Strona 2 z 2
Zasadę nr 3. Nie ulegaj zaklęciom, nie ujawniaj intymnych sekretów
Albowiem nie zawsze stosowanie obu wcześniejszych zasad wystarczy przebiegłemu partnerowi, by zaprzestać szpiegowskiego badania naszego sumienia lub naszego przeszłego doświadczenia. W obu tych przypadkach ryzykujemy zbyt dużo, by dzielić się wylewnymi sekretami. Tym bardziej, że chodzi zawsze o intymne szczegóły z naszego życia, które – jak sama nazwa wskazuje – powinny być intymne i pozostać na zawsze wyłącznie naszą sprawą. Jeśli komuś z was wydaje się, że z drugą połowa należy się nimi dzielić – jest w błędzie. Każdy, kto to zrobił – żałował.
Pozostaje zatem kwestia obrony własnych fortyfikacji. Jeśli słyszysz zaklęcie: „Błagam, powiedz mi TO, obiecuję, że nic się nie stanie, nie dotknie mnie to, chcę tylko wiedzieć..." – NIE ULEGAJ. Milcz albo ściemniaj. Możesz mieć pewność, że nawet, gdyby zaklinacz węży, czyli zaklinający rzeczywistość wyłudzacz twoich sekretów, wierzył w czasie wypowiadania tego zaklęcia, że go to nie dotknie, to są to ułudy i mrzonki. Dotknie go. Będzie go gryzło i kąsało od środka.
Skoro tak zacięcie wypytuje, to znaczy, że to dla niego ważne. Jeśli chce wiedzieć, ilu było przed nim szczęśliwców w twoim sercu (i w sypialni), to znaczy, że go to gryzie. Nie wolno dzielić się z nim tą wiedzą. Stosuj zasadę nr 2 i zmykaj. Wypytuj o jego przeszłość i pozwól mu unikać odpowiedzi. Symuluj zazdrość i pokazuj, jakie to przykre. Jeśli pyta, jak ci było z poprzednimi partnerami, to wiedza o nich będzie tylko pożywką do zadręczania siebie i ciebie z powodu twoich doświadczeń w czasie, kiedy i tak się nie znaliście. Zawsze jego wyobraźnia jest twoim przeciwnikiem. Zazdrość ma to do siebie, że żywi się lękiem o to, czy on ci wystarcza, czy jest równie dobry jak twoi eks.
Dlatego odradzam kłamstwo. Ono zawsze ma krótkie nogi. Zawsze może zostać zdemaskowane. Dla dobra waszego związku – wystarczy (prze)milczeć. Jeśli nic nie masz na sumieniu – i tak nie do końca zazdrośnik ci uwierzy. Jeśli masz – nie biegnij z tą niedobrą nowiną, bo „chcesz być wobec niego uczciwa, a przecież na tym polega dobry związek, że sobie wszystko mówicie".
reklama
Uważam, jako osoba, która widziała już wiele dobrych związków rozbitych w pył pod ostrzałem takich rewelacji, że wyznawać grzechy warto wtedy, jeśli ci już na związku nie zależy. Być może wtedy mniej boli, kiedy patrzysz, jak ranią one partnera. Bo musisz pamiętać, że w gruncie rzeczy jest to wybór między ciężkim zranieniem bliskiego i ciężkim zranieniem siebie. Jeśli kochasz – wybierzesz własne męki. I będziesz się męczyć z tym, co wiesz, a czego nigdy dobrowolnie nie powiesz.
Zofia Kleiberg
Czego oczy nie widziały...Zdradziłaś? Zawiodłaś? I jak masz teraz poradzić sobie z poczuciem winy? Czasem nie można wyznać swoich grzechów. Bo szczerość tylko szkodzi. Ale przecież w każdym winnym drzemie potrzeba odkupienia. Co wtedy zrobić? Zostają przyjaciele. Ale odradzam. I to nawet bez posądzania ich o nielojalność czy złe intencje. Rzucony przez nich bezmyślnie komentarz czy dowcip może cię zgubić. Zwłaszcza gdy osoby, którym zaufałaś, straciły kontrolę nad językiem... choćby pod wpływem alkoholu.
Ale są tacy, którzy nigdy cię nie sypną. To żywioły. Wyspowiadaj się wiatrowi czy płynącej wodzie. Opowiedz im o swojej winie i pozwól, by zabrały je ze sobą, obmyły cię z niej. Zło się stało. Ale nie daj mu siły, by nadal niszczyło ciebie i twój związek. Ziemia i Ogień gorzej się w takich rytuałach sprawdzają, bo nie zabiorą/nie wypłuczą z ciebie emocji i słów. Jeśli jednak to do nich cię ciągnie, spróbuj.
Dobrym sposobem jest też wyznanie swoich win drzewu. Zwłaszcza jeśli masz swoje zaufane i ulubione. Idź do parku lub lasu. Przed wejściem wycisz się kilkoma spokojnymi oddechami, a następnie zadaj w myśli pytanie, które z drzew jest gotowe cię wysłuchać.
A jeśli to nie zadziała? Zostaje hawajska metoda – Ho'oponoopono. Hawajczycy wiedzą, że poczucie winy prowadzi do choroby. Stworzyli więc rytuał przebaczania. Ceremonię odprawiają w obecności osoby, wobec której się zawiniło. Ponieważ w twoim przypadku nie wchodzi to w rachubę (przecież nie możesz powiedzieć o swojej zdradzie), trzeba dopasować Ho'oponoopono do sytuacji.
Przede wszystkim zadbaj o kilka godzin spokoju. Zapal świece i kadzidełka. Weź kilka głębokich oddechów. Poproś byt, w który wierzysz, o opiekę nad tobą. A potem przeprowadź symulację rozmowy między tobą a zdradzonym. Pamiętaj jednak, że przyświeca jej pragnienie wspólnego przepracowania sytuacji. Jeśli nie masz pojęcia, jak to zrobić, wyobraź sobie sytuację odwrotną – że to ciebie zdradzono.
Kiedy dyskusja już się wyczerpie, ustal ze sobą zadośćuczynienie za winy. I koniecznie je wypełnij! I sobie wybacz. Nie biczuj się. Rytuał zakończ mantrą: „Przepraszam. Wybacz mi proszę. Dziękuję. Kocham cię". Powtarzaj ją za każdym razem, gdy dopada cię poczucie winy. Kiedy skończysz rytuał, weź kąpiel, by oczyścić się z resztek negatywnych emocji.
Justyna Rudzka
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.