Wraz z rosnącą świadomością kulinarną Polaków dostaję coraz więcej pytań o pieprz syczuański. Tak się składa, że jest on jedną z moich ulubionych przypraw. Do jego spopularyzowania w Europie przyczyniła się książka Fuchsii Dunlop „Płetwa rekina i syczuański pieprz".
Pieprz syczuański to łupiny nasion (choć liście są równie aromatyczne!) chińskiego żółtodrzewu – Zanthoxylum, z rodziny rutowatych, a więc tej samej, co cytrusy. Do rodzaju tego należą niezbyt duże drzewa (wielkości mniej więcej śliwy) o kolczastych gałęziach i podzielonych liściach podobnych do jesionu.
Nazwa pieprz syczuański dotyczy gatunków żółtodrzewu uprawianych w Chinach, głównie: Z. piperitum, Z. bungeanum i Z. simulans. Jednak wielu innych gatunków z tego rodzaju używa się w kuchniach Orientu. Na przykład w Nepalu stosuje się Z. alatum (znane jako timur), Z. schinifolium w Korei (sancho). Z kolei w północnych Indiach – Z. acanthopodium, nazywane tam: tilfda, tirphal, tippal. Także w Indonezji używa się kilku gatunków żółtodrzewu. Pieprz syczuański, w postaci zmielonej, można znaleźć również w chińskiej mieszance pięciu smaków.
Owoce dopiero co zebrane są niesamowicie aromatyczne. I tak piekące, że zdarzyło mi się przy najlepszych syczuańskich odmianach mieć sparaliżowane usta po trzech ziarenkach! Pieprz syczuański sprzedawany w Polsce jest czasem tak zwietrzały, że trzeba dodać pół garści, aby uzyskać jakikolwiek efekt. Jeśli chcecie mieć prawdziwy aromatyczny pieprz, poproście kogoś, kto jedzie do Chin jesienią o kupienie świeżych ziarenek na targu.
Przyprawę tę wrzuca się do gotujących i smażonych potraw. Biorąc do ust niesparzone wrzątkiem, kupione w sklepie ziarenka, trzeba mieć świadomość, że jest to czyn wysoce ryzykowny. Owoce suszy się na ulicach miasteczek, na zakurzonym asfalcie, a spluwanie jest jedną z ulubionych (i zwalczanych przez rząd chiński) porannych rozrywek mieszkańców Kraju Środka...
LIŚCIE BABKI SMAŻONE PO CHIŃSKU Z PIEPRZEM SYCZUAŃSKIM
10-20 dag liści babki zwyczajnej, papryczka chili, łyżka ziaren pieprzu syczuańskiego, mały kawałek imbiru, 2 ząbki czosnku, cukier, ocet
Czosnek, chili i imbir siekamy. Liście babki bardzo dokładnie kroimy – najpierw w poprzek, żeby w każdym liściu przeciąć włókna. Zagotowujemy wodę w garnku, wrzucamy na minutę liście, starannie odcedzamy. Rozgrzewamy olej w woku. Gdy będzie już tak gorący, że zacznie dymić, wrzucamy pieprz syczuański, imbir i czosnek, energicznie mieszamy i po kilku sekundach wrzucamy podgotowane liście. Smażymy je krótko, najwyżej minutę. Podczas smażenia często mieszamy i przewracamy w woku. Doprawiamy łyżką cukru i octu, jeszcze raz mieszamy i podajemy.
Łukasz Łuczaj
doktor hab. botaniki, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Prowadzi eksperymenty nad odżywianiem się dzikimi roślinami.
Autor książek z tej dziedziny, m.in. najnowszej „Dzika kuchnia".
W stacji tv kuchnia+ prowadzi autorski program „Dziki obiad Łukasza Łuczaja".
www.luczaj.com
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.