Planety mogą nam pomóc

Dobrze, żeby ludzie zajmujący się astrologią mieli jeszcze jakąś wiedzę – psychologiczną lub medyczną. Dopiero wtedy z pomocą astrologicznych symboli mogą nas skutecznie wspierać – mówi Piotr Pałagin.

WRÓŻKA:
Astronomowie zarzucają astrologom, że w horoskopach nie uwzględniają zmian, jakie zachodzą na niebie? Czy można więc wierzyć w astrologię?


Piotr Pałagin:
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, warto cofnąć się do czasów, kiedy nie oddzielano astronomii od astrologii. Dopiero bowiem pod koniec renesansu nauka stała się świecka i zaczęła oczyszczać się z metafizycznych skłonności. Ale wcześniej astrologia była nauką. W tamtym czasie w równonoc wiosenną – 20 marca, Słońce przechodziło przez punkt zerowy gwiazdozbioru Barana. Dzisiaj w tym miejscu mamy już 26 stopień Wodnika. 

Zatem astrologia przestała być aktualna?

Nie. Żeby to zrozumieć, cofnijmy się do starożytności, kiedy symbolika astrologiczna była prosta. Myślano wtedy, że ziemia jest płaska, więc odnoszono się tylko do horyzontu. Tam, gdzie Słońce wschodziło, był wschód, gdzie zachodziło – zachód. Najwyżej na niebie był zenit, a pod stopami nadir. Płaszczyznę horyzontu podzielono na 12 równych sektorów, jako że 12 było liczbą symboliczną, w sposób naturalny uznawaną.

Każdemu sektorowi przydzielana była pewna cecha. Ludzie próbowali w ten sposób sobie poradzić z czasem i z przestrzenią. A że obserwowali cykle Księżyca i Słońca, zauważyli, że 12 faz Księżyca składa się na pewien okres, który się powtarza. On okazał się rokiem, który ma 12 miesięcy. To, co nazywamy astrologią, dla ówczesnych było obserwacją świata, nieba.

Ludzie przyglądali się też, jak „niebo" oddziałuje na człowieka. Jaki jest ktoś, kto się urodził, gdy Słońce było w pierwszym sektorze, a jaki charakter ma ktoś urodzony w ósmym. Obserwowali wpływ cykliczności planet na naszą psychikę oraz życie. Tak powstały horoskopy. Stawiano je faraonom, królom, cesarzom. Najpierw tylko im, bo to, co dzisiaj program komputerowy wylicza w kilka sekund, zajmowało dużo czasu. Tablice astrologiczne, pokazujące ruch planet, pojawiły się dopiero w XV wieku. Dokładność tych obliczeń ciągle się poprawiała, dużo wnieśli tu Grecy i Arabowie. Astrologią zajmowały się wybitne umysły – kapłani, magowie, czarownicy.Tylko oni posiadali wiedzę. Czasem z jej powodu ucinano im głowy.

reklama


W końcu jednak odkryto, że ziemia jest okrągła.

A ile przy tym było działań inkwizycji! Zastanawiania się, dlaczego z okrągłej ziemi nie spadamy. Ale okazało się, że ona faktycznie jest okrągła, bo Kolumb znalazł zachodnie Indie, które okazały się Ameryką. A jak Magellan wypłynął w prawą stronę, a wrócił z lewej, to już nie było wątpliwości.

Wtedy do astrologii trzeba było wprowadzić pojęcie ekliptyki, czyli płaszczyzny, po której Słońce wędruje z punktu widzenia obserwatora z ziemi. I w miejsce 12 sektorów, na które wcześniej podzielono horyzont, pojawiło się 12 znaków Zodiaku, odpowiadających gwiazdozbiorom. Tak poradzono sobie z 360 stopniami.

Tylko po jakimś czasie okazało się, że na zerowym stopniu Barana dzieje się już coś zupełnie innego, bo w kosmosie trwa ciągły ruch. A że ludzie potrafili już lepiej obserwować niebo, nastąpił rozdział astronomii i astrologii – był przełom XIV i XV wieku. Astronomowie powiedzieli – my reprezentujemy naukę, a wy zabobony. Będziemy was za to palić na stosach.

Co na to astrologowie?

Stwierdzili, że i tak punkt równonocy wiosennej będą zaznaczać zerowym stopniem Barana. Chociaż doskonale wiedzieli, że nie jest to już ten Baran, który jest na niebie. W ten sposób wszystkie znaki Zodiaku zaczęły być symboliczne. Teraz powiem bardzo ważną rzecz – astrologowie nie mylą się, zajmując się horoskopami. Nie musimy patrzeć na niebo, patrzymy w swoje tabelki na ekranie komputera, który pokazuje pewien system znany od czasów starożytnych i który cały czas jest aktualny. 

Źródło: Wróżka nr 3/2014
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl