Okład z kota


Hodowczyni kotów, Karolina Gałęcka, swojej kotce Fionie zawdzięcza życie córkiMruczki potrafią prędzej niż my zauważyć niepokojące sygnały. Fiona podniosła alarm, gdy dziecko Karoliny Gałęckiej zaczęło się dusić – to jej zawdzięcza dziś życie. Fiona zamieszkała z rodziną Gałęckich 11 lat temu. Prawdziwa rosyjska ślicznotka szybko kupiła serca domowników. Kotka zaś szczególnie pokochała Zuzannę, córeczkę Karoliny Gałęckiej. Gdy dziewczynka miała 3 latka, zachorowala na ropną anginę. Którejś nocy państwa Gałęckich obudziło przeraźliwe miauczenie.

– Fiona miotała się i skakała na klamkę od drzwi do pokoju dziecinnego – opowiada Karolina. – Z przerażeniem zobaczyliśmy, że córka leży z twarzą wciśniętą w poduszkę i charczy. Kiedy mąż wziął ją na ręce i zaczął oklepywać, kotka nadal skakała małej do pleców, jakby też chciała pomóc. Przyglądała się bacznie buźce Zuzi, chcąc się upewnić, że niebezpieczeństwo minęło. Od tej pory Fiona nie odstępowała córki na krok. Była jak jej anioł stróż, pilnujący i towarzyszący jej we wszystkich zabawach i domowych zajęciach.

Fiona odeszła, ale miłość do kotów w rodzinie Gałęckich pozostała. Dziś towarzyszy im czwórka innych pieszczochów, które są równie czujne na ich dolegliwości, ale także nastroje. Zawsze starają się pocieszyć swoich domowników i odwrócić ich uwagę od smutnych myśli.

Koty lubią szczęśliwych ludzi i starają się zawsze, widząc smutek i cierpienie, spieszyć z pomocą. Taki też jest Nagini, mruczek Grażyny Koziorowskiej, który pomógł jej ukoić lęki pacjentki Joasi. Joasia ma 14 lat. Jest wysoka i dobrze zbudowana. Kolekcjonuje słodycze. Układa w równiutkim rzędzie, a potem ogląda  uważnie. Nie, nie je ich. Uwielbia za to cebule. Zajada je niczym jabłka. Dziewczynka ma fenomenalną pamięć. Recytuje z pamięci długie teksty czy piosenki zasłyszane gdzieś mimochodem. Jest ruchliwym, głośnym i nerwowym dzieckiem. Joasia cierpi na autyzm i często zachowuje się agresywnie.

reklama

Nagini, kot Graż̇yny Koziorowskiej, jest niezwykle cierpliwy. Chętnie pomaga chorym dzieciom– Na pierwszych zajęciach dała mi takiego łupnia, że długo leczyłam siniaki. Na kolejnych sesjach bałam się, że naprawdę zrobi mi krzywdę – wspomina Grażyna Koziorowska, pedagog specjalny. Pierwsze próby dotarcia do dziewczyny zakończyły się fiaskiem. Grażyna rozważała nawet rezygnację z jej leczenia. Powiedziała sobie jednak, że się nie podda i postanowiła spróbować innej metody. Przyniosła pluszowego kotka.

– Przez pierwsze dni pluszak dosłownie latał po ścianach – opowiada pedagog. Ale z każdym dniem Joasia akceptowała go coraz bardziej. By móc go dostać, uczyła się kontrolować swoje zachowania i hamować złość.

Pewnego dnia Grażyna przyprowadziła jej prawdziwego kota. Nagini fantastycznie sprawdzał się w terapii z upośledzonymi dziećmi. Pedagog obserwowała reakcję dziewczynki. – Joasia była jak zahipnotyzowana. Chcąc dotknąć kota, wykonywała wszystkie polecenia. „Posłuchajmy, jak kotek mruczy” – mówiłam, na co ona siadała cichutko i zaczynała głaskać zwierzę. Wcześniej uspokojenie Joasi graniczyło z cudem. Tymczasem z kotem od razu się relaksowała. Stopniowo siadała coraz bliżej niego. Potem zaczęła brać go na kolana. Nauczyła się mówić cicho i spokojnie, a uśmiech nie schodził z jej okrągłej buzi. Teraz Grażyna zamierza przygotować Joasię do spaceru z kotem. I wierzy, że już niedługo się to uda.

JAK ZWIERZĘTA ZACZĘŁY LECZYĆ?

Dwieście lat temu dyrektor pewnego angielskiego ośrodka psychiatrycznego, William Tuke, postanowił sprowadzić do szpitala kozy, kurczęta i króliki. Wierzył, że opiekując się zwierzętami, pacjenci mogą nauczyć się kontroli nad swoim zachowaniem. Podczas drugiej wojny światowej do niektórych amerykańskich szpitali przywieziono psy i koty po to, aby ranni żołnierze nie czuli się osamotnieni. Obecność zwierząt uspokajała ich, ułatwiała radzenie sobie z bólem, a nawet pogodzenie się z kalectwem. Później dobroczynnym wpływem zwierząt na zdrowie człowieka zajęli się naukowcy. Szybko odkryli, że głaskanie bądź nawet mówienie do psa czy kota pomaga obniżyć ciśnienie i redukuje stres. W wyniku tych odkryć powstała nowa forma leczenia – animoterapia.

Dorota Salus
fot. archiwum prywatne, shutterstock 

Źródło: Wróżka nr 10/2013
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl