Strona 1 z 2
Nienawidzą swojego wyglądu, choć większość z nich mogłaby startować w wyborach miss. W nieskończoność poprawiają swoje ciało, bo myślą, że tylko idealne da im szczęście. Nie wiedzą, że robią to, bo choruje ich dusza.
Agata kupiła tacę z lustrem, by jeszcze zdążyć się przejrzeć, zanim poda gościom kieliszki z winem. Kupiła też zegar z lustrzanym cyferblatem, który powiesiła przy wejściu do salonu. Tam ostatni raz muska grzywkę, zanim pokaże się znajomym.
Przegląda się zresztą wszędzie i zawsze: w płytach kompaktowych, szybach wystawowych, cudzych okularach.
Agata ma 26 lat i przeszła 11 operacji, by wyglądać tak, jak wygląda. Czyli olśniewająco, choć sztucznie. Bo wszystko ma za piękne: zbyt równe, śnieżnobiałe zęby, zbyt mocno napompowane usta, cerę bez skazy, idealną talię, rzęsy na pół metra, silikonowy biust i fachowo wyrzeźbione kości policzkowe.
Szczęściara. Miss. Wybranka losu. Tylko dlaczego płacze natychmiast, gdy wyjdą goście i krzyczy, że nienawidzi swojej twarzy?
Niech mnie pan zrobi na nowo
– Bo Agata cierpi na dysmorfofobię, zaburzenie psychiczne, charakteryzujące się lękiem przed brzydotą – mówi doktor Iwona Krędzielak-Manikowska właścicielka Happy Clinic, internistka i specjalistka medycyny estetycznej. Do jej gabinetu tygodniowo trafia kilka takich kobiet. Większość z nich nie potrzebuje żadnych zabiegów. Defekty, które u siebie dostrzegają, albo w rzeczywistości nie istnieją, albo są tak minimalne, że nie warto ich poprawiać.
reklama
– Osoby cierpiące na to schorzenie nigdy nie będą zadowolone z własnego wyglądu. Zawsze znajdą jakąś część ciała do poprawy. Dlatego w takiej sytuacji zawsze odmawiam wykonania zabiegu, bo nie pozwala mi na to zarówno etyka lekarska, jak i własne sumienie.
Jednak dysmorfofobiczki łatwo nie odpuszczają. Idą do innego lekarza. A ten, jak chce zarobić, to nie zagląda do ich chorej duszy, tylko bierze skalpel i tnie. Skoro same tego chcą?
– Skorzystałam z usług znanego warszawskiego lekarza. – Agata, nawet gdy rozmawia ze mną, bezwiednie przegląda się w łyżeczce do herbaty. – Zrobiłam sobie u niego parę rzeczy. Brzuch, policzki, kolana... – wylicza, jakby recytowała listę zakupów w spożywczym. – Na początku byłam zadowolona. – Milknie na chwilę. – Ale im dłużej się sobie przyglądałam, tym coraz wyraźniej widziałam, że ten lekarz to konował! Wszystko schrzanił!
Poszła do niego z żądaniem wykonania poprawek. Wysłuchał. Zgodził się na jedną małą korektę. Dwa miesiące później korekta nie spodobała się Agacie, choć ją wcześniej zaakceptowała. Jednak lekarz ani myślał znowu kłaść ją na stole.
– Odesłał mnie na terapię! – Agata jest oburzona. – Powiedział, że cierpię na zaburzenie i nie będzie mógł mnie więcej operować! Zastanawiam się, czy nie wytoczyć mu procesu. Przez niego jestem brzydka i nic mi w życiu nie wychodzi!
Dwa tygodnie płakała w poduszkę. W końcu uznała, że na tym lekarzu świat się nie kończy. Poszła do innego. A ten zgodził się na zmianę silikonowych implantów w jej piersiach. Jednak kilka dni temu Agata uznała, że wcześniejszy model był lepszy. Szuka nowego lekarza, by ponownie poddać się zabiegowi.
Agata nigdy nie spojrzy na siebie obiektywnie, bo dysmorfofobia jako schorzenie zalicza się do zniekształceń spostrzegania. Psychiatrzy tłumaczą, że jest to nadmierne skupienie się na wymyślonym defekcie wyglądu. To z kolei powoduje zaburzenia lękowe, wycofanie społeczne, depresję, a nawet wiąże się z ryzykiem samobójstwa.
Na internetowym forum można znaleźć przerażające wpisy. Geranium 80: „Mam tak ohydnie krzywe nogi, że muszę je amputować. Wolę nie chodzić, niż na nie patrzeć. Do kogo się zwrócić? Chirurg w przychodni był wściekły i wyrzucił mnie za drzwi! Jeśli ktoś mi w końcu nie pomoże, skończę ze sobą!".
dla zalogowanych użytkowników serwisu.