Wychodzą z dawno zarośniętych okopów i lejów po pociskach. Samotnie i całymi szwadronami, choć od wybuchu I wojny światowej minęło już 100 lat. By przypomnieć o sobie, a może ostrzec przed kolejną wojną.
Nagle zobaczyliśmy brzozowy las, pełen srebrnych drzew, pociętych szrapnelami – wspominał porucznik James Wentworth Day, znany angielski pisarz. Razem z kapralem Jamesem Barrem wracali właśnie na kwaterę z dowództwa batalionu. Był listopadowy wieczór 1918 roku, tuż po zakończeniu I wojny światowej. – Spomiędzy drzew wyszedł szwadron kawalerii niemieckiej – ułanów w charakterystycznych wysokich czapach. A zza lasu wyjechał szwadron francuskich kirasjerów; słońce odbijało się w ich wypolerowanych hełmach. Ani jedni, ani drudzy nie zwrócili uwagi na porucznika i kaprala, zamarłych na drodze z wrażenia – choć Barr przysięgał później, że na pewno ich widzieli. Ruszyli na siebie w coraz większym pędzie.
I kiedy już mieli się zderzyć, oba szwadrony ogarnął tuman i wszystko zniknęło. Zszokowani Day i Barr wrócili do batalionu. Postanowili nikomu nic nie mówić o „widzeniu". Następnego dnia, w Neuve Église, wsi na stoku Ravelsbergu, porucznik Day zapytał miejscowego chłopa o brzozowy las. – Panie, to straszny las! Tam drzewa rosną na trupach! Zawsze toczyły się w nim walki. Kilka razy kawaleria francuska i niemiecka tu się wybijały...
A podczas ostatniej bitwy ponoć zginęli wszyscy – zakończył opowieść rolnik. Potem zaprowadził Daya na miejscowy cmentarz, gdzie było wiele żołnierskich kwater. W ostatnich z tabliczkami z nazwiskami lub napisem „Żołnierz nieznany" pochowani zostali kirasjerzy i ułani.
Polegli z Mametz Wood
Mametz Wood jest pomnikiem niekompetencji, głupoty i wręcz sadyzmu dwóch brytyjskich dowódców, generałów: sir Douglasa Haiga i Henry'ego Rawlinsona. Dzięki stanowiskom karabinów maszynowych w lesie Mametz Niemcy trzymali pod ogniem całą okolicę. W czasie I bitwy nad Sommą (7-12 lipca 1916 roku) wydano rozkaz walijskiej 38 Dywizji Strzelców, by zdobyła las. Atakujących zatrzymał ogień niemieckich karabinów maszynowych. Alianci musieli się wycofać. Generałowie Haig i Rawlinson uznali to za tchórzostwo i zwolnili dowódcę dywizji. Na jego miejsce mianowali oficera, któremu kazali „nie wracać bez zdobycia lasu".
dla zalogowanych użytkowników serwisu.