Strona 1 z 2
600 lat temu Nanak, mieszkaniec Pendżabu, miał dość wojen religijnych, dyskryminacji kobiet i pogardy dla biednych. Poszedł więc na spotkanie z Bogiem i stworzył religię sikhów.
Amritsar, głośne i zatłoczone miasto w pobliżu granicy z Pakistanem, to jedno z najświętszych miejsc Indii. Tutejsza Złota Świątynia jest dla sikhów tym, czym dla nas klasztor na Jasnej Górze.
Od strony zastawionej straganami ulicy nic nie zapowiada wielkiej świętości. Człowiek nawet nie spodziewa się, że za budynkami z białego marmuru znajduje się rozległe Jezioro Nieśmiertelności. Na jego środku błyszczy cel pielgrzymek sikhów z całego świata – świątynia, której dach, kopuły i ściany pokrywają płatki szczerego złota.
Jak zostać sikhem
Już nazwa miasta brzmi magicznie. „Amrit” w języku pendżabskim oznacza boski nektar, zaś „sar” to jezioro. Razem oznacza to Jezioro Nieśmiertelności. Każdy sikh choć raz w życiu powinien odbyć pielgrzymkę do świętego miejsca, by zanurzyć się w wodzie jeziora, a raczej basenu, bo jeziorko już dawno znacznie powiększono i obłożono kafelkami.
Taka kąpiel oczyszcza ciało i duszę, dając wiernym nadzieję na odrodzenie w doskonalszym wcieleniu. Tyle wystarczy, bo sikhowie większą wagę przywiązują do życia niż do tego, co dzieje się po śmierci. Dlatego też sikhizm bywa nazywany religią życia.
reklama
Przed wejściem na teren świątyni trzeba zdjąć buty, okryć głowę i oddać do depozytu papierosy, bo sikhów obowiązuje absolutny zakaz nie tylko picia alkoholu i zażywania narkotyków, ale też palenia. Cudzoziemcom przypominają o tym strażnicy uzbrojeni w… miecze i włócznie.
Stanąłem więc w długiej kolejce do świątyni mieszczącej się na maleńskiej wysepce pośrodku Jeziora Nieśmiertelności. Zauroczony patrzyłem na jej złote mury i bryłę utrzymaną w niepowtarzalnym stylu, będącym mieszaniną architektury hinduskiej i muzułmańskiej. I wtedy mój sikhijski przyjaciel, Ranbir Singh, kazał mi przyjrzeć się bramom: – Spójrz, są otwarte na cztery strony świata, czyli dla wszystkich ludzi – wyszeptał. – Czy to znaczy, że ja też mógłbym zostać sikhem? – zapytałem. – Oczywiście, musisz tylko nauczyć się języka pendżabi, przyjąć „chrzest” przez zanurzenie w wodzie świętego jeziora, przestać obcinać włosy, założyć turban, rzucić palenie i oddać wspólnocie 10 proc. swoich zarobków. I – najważniejsze – postępować tak, jak nauczał Nanak. A to w największym skrócie oznacza – żyć i dać żyć innym.
Uczniowie heretykaW XV w. na świecie nie było ani jednego sikha. W Indiach walczyli ze sobą wyznawcy hinduizmu i muzułmanie, krew lała się strumieniami. Pewien pobożny mieszkaniec Pendżabu (krainy leżącej dziś na pograniczu Pakistanu i Indii) o imieniu Nanak patrzył na stosy trupów i zastanawiał się, kto ma rację. Odpowiedzi nie znalazł jednak u żadnego mędrca ani w żadnej księdze i coraz częściej nachodziła go myśl, że nie ma jej nikt! Krótko po trzydziestych urodzinach poszedł dokonać rytualnej kąpieli w rzece. Nie wrócił. Zaniepokojeni przyjaciele ruszyli na poszukiwania. A kiedy na brzegu znaleźli jego ubranie, uznali, że utonął i zaczęli go opłakiwać.
Minęły jednak trzy dni i Nanak pojawił się równie nagle, jak zniknął. Długo milczał. A gdy w końcu przemówił, wyznał, że spotkał się z Bogiem. Ten wybrał go bowiem na swojego posłańca i kazał nauczać innych. – Wszystkie religie przekłamują Prawdę – tłumaczył. – Doprowadziło to do podziałów, nienawiści i wojen. Ale w oczach Boga wszyscy jesteśmy równi: muzułmanin, chrześcijanin i hindus, kobieta i mężczyzna, bogacz i biedak, kapłan i parias. Kto kocha Boga, powinien kochać każdą stworzoną przez Niego istotę.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Nanak chciał pojednania między wyznawcami różnych religii, ale został przez nich jednogłośnie okrzyknięty heretykiem. Głoszona przez niego nauka w gruncie rzeczy stanowiła połączenie islamu i hinduizmu. Hindusom, którzy czcili niezliczonych bogów i boginie, nie podobała się wiara w jednego tylko Boga, w dodatku takiego, którego nie można sobie wyobrazić, a tym bardziej namalować czy wyrzeźbić. Dla muzułmanów nie do przyjęcia była reinkarnacja, czyli odradzanie się duszy w nowych wcieleniach.
W nauce Nanaka było jeszcze coś, co budziło oburzenie i obawę wszystkich – guru apelował o odrzucenie nie tylko podziału na kasty, ale i dyskryminacji płci. Ani jedno, ani drugie nie mieściło się w głowach mieszkańców XVII-wiecznych Indii. Najbardziej zaś rewolucyjne było to, że sikhowie przestali traktować kobietę jak niewolnicę mężczyzny i dostrzegli w niej człowieka – zerwali z tradycją palenia wdów wraz ze zmarłymi mężami, a nawet zachęcali je do powtórnego zamążpójścia. To w ówczesnych Indiach zakrawało na bluźnierstwo.
Dziś na świecie jest około 30 milionów sikhów, jednak na początku mało kto dawał wiarę słowom Nanaka. Nielicznych, którzy mu zaufali, guru nazwał uczniami, czyli sikhami.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.