał amerykańskiego chłopca, czyściutki, zadbany, poukładany, wolny od nałogów". I bardzo pewny siebie. Świadomy swojego wpływu na kobiety, wysportowany, jak przystało na syna tancerki. I kowboja. Już jako nastolatek odnosił sukcesy na rodeo.
Lisa nigdy nie zapomni, jak pewnego dnia, mijając ją w drzwiach teatru, uszczypnął ją w pośladek, wołając: „Cześć, ślicznotko". Właściwie nie wie, dlaczego zgodziła się pójść z nim na pierwszą randkę, potem drugą i trzecią. Zapamiętała je jako katastrofę. Ona milczała, on gadał o samochodach i innych bzdetach. A jednak coś między nimi zaiskrzyło. Gdy Patrick zdecydował się kontynuować karierę taneczną w Nowym Jorku, pojechała za nim. To właśnie tam jej się oświadczył. Nie była pewna, czy chce ślubu, próbowała odwlec jego datę.
reklama
– Niektórzy mówią, że kiedy spotkali miłość swojego życia, wiedzieli o tym od razu. Ja nie wiedziałam, że miłością mojego życia będzie właśnie Patrick – przyznaje. Ale on, nie pierwszy, zresztą raz, postawił na swoim. Pobrali się w 1975 roku w Houston. On miał 23 lata, ona zaledwie 19. Co ciekawe, choć wypowiedziała wtedy formułkę „i nie opuszczę cię aż do śmierci", nie była pewna, czy dotrzyma przysięgi.
Bożyszcze kobietBywali na skraju rozwodu, zwłaszcza po przeprowadzce do Los Angeles. Choć nigdy – co podkreśla wielokrotnie – nie przestali się kochać. Najtrudniej było jej wtedy, gdy Patrick, z nikomu nieznanego tancerza i aktora, po słynnym filmie „Dirty Dancing", stał się bożyszczem kobiet z całego świata.
Kiepsko znosił sławę, a może bardziej ten cały zgiełki i blichtr jej towarzyszący. Podobnie jak Lisa, najbardziej kochał naturę. Dlatego przecież zdecydowali się stworzyć swój drugi dom w Nowym Meksyku. Na ukochanym rancho zwanym Bizarro hodowali konie, psy, koty, a nawet koguty i pawie. A jednak ze względu na pracę, częściej niż w swoim najlepszym miejscu na ziemi, musieli bywać w Hollywood, na suto zakrapianych przyjęciach z producentami i reżyserami. W końcu Patrick się rozpił, coraz częściej bywał agresywny, nieobliczalny.
Słynął z pijackich wyścigów po niebezpiecznej i krętej drodze Mulholland Drive. Potrafił wsiąść do samochodu po sześciu piwach. Albo wytoczyć się z samolotu, którym awaryjnie, cudem zachowując życie, wylądował w szczerym polu.
Jeszcze gorzej było, gdy jego sławę ugruntowała rola w filmie „Uwierz w ducha". Zaczął brać narkotyki. „Zamykałem się w pokoju. Inni zażywali kokę i świetnie się bawili. Ja tak nie umiałem" – przyznał potem w jednym z wywiadów. Zaczął też zdradzać żonę. Niektórzy znajomi uważali, że odreagowywał to, że nie mogą mieć z Lisą dzieci.
Lisa nie była mężowi dłużna. W odwecie za jego ekscesy wystąpiła pewnego dnia w nagiej sesji zdjęciowej, wywołując skandal. A potem, po kolejnej awanturze, zostawiła męża. Na rok. I gdy wydawało się, że nic już nie uratuje ich małżeństwa, w 2007 roku podjęli ostatnią próbę. Co ciekawe, w renesansie związku pomogła im pewna jasnowidząca, która przekonała, że są sobie przeznaczeni. Przez myśl im wtedy nie przyszło, że przeznaczenie, któremu w końcu zaufali, napisze im ostatecznie tak niespodziewany scenariusz.
Ja tego nie zniosęDiagnoza przyszła w styczniu 2008 roku. Już od sylwestra Patrick czuł się źle, narzekał na bóle brzucha i niestrawność. Diagnoza: rak trzustki.
– Ile mi zostało? – zapytał aktor onkologa w obecności żony.
– To zależy. Może dwa tygodnie, a może dwa miesiące – usłyszeli szczerą odpowiedź lekarza.
Wieczorem Lisa weszła na łóżko Patricka, położyła głowę na jego ramieniu i zalewając się łzami, błagała: „Proszę cię... ja tego nie zniosę. Proszę cię, nie zmuszaj mnie do tego". Tak to w książce opisuje: „Przez trzydzieści dwa lata przeżyliśmy wiele wzlotów i upadków, przetrwałam roczną rozłąkę, skakałam ze spadochronem, cieszyłam się z jego sławy, wspierałam w chwilach klęski, przeżyłam lądowania poza lotniskiem, poronienie, pijackie kłótnie, jego kurację odwykową (...). A teraz błagam go, żeby oszczędził mi tej jednej ostatniej rzeczy. Jak gdyby odwrócenie losu było kwestią jego wyboru". I Patrick spełnił, na ile starczyło mu sił, to największe pragnienie swojej żony. Przeżył z nią jeszcze 21 miesięcy. Wielu uznało to za cud.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.