Będziesz szczęśliwsza, jeśli odnajdziesz dziecko w sobie. Nie umiesz? To problem głównie kobiet, bo mężczyźni mają go w sobie (za) dużo, zawsze i do końca życia. A reszta świata, czyli wy, drogie panie, walczy z tym nielatem w sobie przez cały czas. Bez sensu!
Kiedy jest źle i nie ma wyjścia, bez tego osobistego dziecka nic w dorosłym życiu nie smakuje najpełniej; moment, w którym stajemy się kostyczni, sztywni, naszym działaniem kierują jedynie normy i zasady – to moment, gdy stajemy się smutni, zrezygnowani, przewidywalni, nie umiemy już dawać radości innym. A sami dusimy się w ograniczeniach, które mylnie odbieramy jako dojrzałość.
Mentalne dziecięctwo może uratować radość życia, a jego dławienie w sobie, zabicie w szczelnej skrzyni zasad i norm może sprawić, że dojrzałość będzie smutna i trująca jak trutka na myszy dosypywana do szampana. Czym jest w praktyce to dziecko w nas, którego jedni próbują się za wszelką cenę pozbyć, a inni szukają bezskutecznie?
Odpowiedź jest prosta: ono ratuje nas zawsze wtedy, kiedy nam ciężko. Sprawdź to. Masz problemy – uciekaj w świat własnego, prywatnego szczenięctwa. Masz głupiego szefa (albo głupich współpracowników), nie dogadujesz się z partnerem, ktoś cię oszukał, dałeś ciała i zalewają cię wyrzuty sumienia – wpadaj do dziecięcej krainy, która w tobie drzemie lub głęboko śpi. Zobaczysz, że to działa. Zatem do dzieła!
Albowiem:
Im szybciej dotrzesz do dziecka w sobie, tym lepszym będziesz dorosłym.
Mamy to szczęście, że każdy z nas wie, o czym mowa. Każdy był kiedyś dzieckiem, wielu z nas ma dzieci (dobry punkt wyjścia do rozpoczęcia paranaukowych obserwacji), a inni (czasem to nasze dzieci) będą je dopiero mieli. Własne szczeniactwo ma to do siebie, że się łatwo odtwarza, trzeba tylko spojrzeć w głąb siebie i sobie na to pozwolić.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.