Najpierw radosne chrupanie przysmaków, a potem... „gryzienie w żywocie”. Na ból żołądka znano kuracje smakowite i obrzydliwe – a wszystkie ponoć równie skuteczne.
Ponoć Bóg zesłał ludziom pożywienie, a diabeł kucharzy. A świętą powinnością kucharza jest nie dopuścić, by cokolwiek w kuchni się zmarnowało. Jędrzej Kitowicz w swoim słynnym „Opisie obyczajów” zdradził niektóre ryzykowne receptury z czasów saskich. I tak, by przygotować gęś czarną, kucharz powinien na wstępie upalić wiecheć słomy "z buta czasem na prędce wyjętej, przylać do tego wina przaśnego, podług potrzeby iakiego octu mocnego, zmieszać z ową słomą spaloną, zasypać pieprzem i imbierem".
Zaś do farbowania galaret i cukrów niezbędne były "zdziery starych koszul i pluder, które gaciami zowią". A na deser przytrafić się mogło ciasto "nie zrobione z masła młodego ale owszem starego czasem zielonego albowiem takie było sporsze. Kto nie kosztował tortów i ciast francuskich z młodem masłem pieczonych, przyjmował z gustem i pieczone ze starem masłem jako nowe specjały lepsze od klusków i pierogów". I jak tu potem ulżyć w cierpieniu, które sami – nomen omen – zgotowaliśmy?
Gorzałka jak plaster na żołądek
Najważniejsze to rozpoznać przyczynę. Najczęściej "boleści pochodzą z grubych niedowarzonych potraw, z przykrych wiatrów, z niestrawnych rzeczy". Ale cóż byśmy zrobili, gdyby nie dobre rady, jakie odnajdujemy na przykład w „Składzie albo skarbcu znakomitych sekretów ekonomiki ziemiańskiey”? Odpowiedź na nasze pobiesiadne problemy poznajemy w rozdziale „Na żołądek bolesny y na gryzienie w żywocie”.
reklama
Okazuje się, że na to są remedia różne, jak chociażby: "gorzałki nalać aneszkowej puł kieliszka y pieprzu wsypać szczyptę, skłóciwszy wypić, na wiatr nie wychodząc, wszelkie boleści y morzyska uśmierzy". Albo sposób bardziej osobliwy, a nawet pozwalający stworzyć magiczne misterium: "Gorzałki zagrzać z dryakwią, y iak plaster na żołądek przykładać a po tym dłonią albo przygrzaną serwetą iak nayciepli okładać. Albo się na brzuch w pościeli położyć. Może także arkusz starego papieru, wymoczywszy go w gorzałke z pomnienionym pieprzem, po tym przyłożyć na żołądek". Stosując kurację gorzałką należy jednak uważać, aby „leku” nie przedawkować – zwłaszcza jeżeli trunkowa była sama biesiada.
Zbrzydzenie moczem Niestety, czasem kuracje zapobiegawcze mają skutki uboczne. Bo co począć, jeśli kuracjusz zbytnio jest skrupulatny w przyjmowaniu specyfiku? Podobno może wtedy nawet dojść do zapalenia się wódki wewnątrz organizmu! W tak to wyjątkowej, aczkolwiek mającej czasami miejsce sytuacji (jak dowiadujemy się z opracowania „Lecznictwo ludowe w Załoźcach”, jedynym lekarstwem jest… oddanie moczu przez osobnika płci drugiej wprost do ust chorego. Z tegoż względu warto dbać o to, aby towarzystwo przy stole było zawsze mieszane. Cóż, ratować bliźniego w potrzebie zawsze rzecz święta i najważniejsza... Podobno im więcej moczu, tym kuracja skuteczniejsza, a efekty piorunujące – nieszczęśnik raz na zawsze zostaje „zbrzydzony”. A nawet gdyby – w szczególnie opornych wypadkach – zbrzydzenie moczem nie pomogło, gorliwym kuracjuszom zaleca się podawać… wodę, którą wcześniej obmyto chorego lub też wódkę, w której moczył się pieniądz, włożony przedtem do jego ust.
Wystrzegaj się prac małżeństwa Udając się na świąteczne biesiady, lepiej wystrzegać się "niestrawnych rzeczy, zeszłego i niedowarzonego piwa a także: po jedzeniu złości, myślenia, prac małżeństwa". Ciekawe, że nikt dzisiaj nie porusza kwestii tak ważkich dla trawienia zagrożeń?! Ale czyż nie warto wziąć pod uwagę doświadczenia pokoleń? Jak podaje „Compendium Medicum Auctum” z Roku Pańskiego 1789, "gniew, bojaźń, zbytnia miłość etc. żołądek mdlą i człeka suszą". Co gorsza, takie „wysuszenie” prowadzi do braku apetytu. Jeśli zatem zapowiadają się nam dłuższe biesiady, a apetyt nie dopisuje, możemy spróbować zastosować się do rady: "Kto chce żołądek posilić y utwierdzić, na czczo zieść kilka iąderek brzoskwiniowych albo morelowych, białego chleba przy tym zażyć – trawi przeszły pokarm a na przyszły sprawuje apetyt".
Laxuiące enemy Jednak najgorszą przypadłością, jaka może nas dopaść ze strony przewodu pokarmowego, jest "zamknięcie się stolca"! Jak czytamy w cennym poradniku „Rada dla pospólstwa”: "jest to najokrutniejsza choroba, jeżeli się kiszki w iakowym mieyscu z iakieyżekolwiek bądź przyczyny zamkną, wszystkie się pokarmy zatrzymują. Wówczas momentu czasu nie tracąc, zaraz się do ratunków udać…" A mianowicie – zalecane jest puszczanie krwi a także "laxuiące enemy robione z jęczmiennego dekoktu i pięciu lub sześciu uncji oliwy". Ponadto dobrze jest nakłonić chorego do kąpieli, w której ma siedzieć "póty póki wytrzymać może".
Życie biesiadnika do łatwych nie należy. Same obowiązki, pokus nie brakuje, a na dodatek potem cierpieć jeszcze trzeba, szukać ratunku i żałować za grzechy! Ale tradycja zobowiązuje. Na szczęście zaczyna się liczyć nie ilość, lecz jakość. Może niedługo będziemy już mogli z czystym sumieniem powiedzieć: Bóg zesłał ludziom pożywienie i... kucharzy?
Joanna Typek
fot. Getty Images/fmp, shutterstock
dla zalogowanych użytkowników serwisu.