Ci, którzy zapewnili nieśmiertelność ciału Włodzimierza Lenina, dziś oferują ją bossom gangów.
Jekaterynburg. Cmentarz Północny. Spójrzcie tylko na jego płaskorzeźbę... Będzie młody już zawsze. Nigdy nie pozbędzie się tego drwiącego uśmiechu, którym obdarza zmarzniętego przechodnia, wcale nie prosząc go o zbawienną modlitwę. W tym dresie Adidasa wygląda jak zbuntowany chłopiec. Bogaty. Świadczy o tym gruby portfel, który trzyma w ręku. I zatknięty na kciuku breloczek z logo Mercedesa. Ktoś pomyślałby, że jego luksusowy samochód stoi wciąż przed cmentarną bramą.
Pod płytą zatrzaśnięta jest trumna Władimira Szuldibina, bossa gangu „Uralmasz". Jego ciało zostało zabalsamowane. I to nie przez byle kogo, tylko przez najwybitniejszych rosyjskich specjalistów. Tych samych, którzy uczyli się tej sztuki, zajmując się 90 lat ciałem... Włodzimierza Lenina.
Rosyjscy mafiosi uważają swoich zamordowanych towarzyszy za bohaterów i chcą im oddać cześć. Tyle że rytuały honorowe wymagają czasu. W USA balsamowanie rozpowszechniło się w czasie wojny secesyjnej (1861-1865 r.). Padłym w boju żołnierzom należał się uroczysty pogrzeb na rodzimym skrawku ziemi, a nie wrzucenie do zbiorowej mogiły innych bitewnych pechowców. Na jedno ciało – bez różnicy czy z Południa, czy z Północy – balsamista mógł zużyć nawet 5,5 kilograma arszeniku.
Patolodzy z „Ritual Service", firmy wyłonionej z dawnego „dworu" obsługującego zwłoki wodza rewolucji październikowej, trzymają się „recepty na Lenina". Kąpiel konserwująca zawiera 240 litrów gliceryny, 110 kilogramów octanu potasu, 150 litrów wody, plus 2 procent chlorochininy. Twarz rekonstruuje się na podstawie fotografii. Używa się do tego skóry i kości z części ciała, które będą ukryte pod garniturem, całunem.
„Balsam Lenina" wpompowany do arterii zapewnia skórze szlachetną barwę kości słoniowej. I nie pojawią się błękitne paznokcie, które tak przerażają krewnych. Pudry i szminki zwieńczą dzieło – zakryją nie tylko blizny po face liftingu. Na czole tak przygotowanego zmarłego kładzie się nieskazitelny ręcznik – miejsce ostatnich pocałunków. Jak widać, i Lenin, i mafiosi mają wspólnego grabarza.
reklama
„Ritual Service" zapewnia pełną obsługę. Ładne ciało musi spocząć w ładnej trumnie. Na czarny humor zakrawa fakt, że najpopularniejszy model trumny nosi nazwę Al Capone. Ten sprowadzany z USA produkt jest kopią trumny z „Ojca Chrzestnego" Francisa Forda Coppoli. Gangster może w niej zasnąć jak ubielony Marlon Brando. Albo jak Królewna Śnieżka – jeśli zdecyduje się na trumnę kryształową projektu Aleksandra Sachanowa. Ten luksus kosztuje aż 20 tysięcy dolarów i powoli staje się trendy. Dzięki temu przez całą drogę, na przykład za Ural, rodzina będzie miała zmarłego na oku.
„Ritual Service" zadba o ciało, trumnę, a nawet transport. A nagrobki?
Nadieżda Kuczyna, wdowa po ojcu chrzestnym, Michaile Kuczynie, ogłosiła: „Grób mojego męża ma być tak piękny, żeby jego mordercy zzielenieli z zazdrości". Teraz nawet twarz przypadkowego przechodnia przybierze taki kolor od zielonego marmuru, z jakiego wykonany został blat stołu ustawionego obok grobu. To rekwizyt do wiecznej stypy. W rocznicę śmierci Michaiła stół zapełnia się owocami, jesiotrem, kawiorem, pieczonym prosięciem i wódką. Olbrzymią ilością wódki, tak żeby wszyscy mogli wypić „za jego zdrowie".
Pogrzeb Olega Waginowa, konkurenta Kuczyna do królewsko-mafijnego berła, był ochraniany przez milicję tak, jakby Oleg był co najmniej pierwszym sekretarzem. Towarzysze broni na własnych barkach nieśli trumnę z miejsca czuwania, czyli jekaterynburskiego kasyna, do cerkwi oddalonej o trzy kilometry. Nikt się nie potknął, nikt nie upadł. O spokój w życiu wiecznym zadbał archimandryta (przełożony klasztoru) miasta. I tak na wszelki wypadek, gdyby w niebie też znalazł się ktoś przekupny, gangsterzy obsypali kołyszącą się nad dołem trumnę zielonymi banknotami.
Znane powiedzenie mówi, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. A w Jekaterynburgu w dochodowych interesach coraz głębiej moczy dziób trzecie co do wielkości ugrupowanie mafijne, czyli „Tatuowani" („Sinnije"). Oczywiście i ono ponosi straty w materiale ludzkim, kiedy ten i ów zarobi wojennym odłamkiem.
„Tatuowani" wyróżniają się nie tyle obrazkami na ciele, ale obyczajami sepulkralnymi. Nie żeby unikali balsamowania, w końcu konserwowane tatuaże nie blakną, tak jak nie znikają na nasączonych gliceryną dłoniach linie papilarne. Raczej podkreślają swoją odmienność, zarządzając cmentarzem w południowej części miasta, czyli jak najdalej od nekropolii „Uralmaszów". Zamiast nagrobnych płyt portretowych, postawili na rzeźbę. I nie epatują pieniędzmi, a patriotyzmem (jeśli nie liczyć stosunku do systemu prawnego).
Ich tragicznie zmarły przywódca został sportretowany, gdy nadludzką siłą rozgina kraty więzienne. Nie dla siebie, bo on już jest po drugiej stronie rzeki Lete. Marmurowy mafioso Kołotaj wypuszcza na wolność marmurowego orła. Szczęściem nie jest to ptak dwugłowy (jak w herbie Rosji), choć czarny jak węgiel.
Jednak
wszystkich zmarłych przebił dyrektor rosyjskiej spółki paliwowej Łukoil. Wagita Alekpierow postawił sobie (i to jeszcze za życia) mauzoleum z malachitu: miniaturowy Tadż Mahal za 250 tysięcy dolarów.Według Jürgena Rotha, autora „Die Gangster aus dem Osten", moskiewska mafia tamborska, wspierana przez oficjeli, wykupuje w Sankt Petersburgu nieruchomości. „Mafrupcja" to termin ukuty przez deputowaną Marinę Salijewną. 320 miliardów dolarów idzie podobno co roku w Rosji na łapówki. – Dziś nie balsamuje się już przywódców politycznych, lecz ekonomicznych – mówił sędziwy biochemik Ilja Zbarski.
Czy Rosji może kiedyś zagrozić Noc Żywych Trupów? Raczej nie. W końcu Rosja na niejednym trupie i z niejednym trupem żyła.
Izabela Szolcfot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.