– Prosimy o ogolenie nas na łyso. Całkiem, prawda? – młodszy upewnił się u starszego. – Dokładnie tak – starszy kiwnął głową i popatrzył na mnie wyczekująco.
Dzieci, dzieci – Miecia, Mieczysława, moja koleżanka z zakładu fryzjerskiego M&M, westchnęła swoim ulubionym tekstem, który zakończyłyśmy już w duecie – polubić nie sposób, a zastrzelić nie wolno!
– Co ci to? – zapytałam, układając farby w szafce, obok płukanek.
– Ja ją zamorduję. Moja córka oświadczyła mi wczoraj, że nie będzie miała dzieci. I wiesz, nie przejęłabym się tym, ale mówiła to tak poważnie, jakby mi wygłaszała swoje credo życiowe.
– I faceta też nie? Uspokój się, ona ma dopiero dwadzieścia lat, może jest… innej orientacji? Czy wiesz, no…
– Melka, ty się zastanów, co mówisz. Przecież opowiadałam ci, jaki miała burzliwy romans z naszym sąsiadem i jak to się skończyło.
– Podkochiwała się, to jeszcze nie romans, a jak sama mówisz, facet przystojny jak sto diabłów i tylko starszy od niej o trzydzieści lat. Ja też się kochałam w moim poloniście.
– Skarży się, że równolatkowie to smarkacze, a właściwie użyła innego słownictwa, ale nie będę powtarzać, bo hadko było. I to nie do końca tak. Wiesz, jaka jest, no i tak się przeleciała po chłopakach, że maminsynki, że nie umieją o siebie zadbać, że niektórzy jej koledzy wożą pranie do mamusi, choć już mieszkają osobno, a w tych osobnych mieszkaniach mają taki Sajgon, jakby kto granat wrzucił, że na imprezach albo się upijają piwem albo upalają ziołem i są do niczego niezdatni. Znaczy wiesz, ani pogadać, ani poflirtować. Bo z flirtem też kiszka – nie umieją! Jak ona mówi, poznają pannę i z mety chcą do łóżka. To jest dla nich pojęcie „związek”. Jak tak mówi, to ja faktycznie dziękuję. Dlatego ona, jak ją taki wyrostek podrywa, odpowiada, że dzieci nie lubi i oni tego nie rozumieją. A jej nie chodzi o ciążę, lecz o nich… Rozumiesz?
– A! No, to nie dziwne, że ją zauroczył przystojny pięćdziesięciolatek z manierami. Ale przestań, to o niczym nie świadczy. Lubi dojrzałych i poukładanych. To nic złego!
– Wiesz, Melka, nie uśmiecha mi się zięć w wieku mojego byłego męża i do tego przystojniejszy! Wolałabym, żeby te chłopaki dojrzały, zmądrzały, żeby byli odpowiedzialni, empatyczni, zaradni, ale to są mrzonki. Ona ma rację. Po, co jej facet-dziecko? Gdzie są wrażliwi i fajni chłopcy?!
– Oni będą sobie najpierw szukać dojrzałych partnerek, żeby im mamusiowały, nauczą ich tego, czego własne mamusie, a zwłaszcza ojcowie nie nauczyli i wszystko się jakoś zrównoważy, zobaczysz!
dla zalogowanych użytkowników serwisu.