To nie do uwierzenia, że „Wróżka" ma już 20 lat. A jeszcze trudniej mi uwierzyć w to, że kiedy pojawiła się na świecie, miałam 20 lat mniej! Przecież to było jak wczoraj. A dziś należę do pokolenia, dla którego produkuje się krem przeciwzmarszczkowy 50+.
Pewnie bym tej ucieczki czasu nawet nie zauważyła, gdyby nie rocznice, w które się takie rzeczy człowiekowi bezlitośnie wypomina. Jakby tego było mało, właśnie zaczął się kolejny nowy rok.
O takich sprawach lepiej nie mówić. Bo to jest tak, jak z różnymi bardzo intrygującymi czynnościami, jakim się człowiek oddaje w dzieciństwie, dopóki mu ksiądz katecheta nie powie, że to grzechy. I nagle to, co dotąd wydawało się normalne, zaczyna uwierać. Znacie tę historię z raju...
Jak to? Jezus, Maria! Niemożliwe, żebym była taka stara, przecież przed momentem czułam się jak dzierlatka. Znowu zrobiłam coś źle – myślę sobie i składam głębokie postanowienie poprawy.
„Wróżka" nie musi. Jest piękna i młoda. Na dodatek ma dobre pochodzenie, bo pochodzi z „Kobiety i Mężczyzny", pierwszego w latach dziewięćdziesiątych magazynu o sprawach damsko-męskich. Czytelniczki wyrywały go sobie z rąk. A jakie listy pisały do redakcji!
Pamiętam zwłaszcza zwierzenia pani, która zainspirowała mnie do nadania magazynowi właśnie tytułu „Wróżka". Pani ta w młodości niezwykle rozrywana przez adoratorów, długo nie mogła się zdecydować, za kogo wyjść za mąż. Takie to bowiem były czasy, że bez poślubienia mężczyzny kobieta czuła się nieswojo. Wybierała, wybrzydzała, aż wpadła w lata, a kolejka amantów skurczyła się do dwóch.
Jeden był zamożnym, acz starszawym lekarzem, drugi narwanym playboyem produkującym długopisy. Obaj szukali reprezentacyjnej księgowej ze znajomością języków obcych. Pani pomyślała chwilę i przyjęła oświadczyny lekarza. Ten z wdzięczności zabrał ją w podróż przedślubną do Bułgarii. Wykosztował się na luksusowy pokój z balkonem w hotelu na siódmym piętrze z widokiem na złote piaski. W dzień smarował ją olejkiem do opalania, w noc stawiał kolację w restauracji z orkiestrą. Raj po prostu.
Teresa Jaskierny
fot. shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.