Nareszcie zrobiło się ciepło, więc pognałam do zaprzyjaźnionego ogrodnika po sadzonki.
Zastałam go przemykającego pomiędzy rzędami roślin a klientami, jak zwykle służącego radą na każdy temat – od przycinana drzew do tępienia nornic… Zachęcał mnie właśnie do założenia warzywnika i tłumaczył, czemu marchewki dobrze rosną przy sałacie, gdy dostrzegłam Monikę, dawno niewidzianą koleżankę z mojej pierwszej pracy. Szła jak zwykle zamaszyście, z wdziękiem potrząsając czarną grzywą i demonstrując piękne, długie nogi. Za nią posuwał się zygzakiem, pchając z trudem wózek załadowany doniczkami i ziemią, jej mąż, Janusz...
Gdy się poznałyśmy, Monika gustowała wyłącznie w dojrzałych panach i miała ognisty romans z pewnym znanym dziennikarzem, który nie miał odwagi zostawić dla niej starej żony. Żeby mu dopiec, wyszła więc ni stąd ni zowąd za zakochanego w niej – wydawało się beznadziejnie – Janusza. Ich małżeństwo – o dziwo – okazało się udane. Obie rodziłyśmy dzieci w tym samym czasie (ona syna, ja córkę) i lubimy sobie powspominać stare dobre czasy, kiedy byłyśmy piękne, młode i zakochane niekoniecznie w tych panach, którzy dziś są naszymi mężami.
No więc widząc Monikę, rzuciłam się w jej ramiona, ucałowałam spoconego Janusza i pomogłam mu pchać wózek do samochodu, wypytując o zdrowie, ogród, dom. Zapytałam też o Bartka, ich syna. Tu w Monikę jakby piorun strzelił. Wzięła głęboki oddech i zaczęła łkać. – Jezus Maria, co się stało??? – jęknęłam i zerknęłam na Janusza, który zasznurował usta, przewrócił wymownie oczami, po czym zajął się ładowaniem zakupów do samochodu. Monika, rozedrgana od emocji, spopieliła go wzrokiem i nie bacząc na makijaż, zalała się łzami.
reklama
– Nie pytaj nawet, wyobraź sobie, że zostanę babcią…
– No to gratuluję, przecież to się zdarza mężczyznom w tym wieku… Najwyższa pora. Ja już mam wnuka i nawet sobie nie wyobrażasz... – zaczęłam, ale przerwała mi bezceremonialnie.
– No tak, ale generalnie faceci szukają kobiet młodszych od siebie, a mamusia mojego wnuka zaszła w ciążę ostatnim tchem. Ona jest prawie w moim wieku!!! Mieszka w takim wypasionym apartamentowcu, gdzie zabronione jest trzymanie psów, więc złapała mojego syna i zrobiła sobie dziecko… Wyobraź sobie, Bartek dzwoni, mówi, że chce nam przedstawić narzeczoną, i… pojawia się z jakąś starą babą uwieszoną u ramienia!!! O mało nie padłam na miejscu, ale nic, trzymałam się cały wieczór.
– Rzeczywiście, trzeba przyznać. Nie pogryzłaś jej – mruknął Janusz .
Ale Monika go nie słyszała, bo łkała dalej: – W takim wieku ludzie są już w parach, a jeśli nie, to istnieje jakiś ważny powód, dla którego w parze nie są. Nic dziwnego, że takie zdesperowane singielki w myśl zasady „teraz albo nigdy” chwycą się nawet za kogoś w wieku ich dziecka.
– No, no, nie przesadzaj, Moniczko. Taka stara to ona znowu nie jest… i całkiem, całkiem do rzeczy. Ja bym jej też nie odmówił. A ty w swoim czasie też miałaś narzeczonego sporo starszego od tatusia – wypalił Janusz.
Monika na chwilę straciła oddech i zachwiała się, jakby ją coś ciężkiego trafiło między oczy, a potem nabrała powietrza w płuca. Szybko wiec zatrajkotałam, by zatrzymać wybuch wulkanu: – To żaden problem, inni mają gorzej. Pamiętacie Dorotę, tę gadatliwą blondynkę z wąsikiem, od której mężczyźni uciekali po 5 minutach? Jakimś cudem dopadła jednak kogoś, z kim poczęła syna. Od tej pory zmieniła się w wyjątkowo kochającą matkę i nikomu nie pozwoliła o tym zapomnieć. Wychowywała małego samotnie i nie spuszczała go z oka ani na moment przez 20 lat. Nieraz mi się zwierzała, że musi strzec syna przed dziewczynami i przeganiać od niego rozpasane seksualnie nastolatki, które tylko czekają, aż ona pójdzie do kuchni zrobić herbatę, by chłopaka napastować. Męskie towarzystwo syna tolerowała, ale tylko do czasu, aż odkryła, że on także woli je od damskiego… A pamiętacie Ewę i Piotrka? To im urodziły się córki bliźniaczki i obie już dawno rozwiedzione!!!
Janusz podniósł brwi w górę. – No widzisz, Monisiu, nic straconego. Ludzie się rozwodzą, kochają inaczej, a my wnuka mieć będziemy własnego. Zresztą są opinie, że ciąża bardzo kobiety odmładza…
Monika obrzuciła go wzrokiem, od którego mleko powinno skwaśnieć, westchnęła głęboko i powiedziała: – Może i macie rację. Może trzeba z każdej sytuacji wycisnąć maksymalnie dużo korzyści i nie stronić od kompromisów. Błądzić jest rzeczą synów, wybaczać – matek. – A co z córkami? – zapytałam w myśli, ale wolałam nie mówić tego głośno. Matki synów z dziwnych powodów nieszczególnie faworyzują własną płeć. Być może to sprawa genów… W każdym razie to brzmi lepiej niż – niedaleko pada jabłko od jabłoni…
Teresa Jaskierny
fot. shutterstock.com
dla zalogowanych użytkowników serwisu.