Strona 3 z 3
Tajemnicę 15 ukrytych tortur w ciemnicy Chrystus objawił siostrze Nastałównie oraz mistyczce, bł. Marii Magdalenie, żyjącej w XIII w. Objawienie zyskało aprobatę papieża Klemensa II (1730-1740) i zostało uznane przez Kościół. Słowa Jezusa przekazane w objawieniu: ,,Żydzi uważali mnie za największego złoczyńcę i znęcali się nade mną. Ile w ciemnicy wycierpiałem jest tajemnicą, bo tam nie miałem żadnego świadka mych mąk".
Ślady męki Chrystusa znaleźć można na całunie turyńskim. Naukowcy badający płótno zidentyfikowali na nim ponad 700 różnych śladów ran. Zanim Chrystus poniósł swój krzyż na Kalwarię, na spotkanie z własną śmiercią, był biczowany. Używano do tego krótkiego bata zakończonego skórzanymi rzemieniami, na końcach których znajdowały się metalowe kulki, haczyki lub drobne kości zwierząt.
Oprawcy Jezusa byli wyjątkowo sumienni w swojej robocie. Był piątek. Za parę godzin miał się zacząć szabas. Nikomu z nich nie chciało się go spędzać w przeklętym miejscu, pod krzyżem, czekając godzinami na śmierć skazańca. Zależało im, by umarł szybko...
Piłat z kolei, nie znajdując podstaw do ukarania Jezusa, miał nadzieję, że solidna chłosta zadowoli żądnych krwi oskarżycieli. Że dadzą spokój temu człowiekowi i na tym sprawa się zakończy. Dlatego pokazał im zakrwawionego Jezusa. W purpurowym płaszczu narzuconym na ciało, będące jedną wielką raną. W koronie uplecionej z cierni, wciśniętej na skronie. „To jest człowiek". Nie wyglądał przecież na Boga. Słaniał się na nogach, cierpiał jak zwykły śmiertelnik. „Ecce homo!". „To jest człowiek!", „Oto człowiek!".
reklama
Krzyż, na którym zginął, składał się z dwóch pali. Pionowy, o wysokości około 2,5 metra, wielokrotnego użytku, na stałe znajdował się na Golgocie. Poprzeczna belka, długości od 1,5 do 2 metrów, była wymienna. Cały krzyż ważył ponad 130 kg. Skazaniec niósł więc tylko poprzeczną belkę. Gwoździe miały od 13 do 18 centymetrów długości i około centymetra średnicy. Miejscem przybijania ich do rąk, wbrew temu, co oglądamy na obrazach, nie były dłonie. Nie utrzymałyby ciężaru ciała. Wbijano je między kości nadgarstka. W taki sposób, by nie powodowały złamań, ale jak największy ból. Katusze towarzyszyły też przebijaniu gwoździami śródstopia. Miało je nieco łagodzić wino z dodatkiem mirry. Przed egzekucją podano je Chrystusowi do wypicia. Odmówił.
Stan krytyczny przed ukrzyżowaniem Śmierć Chrystusa, w aspekcie medycznym, była głównym tematem konferencji naukowej w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym (2013). Polscy lekarze dokonali swoistej sekcji zwłok Jezusa. Prof. Władysław Sinkiewicz z Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy uważa, że już przed ukrzyżowaniem był on w stanie krytycznym. Z powodu całkowitej utraty sił, wywołanej torturami, najprawdopodobniej nie mógł sam nieść krzyża. Był w szoku pourazowym, w stanie skrajnego wycieńczenia z powodu utraty krwi, traumatycznych przeżyć i trudnych do zniesienia cierpień. Do tego należy dodać brak snu, posiłków i płynów, co miało znaczenie w gorącym klimacie Jerozolimy.
Naukowcy zgodni są co do tego, że na zgon Jezusa złożyło się wiele przyczyn, choć każda z osobna mogła do tego doprowadzić. Jedną z nich mógł być wstrząs pourazowy, a także pokrwotoczny i hipowolemiczny (nadmierny spadek skurczowego ciśnienia tętniczego). Albo niewydolność oddechowo-krążeniowa, spowodowana ciężkimi urazami klatki piersiowej, ciężkie zapalenie płuc z płynem wysiękowym w jamie opłucnowej, uduszenie z niewydolności wydechowej, spowodowanej ukrzyżowaniem, zawał serca.
Jezus zmarł stosunkowo szybko, po upływie trzech godzin od ukrzyżowania. Tuż przed śmiercią wydał głośny okrzyk i zwiesił głowę, co uznano za objaw zgonu. Może to sugerować, że nastąpiło pęknięcie ściany lewej komory serca z wylaniem się krwi do worka osierdziowego lub że doszło do zawału serca. Zgodnie ze zwyczajem śmierć Chrystusa potwierdzono, przebijając włócznią jego bok. Z zadanej rany wypłynęła krew i woda. Mógł nią być płyn z opłucnej i z worka osierdziowego. Tyle lekarze.
Tak umarł Jezus Chrystus – Bóg, który stał się człowiekiem właśnie po to, by umrzeć za ludzi. Czas zgonu: 3 kwietnia 33 r. n.e. godzina 3 po południu.
Niemal 2 tysiące lat później, 25 kwietnia 1933 r., w Jerozolimie zebrał się specjalny trybunał żydowski, współczesny Sanhedryn. Zaaranżowano proces Chrystusa prowadzony ściśle według norm prawnych, które obowiązywały w czasach biblijnych. Jezus został uniewinniony czterema głosami przeciwko jednemu. Ogłoszono, że skazanie go było jednym z najbardziej godnych pożałowania błędów popełnionych przez ludzkość...
Edyta Szottfot. autorka, shutterstockTajemnica całunu rozwiązanaCałun turyński, najsłynniejsza relikwia chrześcijan przechowywana w Turynie, w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela, jest prawdziwy – przekonują naukowcy z politechniki w Turynie. Za odbicie się wizerunku Jezusa na lnianym płótnie, w które zostały owinięte jego zwłoki, odpowiada rozszczepienie atomów i emisja wolnych neutronów podczas trzęsienia ziemi o sile 8,2 w skali Richtera. Doszło do niego około 33 r. n.e. w okolicach starej Jerozolimy. Obraz na całunie jest efektem działania wiązki promieniowania neutronowego. W 1988 r. naukowcy, datując wiek tkaniny izotopem węgla C14, ustalili, że ma on jedynie 728 lat i jest średniowiecznym fałszerstwem. Teraz dr Alberto Carpinteri przekonuje, że neutrony zakłóciły także odczyt C14.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.