Strona 1 z 2
Gdy w dzieciństwie rozbiłaś kolano, babcia robiła ci opatrunek z gliny. Pomagało! Dziś także lekarze i kosmetolodzy proponują glinki zamiast konwencjonalnych leków czy kosmetyków.
W niektórych miejscach na świecie (choćby na Dalekim Wschodzie) ludzie w dziwaczny sposób piją wodę z rzeki czy potoku – najpierw mącą ją rękami. A gdy już przypomina kałużę, dopiero nabierają i piją. W tych z pozoru absurdalnych praktykach kryje się wielka mądrość: wraz z wodą do organizmu trafiają cząstki glinki, które – co potwierdza współczesna nauka – są doskonałymi pochłaniaczami zarazków i chemicznych trucizn, a tych nie brakuje w zanieczyszczonych nurtach rzek.
Leczniczy dar ziemi
Z właściwości gliny ludzkość korzysta na przeróżne sposoby, i nie od dzisiaj. Starożytni Egipcjanie używali jej do balsamowania zwłok, jak tylko odkryli, że ma właściwości konserwujące. Grecy robili z niej okłady na obolałe mięśnie śmiałków biorących udział w maratonie, Rzymianie natomiast lubowali się w błotnych kąpielach uśmierzających bóle reumatyczne, likwidujących wrzody i zapewniających skórze aksamitną gładkość. Mieszkańcy Ameryki Południowej i aborygeni glinę przykładali w miejsca skaleczeń, poparzeń i ukąszeń, tak jak robią to ranne zwierzęta, tarzając się w zawierającym lecznicze pierwiastki błocie. Pamiętasz scenę z filmu Mela Gibsona „Apocalypto” (opowiada o życiu Majów), w której bohater, uciekając przed swoimi oprawcami przez dżunglę, zanurzył się cały w błocie, by stworzyć ochronę przeciw ukąszeniom pszczół i zatamować krwawienie?
reklama
Z przekazów wiemy, że Indianie glinę też jedli – w ekwipunku podróżnym zawsze musiały znaleźć się ziemiste kulki. Po rozpuszczeniu w miseczce z wodą tworzyły zawiesinę, w której następnie maczano kawałki jedzenia. Miało to zapobiegać niestrawności i wszelkim chorobom żołądka. Podczas I wojny światowej żołnierze w armiach rosyjskiej i austriackiej w ramach prowiantu dostawali musztardę z domieszką glinki. Dzięki jej bakteriobójczym właściwościom nie zapadali na czerwonkę, groźną chorobę układu pokarmowego. Glinę jadało się też z mniej przyziemnych powodów – Inkowie na przykład leczyli nią obolałe dusze, wierząc, że zarówno ona, jak i woda wypływająca z Ziemi pozwalają rozwijać im się duchowo.
Jak ręce bioterapeuty Skaleczysz się, masz biegunkę, bolą cię stawy, żołądek, pęcherz – zrób sobie roztwór do picia albo okład z glinki leczniczej (kupisz w aptece lub sklepach zielarskich). Przyjmowana wewnętrznie nie dość, że przyciąga szkodliwe związki, które następnie wydalane są z kałem czy moczem, to jeszcze przywraca równowagę kwasowo-zasadową w organizmie. Do celów leczniczych najlepsza jest ta pochodząca z najgłębszych pokładów Ziemi, bo nie ma w niej żadnych bakterii, zatem w stu procentach odkaża i hamuje rozwój choroby. To jednak nie koniec fenomenu glinki.
Jedna z opinii mówi, że ma ona coś w rodzaju własnych bioprądów, więc działa na podobnej zasadzie jak... ręce bioterapeuty. Inna teoria, potwierdzona przez NASA, głosi, iż każdy kawałek glinki nacechowany jest energią pochodzącą z potężnego pola magnetycznego Ziemi. Przyciąga ona niekorzystne dla nas cząstki o ładunku dodatnim i tym samym pochłania szkodliwą energię płynącą np. z urządzeń elektronicznych. Aby zminimalizować skutki promieniowania, dobrze jest postawić w okolicy telewizora czy monitora komputerowego gliniane naczynie.
Duchowe wizje w błotnej kąpieli Indianie kilka razy do roku organizowali wyprawy do miejsc, gdzie znajdowały się ciepłe źródła bogate w glinę. W tych sezonowych kąpielach brali udział tylko mężczyźni. Szamani, odprawiając odpowiednie rytuały, czuwali nad biorącymi udział w obrzędach, podczas gdy ojcowie plemienia, siedząc w błocie, wyczekiwali duchowych wizji. Kąpiel w wodzie z dodatkiem glinki była także prostym sposobem, by oczyścić ciało z toksyn i wyleczyć drobne rany. Mężczyźni zabierali w drogę powrotną zapas wysuszonego błota, aby z rytuałów korzystać również w wiosce. Wierzono na przykład, że zanurzenie w glinkowej kąpieli (wraz z głową) noworodka płci męskiej ochroni go przed złymi duchami.
dla zalogowanych użytkowników serwisu.