Tylko ten, kto jest dorosły, a jednocześnie pozostał dzieckiem, jest człowiekiem – Erich Kästner.
Kiedy życie mocno nam dokopie, możemy ratować się na wiele sposobów.
Można np. płacić terapeutom za wielogodzinne leżenie na psychoanalitycznej leżance, zrobić sobie liposukcję lub zaaplikować kurację cudownym środkiem na odchudzanie. Rzucić pracę albo palenie, albo nudnego kochanka z wiecznymi pretensjami. Albo zrobić to wszystko naraz, doprowadzając swój system nerwowy do jeszcze większej ruiny...
Jednak zdecydowanie odważniej i pewniej jest uwierzyć, że istnieje metoda ratunkowa doskonała. Ten sposób to... pochylenie się samym sobą i uleganie własnym dziecięcym pragnieniom.
Kontakt z własnym psychicznym szczeniactwem należy stosować zawsze, kiedy jest nam w życiu ciężej. Czyli od trzydziestki w górę non stop. Metoda ta daje nam większy luz do wszystkiego. Pozwala odzyskać radość życia, zmniejsza poczucie odpowiedzialności za wszystko i wszystkich wokół. Jest także doskonałym sposobem na walkę ze starzeniem się i depresję wynikającą z uświadomienia sobie tego, że wolelibyśmy być młodzi i głupi, niż w zamian za starość cieszyć się wątpliwą mądrością i okupionym stratami doświadczeniem.
Zatem do dzieła! Przed tobą autoterapia, którą warto rozpocząć już teraz. Najpierw zafunduj sobie duże czekoladowe lody i zastanów się głęboko, jaka istotka w tobie siedzi (poniżej kilka ogólnych typów). A potem możesz pozwolić sobie na nową torebkę czy czego ci tam trzeba. Reszta poleci już sama.
To ufna istota. Wierzy, że wszystko jest możliwe. Zwykle dostrzega w ludziach dobro, a gdy ktoś ją skrzywdzi, umie wybaczyć. Jeśli jednak zbyt wiele razy słyszała w dzieciństwie, że jest głupia i naiwna, to może mieć skłonność do uciekania w świat wyobraźni zamiast żyć tu i teraz.
Delikatne i wrażliwe. Ale niepozbawione wytrzymałości i zdolności przetrwania. Jeśli to ono dominuje w tobie, szukasz ukojenia w przyrodzie.
Nie trzeba tracić rodziny, by wyhodować w sobie takie stworzenie. Wystarczy czuć się odrzuconym i niekochanym, stan faktyczny nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli mimo braku korzeni, spełniasz się w życiu, to znaczy, że czerpiesz ze swojej sieroty to, co najlepsze – silę przetrwania, umiejętność stawienia czoła losowi. Uważaj jednak, bo łatwo możesz szukać rodzica w osobie, z którą dzielisz życie. A ona może nie być na to gotowa.
Pojawia się wtedy, gdy ciężkie dzieciństwo obwiniasz za swoje niepowodzenia w życiu dorosłym. Postaraj się zamiast bólu i strachu znaleźć w nim źródło siły
i chęć niesienia pomocy innym. Na goryczy do świata za stracone lub niedane ci szanse nic nie zyskujesz.
Gdy umiesz cieszyć się każdą chwilą i znajdujesz w sobie beztroskę, ciekawość świata i radość albo też wtedy, kiedy uciekasz przed odpowiedzialnością, nigdy nie chcąc przyjąć obowiązków, które nakłada się dorosłym.
Obudź w sobie dziecko
Zadbaj, by mieć kilka godzin spokoju. Przygotuj świece i cztery żywioły – wodę, kamień lub piasek, kadzidełka symbolizujące powietrze i inną świeczkę niż pozostałe. Najlepiej żółtą lub pomarańczową. Ustaw te przedmioty tak, by tworzyły wokół ciebie koło (lub kwadrat) – zależy od wyobraźni. Usiądź na podłodze. Skoncentruj się na żywiołach. Poproś je o pomoc w swojej wędrówce do siebie. Następnie spróbuj sobie przypomnieć najstarsze wspomnienie. Ujrzyj siebie z tamtego czasu, ale nie zdziw się, gdy zobaczysz inne dziecko.
Może być starsze lub młodsze niż ty wtedy. I nie przerażaj się, jeśli będzie innej płci. Poproś, by pokazało ci coś ważnego dla ciebie. Akceptuj to, co widzisz, nie analizuj – na to będzie czas później. Jeśli nie spotkasz się z dzieckiem, gdy wybudzisz się już z transu, pobaw się żywiołami rozstawionymi wokół ciebie. Baw się nimi, przesypuj piasek czy kamienie, przesuwaj palce nad płomieniem świecy (ostrożnie, by się nie poparzyć), ochlap się wodą, rysuj dymem obrazy w powietrzu.
Rób to tak długo, jak masz na to ochotę.
Zofia Kleiberg
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.