Strona 2 z 3
Ala, koleżanka Ewy, zdecydowała, że żadnych ścieżek w swoim ogrodzie nie chce. Uznała, że tylko by ją ograniczały. – Znów miałabym wrażenie, że muszę się trzymać jakichś zasad – mówi. Z podobnego powodu nie wytyczyła równych grządek. – Pracuję w małym boksie w biurowcu, pewnie dlatego mam taką alergię na wszelkie przegródki.
Intuicyjnie zastosowała jedną z podstawowych zasad feng shui, zgodnie z którą należy unikać linii prostych i symetrii. Gdy trzeba ochronić grządki przed dziećmi czy zwierzętami, można odgrodzić je nieco wyższymi roślinami. Ale kupiła działkę już zagospodarowaną, choć wiele rozwiązań odbiegało od jej wizji i potrzeb. Teren zwabił ją sąsiedztwem lasu i rzeki oraz umiarkowaną ceną. Może dlatego, że ktoś wystraszył się dwóch pięknych wiązów? Niektórzy uważają je za szkodliwe. Przekonanie to pochodzi prawdopodobnie z czasów, gdy podejrzewano, że w tych drzewach mają swoją siedzibą złe lub przynajmniej kapryśne duchy. – Ale przecież nie wytnę drzewa, bo ma złą sławę! – stwierdziła twardo Ala.
Szukała tak długo, aż znalazła informację, że wiąz wzmacnia miłość i mądre poczucie odpowiedzialności. – Śmiać mi się chciało, jak to przeczytałam, przecież nie kazałam go wyciąć właśnie z miłości do drzew – opowiada. Wciąż jednak nie było to jej miejsce. Działka wydawała się jej zbyt ponura. Postanowiła więc pomalować składzik na żółto. Okazało się to nie takie proste – i to bynajmniej nie z przyczyn technicznych. Pierwszy kolor był zbyt agresywny, drugi też. Dopiero trzeci spełnił oczekiwania Ali. To dało jej do myślenia. – Może tak naprawdę wcale nie chcę być taka, jak mi się wydaje – zastanawia się Ala. – Malowanie zwykłej budki na narzędzia zmusiło mnie do poważnych rozważań nad życiem.
Ale i tak uważała, że na działce nadal jest za ciemno. Dorzuciła więc kilka jasnych kamieni, które z czasem stały się jej ulubionymi miejscami do medytacji. Prawdziwym skarbem Ali jest „miejsce na przyjemności” – jak nazywa hamak rozwieszony między dwoma drzewami. – Mam poczucie, że wsparta na nich odnajduję harmonię między ziemią a powietrzem. Nie wiem, czy to medytacja, czy leniuchowanie, ale właśnie tego potrzebuję.
reklama
Miejsce mocy By uniknąć takich wątpliwości, lepiej wybrać od razu miejsce do medytacji czy praktyk magicznych. A także na ognisko – jeśli tylko palenie go jest dozwolone. W drugim przypadku trzeba kierować się względami bezpieczeństwa, ale w pierwszym można całkiem zdać się na intuicję i spróbować odnaleźć miejsce mocy. Zwróćmy uwagę na miejsca porośnięte drzewami, zwłaszcza jeśli ogród jest trochę zdziczały. Można wędrować po nim z zamkniętymi oczami – niewykluczone, że takie miejsce samo nas przyciągnie.
Uniknąć wpadania na drzewa pomoże wahadełko. Jego rolę może spełnić wisiorek lub obrączka na nitce. Obchodzimy z nim ogród. Jeśli gdzieś zacznie się zachowywać inaczej niż w innych miejscach, usiądźmy tam. I zastanówmy się, jak się czujemy. Jeśli dobrze, to właśnie znaleźliśmy miejsce mocy!
Gdyby nic nie przykuło naszej uwagi, to najlepszym wyborem będzie centrum ogrodu. Tak zdecydowała Wiesia, sąsiadka Ali. Zmusiła męża i syna, by przytachali spory kamień znad pobliskiej rzeki. Koniecznie chciała postawić na nim miseczkę z wodą – potrzebną do rytuałów oczyszczających. I w końcu dopasowała naczynie tak, by się nie przewracało. Potem trzeba było już tylko zorganizować kawałek zwalonego pieńka do siedzenia. Syn nie zdołał przekonać Wiesi do zakupu ławeczki, bo przeczytała gdzieś, że ta zbyt izoluje od ziemi.
W jej miejscu mocy dominuje zieleń. I słusznie, bo to kolor Ziemi i miłości, który nie przeszkadza w medytacji. Wiesia przez pewien czas ustawiała świeczki na płaskich kamieniach, ale w końcu na pchlim targu kupiła metalowy świecznik.– Miałam wszystko, a jednak ciągle mi czegoś brakowało – opowiada. – W końcu mnie olśniło – nie czułam tu wiatru. Wszędzie wokół drzewa owocowe, osłonięte miejsce... Gdy to stwierdziłam, mąż wpadł w popłoch, że mam jakieś plany wycinki – śmieje się. Obyło się bez drastycznych metod – Wiesia kupiła dzwonki wietrzne. Ich cicha melodia podkreślała obecność żywiołu Powietrza. A dla zodiakalnej Wagi okazało się to niezbędne.
Wiesia często przechadzała się po ogrodzie, wprowadzając drobne (ku ogromnej uldze jej rodziny) zmiany. Gdzieniegdzie powiesiła kwiaty w doniczkach, bo tak jej pasowało. Nawet nie wiedziała, że przez ich opadające ku ziemi kwiaty i łodyżki wzmacnia element jin, którego brakowało pod wysokimi drzewami. W kilku miejscach zamocowała sznury muszelek. Intuicyjnie chroniła się w ten sposób przed wpływem pola elektromagnetycznego z biegnących obok działki drutów wysokiego napięcia. Na koniec wybrała miejsce na karmnik i poidełko. Rodzinę przekonała, że to dla ptaków. A tak naprawdę – dla duchów opiekujących się ogrodem...
dla zalogowanych użytkowników serwisu.