Noc świętojańska z własną babcią?! Tu chyba wdała się magia… Ale wiecie co? Wcale nie żałuję! Kto wie, czy nie pójdę w jej ślady i nie zostanę zielichą.
Nawet Kopciuszek miał na balu czas do północy!, zaprotestowałam, gdy babcia odnalazła mnie wśród tańczących dziewczyn na festynie w noc świętojańską. Upojona winem, blaskiem ognisk i ruchem, zupełnie nie miałam ochoty iść z nią w las czy na łąki, choć jej to obiecałam. Oczywiście po zioła. Bo tej nocy mają nabierać niezwykłej mocy. Wystarczającej, by odciągnąć mnie od zabawy.
A więc poszłyśmy na łąki. Podejrzewałam już wiedźmowatą babcię o widzenie w ciemności, ale gdy zeszłyśmy ze ścieżki, na której jej wielkomiejska wnusia prawie wybiła sobie jedynkę, zapaliła latarkę i drugą wręczyła mnie. – Szukamy babki – wyjaśniła, zrywając podłużne listki – ostatnio tak łatwo się złościsz… Skrzywiłam się. – Nie słyszałam, by jakakolwiek babka miała działanie uspokajające – mruknęłam złośliwie. Babcia się tylko uśmiechnęła: – Ta ma, listki w lnianym woreczku wrzucisz do swojej torby i od razu łatwiej ci będzie zapanować nad gniewem. No i mniej jadowita się staniesz. Kiedyś używano jej na ugryzienia węży i skorpionów.
Ruszyłyśmy w stronę rzeki. – Znowu zbierasz pokrzywę? – nie wytrzymałam. – Masz już ją w całym domu! Nawet ja pamiętam, że chroni przed złym losem i ludzką zawiścią. Babcia się roześmiała i lekko musnęła mnie rośliną.
– AUUU! – zawołałam odruchowo, choć nie zapiekło! – To jasnota – westchnęła nad moją ignorancją – zwana też głuchą lub martwą pokrzywą. Ale działa zupełnie inaczej. Noś przy sobie zasuszoną roślinkę, zwłaszcza gdy czeka cię jakiś egzamin czy ważna rozmowa – szczęście będzie ci sprzyjać. A gdy starasz się czegoś nauczyć, to rzuć jej trochę na węgielki, jako kadzidło. Szybciej wszystko zapamiętasz.
reklama
Opuściłyśmy wilgotne łąki – od razu przyjemniej! Mogłabym przysiąc, że czuję jeszcze ciepło promieni słonecznych w miałkim piasku, który wsypuje mi się do balerinek. Babcia zajęła się przeszukiwaniem niewielkich zarośli.
– Jest! Choć woli góry, biedaczek, zawsze tu rośnie. Po dłuższej chwili babcia wręczyła mi bukiet
dziurawca: – Nazywają go też świętojańskim zielem. Zasuszony wiecheć sprawi, że radośniej spojrzysz na świat. Dziurawiec niegdyś poświęcony był Chorsowi, słowiańskiemu bóstwu Księżyca. A dla każdej kobiety to ważne, aby dbać o związek z Łysym. Zwłaszcza gdy na nowo układa sobie życie. Tak, wiem o Maćku – uśmiechnęła się na moje zdziwione spojrzenie, bo nikomu jeszcze nie mówiłam o nowej zdobyczy, która pojawiła się wkrótce po babcinym rytuale z płatkami maku. A teraz pewnie siedzi na jakiejś biznesowej kolacji w Niemczech. Na szczęście babcia nie ciągnęła mnie za język, tylko skupiła się na radzie.
– Noś kilka płatków dziurawca zawsze przy sobie, choćby w portfelu, uchroni cię przed błędami, które popełniałaś w poprzednich związkach.
Spryciula – wie, jak mnie podejść: – Teraz bławatka narwiemy w polu. I ruty, która rośnie na ugorze.
„Modry
bławatek ładnie wygląda w herbacie”, pomyślałam. „O, ja naiwna!”. Szybko się dowiedziałam, że jeśli chcę, by mężczyzna był mi wierny, powinnam zasuszone płatki zamknąć w medalionie, by nie straciły na świetle koloru, i nosić jako wisiorek. A kilka jego płatków wrzuconych w kopercie do szuflady z ważnymi papierami ułatwi załatwienie różnych spraw i zapewni życzliwość urzędników!
Nagle babcia, tak jak stała, rzuciła się na kolana i zaczęła czegoś szukać. Mnie też zagoniła do roboty. – Wypatruj
pięciornika gęsiego! To taki niepozorny żółty kwiatek, trochę podobny do kaczeńca.Brrr, paskudnie tu mokro, tak blisko leniwie płynącej rzeki. Ale może warto trochę pocierpieć, bo liście tej rośliny mają przyciągnąć miłość, zdrowie, mądrość i… pieniądze!
Babcia ma jednak najwyraźniej inne priorytety. – Jeśli, odpukać w niemalowane, przylgnie do ciebie czyjaś zła energia, choćby gniew czy niechęć, zrób napar z liści i kwiatków, zanurz w nim jedwabną albo lnianą chusteczkę i przetrzyj nią dziewięć razy dłonie i czoło – radzi jak rasowa czarownica. – Ale po co? – nic już z tego wszystkiego nie rozumiałam. Roześmiała się. – Chyba lepiej, by każdy był dla ciebie serdeczny, nawet sprzedawca w sklepie? Nie żeby się też w tobie zakochał, ale żeby uczciwie ci doradził, co wybrać. Nigdy za dużo życzliwości innych – uśmiechnęła się.
Uff, jeszcze tylko bukiet
ruty. Oczywiście babcia znów nie oszczędzi mi wykładu o jej zaletach… Wiem, wiem – oczyszcza ze złych emocji, pomaga w pracy nad sobą. Wystarczy woreczek wrzucić pod poduszkę. Przy okazji smaczny sen masz jak w banku – żaden koszmar nie będzie cię więcej dręczył!
Justyna Rudzka
fot. shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.