Moskwa. Plac Czerwony. Turyści gęsiego maszerują do mauzoleum Lenina. Patriarcha Moskwy grzmiał wprawdzie: „Dopóki ciało Lenina nie będzie pogrzebane, dopóty jego złowrogi duch unosić się będzie nad naszym krajem, sprowadzając nań kolejne nieszczęścia". Ale starsze pokolenie jest zgodne: zostawcie Włodzimierza Iljicza.
W sukurs przyszedł rosyjski parlament, uchwalając prawo zabraniające zmian na placu Czerwonym. Zresztą mauzoleum zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego. Czy mumia Lenina także? Kto wie. Fakt, że Włodzimierz Iljicz chciał być pochowamy obok matki, na Cmentarzu Wołkowskim w Sankt Petersburgu, nie ma znaczenia.
Towarzysze i towarzyszki, robotnicy i robotnice, chłopi i chłopki. Nie pozwólcie, by wasze cierpienie przekształciło się w zewnętrzną formę oddawania czci osobie Włodzimierza Iljicza. Nie wznoście w jego imię pałaców ani pomników. Jeśli chcecie uczcić pamięć Włodzimierza Iljicza, budujcie żłobki dla dzieci, przedszkola, domy, szkoły i szpitale – apelowała Nadieżda Krupska, wdowa po Leninie. Jest dwudziesty dziewiąty stycznia 1924 roku, a przywódca bolszewików nie żyje od dziewięciu dni. Wdowy jednak nikt nie słucha. Stalin nie pozwoli mu pójść w niepamięć.
Już w październiku 1923, kiedy częściowo sparaliżowany Lenin zastanawia się w swej daczy, w Gorkim, jak ukrócić apetyt Stalina na władzę, ten na tajnym posiedzeniu Politbiura przemawia: „Towarzysze, stan zdrowia Włodzimierza Iljicza uległ w ostatnim czasie tak znacznemu pogorszeniu, że należy się obawiać jego rychłego zgonu. Towarzysze na prowincji uważają, że Lenin nie może być skremowany. Współczesna nauka jest w stanie na trwałe zakonserwować jego zwłoki. W każdym razie na dość długo, by nasza świadomość przyzwyczaiła się do myśli, że nie ma go już między nami".
„Współczesna nauka" objawia się przy marach Lenina w postaci charkowskiego anatoma, profesora Worobjowa i chemika Borysa Iljicza Zbarskiego. Swoją magię tanatopraksji odprawiają w sztucznej grocie, zbudowanej pod jeszcze prowizorycznym mauzoleum wodza. O ile Zbarski jest pełen entuzjazmu, to profesor najczęściej wspomina nieciekawy los alchemików, którzy próbowali zabalsamować ciało papieża Aleksandra VI. „Ukraina ma zaszczyt i przywilej przedstawić w osobie profesora Worobjowa uczonego, który posiada niebywałą wiedzę w zakresie balsamowania zwłok" – telegrafuje Zatoński, ukraiński komisarz ludowy ds. nauki, do Feliksa Dzierżyńskiego. „To on gwarantuje powodzenie zabalsamowania zwłok, według swojej metody".
Tylko w latach 1924–1940 mauzoleum Lenina odwiedziło szesnaście milionów gości. Niektórzy z nich z wrażenia sami wstrzymują oddech. Jak na przykład zafascynowany Rosją amerykański uczony Fertridge: „Stoję obok Lenina. To on, co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Czy on naprawdę od dziesięciu lat jest martwy? A może umarł dopiero wczoraj? Osobiście mam wrażenie, że śpi i wbrew woli zaczynam stąpać na palcach, by go nie zbudzić. Konserwując zwłoki swego historycznego przywódcy, Związek Radziecki dokonał wielkiego dzieła, które dotąd wydawało się niewykonalne. Ciało Lenina jest lepiej zachowane niż mumie w starożytnym Egipcie. Czy uczeni radzieccy nie twierdzą, że zwłoki Włodzimierza Iljicza mogą być przechowywane na wieki, nie podlegając procesowi zniszczenia niesionego przez upływający czas?".
Nadieżda Krupska stan swojego martwego męża komentuje tak: „Lenin cieszy się wieczną młodością, a ja wyglądam coraz starzej". Są ludzie, którzy Leninowi zazdroszczą. Jest zapotrzebowanie na nowe relikwie dla nowych poddanych. Ciała niektórych świętych mumifikowały się same. Co zresztą według Watykanu miało świadczyć o świętości ducha zmarłego.
Ciałom ateistycznych komunistów, którzy nie gawędzą z Bogiem, należy pomóc tu, na ziemi, aby nie uległy rozkładowi. Z rozkazu działacza komunistycznego Mołotowa (tego od paktu z Hitlerem) przy mauzoleum powołuje się laboratorium i zakład anatomii, zajmujące się konserwacją zwłok. Wkrótce obsada personelu medycznego i technicznego będzie liczyła sto osób. Wszyscy podlegają szefowi policji politycznej. Preparatorzy, asystenci, księgowi. Będą żyli w dostatku i luksusie. Nie ma w ZSRR, a nawet w całej Wschodniej Europie lepszych specjalistów od powstrzymywania rozpadu martwych tkanek. Ci ludzie zamieniają śmierć w sen.
Balsamują m.in. Georgi Dymitrowa (przewodniczącego Bułgarskiej Partii Komunistycznej), jego kolegę z Czechosłowacji (fatalnie pochorował się na pogrzebie Józefa Stalina), Klementa Gottwalda, przywódcę Viet Minhu, Ho Chi Minha, mongolskiego dyktatora Czajbalsana, prezydentów Lindona Forbesa Burnhama (Gujana) oraz Agostinho Neto (Angola).
Wszystkie te zabiegi były darem Związku Radzieckiego dla przyjaciół. Czasem kłopotliwym. Kiedy komunizm zagościł w Afryce, okazało się, że czarna skóra „pierwszych sekretarzy" potrzebuje w konserwującym balsamie porcji środka zapobiegającego utlenianiu lipidów (opracowanego w końcu w laboratorium), żeby po śmierci nie traciła barwy. Ostatnim zabalsamowanym oficjelem był przywódca Korei Północnej, Kim Ir Sen, w 1995 roku.
„Każdy zatrudniony w laboratorium miał do dyspozycji zwłoki, na których mógł prowadzić eksperyment. Tożsamość zmarłych zawsze pozostawała tajemnicą. Jeszcze dziś w tym swoistym tajnym muzeum przechowywane są ciała anonimowych zmarłych. Większość spoczywa pod szklaną kopułą, inne leżą zapomniane w kąpieli balsamicznej. Włosy unoszą się w płynie, tworząc niepowtarzalne zjawisko" – wspomina w książce „W cieniu mauzoleum" biochemik Ilja Zbarski, syn Borysa.
ZSRR finansował laboratorium przy mauzoleum do 1991 roku. Umierając, pociągnął je za sobą. Nowa Rosja była skłonna pokrywać tylko 20 proc. wydatków dworu martwego Lenina. Jednakże ten miał więcej witalności od państwa. I zmartwychwstał jako firma „Ritual Service". Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie powinien odchodzić zbyt szybko...
Izabela Szolc
fot. BE&W
dla zalogowanych użytkowników serwisu.